Iran przeprowadzając prowokacje na morzach podbija stawkę negocjacyjną w rozmowach z USA ws. nowego porozumienia nuklearnego. Jest to też przygotowanie gruntu pod rozpoczęcie negocjacji przez nowego prezydenta Iranu, który niebawem rozpocznie swoje rządy – tłumaczy prezes Abhaseed Foundation Fund Łukasz Przybyszewski w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl Jesteśmy świadkami kolejnych ataków na statki na Bliskim Wschodzie. Tym razem irańskiego na tankowiec izraelski. Dlaczego dochodzi do takich ataków i jaki jest ich cel?
Łukasz Przybyszewski: Ostatni atak Iranu to tylko mocniejszy cios niż dotychczas i ma sygnalizować niezłomność w dążeniu do osiągnięcia celów geostrategicznych w regionie i przeciwstawieniu się para-architekturze bezpieczeństwa po interwencjach USA i wycofywaniu się. Drobne starcia w przyszłości raczej będą nieuniknione, co oznacza, że i statki w dalszym ciągu będą zagrożone. Porwanie statku Asphalt Princess pod banderą panamską w dniu 3 sierpnia najprawdopodobniej przez siły irańskie (Iran na razie zaprzecza) może jedynie potwierdzać ten fakt. Jest to też działanie, które mogło mieć pokazać, że irańskie siły specjalne, jeśli ukażą się dowody wskazujące na nie, są w stanie niezauważenie dokonać skutecznego przejęcia statku w znacznej odległości od irańskich wód terytorialnych. Sprzężenie tych zdarzeń z zaprzysiężeniem Ebrahima Raisiego na prezydenta Iranu może być przypadkowe, ale nie musi. Jeśli jest nieprzypadkowe, to wydaje się to być czytelnym przekazem: albo pełne wycofanie sankcji, albo takie zdarzenia staną się codziennością. W takim wypadku jest to gra, która nie może być jednak toczona w nieskończoność.
Jak te ataki mogą wpływać na postęp w osiągnięciu porozumienia w ramach porozumienia nuklearnego z Iranem? Czemu Iran przeprowadza takie ataki, skoro zależy mu na zniesieniu sankcji?
Ataki te są po części odpowiedzią na ataki izraelskie i prawdopodobnie też amerykańskie w Syrii i Iraku. Częściowo jednak, to jest w wymiarze politycznym, służą też utrzymaniu silnej pozycji negocjacyjnej Iranu. Takie są cele, ale nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle negocjacje w ogóle zostaną zrestartowane. Władze Iranu kalkulują, że straty zadawane są na tyle niewielkie i nieproporcjonalne do tego, co spotyka ich własne I sprzymierzone siły, że nie to wpływ na losy reżimu sankcyjnego mniejszy, aniżeli wycofanie wpływów w Syrii czy Iraku. Do tego ostatniego jednak irański aparat bezpieczeństwa nie dopuści. Szczególnie w obecnych okolicznościach, gdy Teheran musi równoważyć wzrost w siłę Talibów w Afganistanie.
Jakie są Pana prognozy odnośnie nowego, bardzo konserwatywnego prezydenta Iranu i jego relacji ze światem?
Ebrahim Raisi to w dużej mierze człowiek stworzony i ukształtowany przez system, więc jego prezydentura nie wniesie większych zmian w relacji Iranu ze światem. Do jego atutów należy jednak to, że świetnie zna system sądownictwa w Iranie, więc raczej w tym upatrywałbym merytorycznych przyczyn jego wygranej. To oznacza, że jego prezydentura będzie istotniejsza pod względem polityki wewnętrznej, aniżeli zewnętrznej.
Jakie stanowisko w tych napięciach między Izraelem a Iranem prezentują USA? Temu państwu też chyba zależy na stabilności w tym rejonie a nie kolejnej wojnie.
Owszem, Stany Zjednoczone pragną pozostawić w regionie względnie stabilną para-architekturę bezpieczeństwa, ale liczebność i charakter konfliktów interesów w regionie jest zbyt duży, żeby uniknąć wojny pośredniej i działań prowadzonych poniżej progu wojny. Walka bezpośrednia zaś na razie nie wchodzi w grę.
Czy Chiny mają jakieś przełożenie na Iran? Jakie jest ich podejście do działań Teheranu? Wiemy, że Chiny pozostały jednym z nielicznych klientów na irańską ropę.
Chiny mają przełożenie na Iran z powodu importu węglowodorów, ale Pekinowi nie zależy na pogrążaniu regionu w chaosie. Dopóki konflikty maja charakter niewielkich wewnątrzregionalnych starć, które nie zagrażają eksportowi całościowemu z Zatoki, dopóty Chiny nie mają większego powodu do mieszania się. Chiny korzystają z faktu, że Iran jest wrogi USA, więc ewentualne sugestie będą podyktowane relacjami Pekinu z Waszyngtonem. Zdecydowanie jednak Chinom istniejący układ w regionie odpowiada, bo stawianie się po którejkolwiek ze stron byłoby dla Pekinu po prostu ukracaniem własnej elastyczności i możliwości. Nie należy więc oczekiwać, że Iran zawsze posłucha sugestii z Pekinu, ani że Chiny poprą Iran kosztem relacji np. z Arabią Saudyjską.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Kolejne incydenty podkopują układ z Iranem, w który mogłaby się włączyć Polska