Mieszkańcy Nowego Jorku chcą, by nowe budynki w mieście przestały korzystać z gazu ziemnego. Zwolennicy takiego rozwiązania twierdzą, że jest to istotny i konieczny krok w walce z globalnym ociepleniem. Ogrzewanie, chłodzenie i zasilanie budynków odpowiada za prawie 70 procent emisji CO2 w mieście.
Nowy Jork nie chce gazu
Stan Nowy Jork postawił sobie za cel, by w 2030 roku 70 procent energii pochodziło z odnawialnych źródeł energii – obecnie OZE stanowią tam 30 procent. Uniwersytet Berkeley w Kalifornii wysunął pomysł zakazu podłączania gazu do nowych budynków w już 2019 roku. San Francisco, Seattle i kilkadziesiąt innych miast w USA – głównie w Kalifornii – podstanowiły wcielić go w życie. Jednocześnie takie stany jak Arizona, Oklahoma i Teksas zabroniły miastom wprowadzania takich przepisów, uzasadniając, że konsumenci powinni mieć wybór źródeł energii.
Według nowojorskiego Niezależnego Operatora Systemu (New York Independent System Operator -red.), który nadzoruje dostawy energii elektrycznej w stanie Nowy Jork, zmiany w kierunku pojazdów elektrycznych, pieców i urządzeń „spowodują długoterminową presję na wzrost zużycia energii elektrycznej”. Instytucja ta podała w niedawnym raporcie, że wciąż bada, jak te trendy wpłyną na system elektroenergetyczny, ale prognozuje, że zapotrzebowanie na energię elektryczną w zimie może przekroczyć szczyty letnie do około 2040 roku.
Mimo to niektórzy interesariusze budynków obawiali się na posiedzeniu Rady Miejskiej w zeszłym miesiącu, że zakaz nowych podłączania gazu ziemnego może nadwyrężyć sieć elektryczną. Ta już teraz boryka się z falami upałów w mieście, co czasami skutkuje przerwami w dostawach. Organizacje ekologiczne twierdzą, że przejście na energię elektryczną do grzania budynków nie zawsze oznacza wzrost cen, a wręcz przeciwnie. Zauważają również, że ceny gazu ziemnego podlegają wahaniom, które w tym roku wyraźnie wzrosły.
Associated Press/Michał Perzyński