icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Stachura: Ukraina i Tajwan, czyli trudne sprawy Amerykanów

Kraje całego świata obserwują reakcję USA na groźbę ataku Rosji na Ukrainę, ale żaden z nich nie czuje tego co Tajwan, który dostrzega podobieństwa na własnym podwórku podczas przepychanek z Chinami. Te co jakiś czas testują tajwańską obronę przeciwlotniczą, ale zdają sobie sprawę, że Cieśnina Tajwańska może być dla Amerykanów ważniejsza niż Ukraina – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl. – Tajwan, podobnie jak Ukraina, stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia. Oba kraje to swego rodzaju testerzy gotowości USA do obrony sojuszników – dodaje.

Ukraina i powtórka z 2014 roku

Początek 2022 roku obfituje w niepokojące doniesienia spod granicy rosyjsko-ukraińskiej, gdzie Rosja rozmieściła setki czołgów, haubic i artylerii samobieżnej wraz z dziesiątkami tysięcy żołnierzy. Te informacje powodują flashback w głowie i powrót myślami do 2014 roku, gdy Rosjanie zaanektowali Krym. Obecne poczynania Władimira Putina bacznie obserwują Amerykanie, którzy raz po raz grożą sankcjami. Ukraińcy obawiają się jednak, że grożenie palcem nie wystarczy.

Zachód powtarza, że sytuacja z 2014 roku nie może się powtórzyć. Podobno teraz jest inaczej, ale czy faktycznie tak jest? Na to pytanie powinien odpowiedzieć prezydent USA Joe Biden, który coraz dalej ustawia jedyny szlaban mogący zatrzymać Rosjan. Zaporą mają być sankcje gospodarcze, które zablokują biznesowe kontakty Rosji i uszczuplą jej portfel.

Relacja Europa-USA-Putin poniekąd przypomina kota, który chce zrzucić doniczkę z szafy, przesuwa ją coraz bliżej krawędzi i co jakiś czas zerka na reakcję domowników. Reakcja pt. „Przesuń jeszcze o centymetr, później zobaczymy” nie wróży nic dobrego doniczce. Dzisiaj Rosja pręży muskuły i przesuwa wojska pod granicę z Ukrainą, bierny Zachód spogląda na to wszystko z niepokojem, a prezydent Biden co chwilę daje Putinowi „drugą” szansę.

Chiny obserwują reakcję USA

Wydaje się, że niepokoju nie czuje natomiast Chińska Republika Ludowa na czele z prezydentem Xi Jinpingiem, który popiera Rosję w konflikcie na Ukrainie, a jednocześnie stara się załagodzić sytuację. Niezdecydowana reakcja Stanów Zjednoczonych może być sygnałem dla Chin, które od miesięcy straszą Tajwan przy pomocy wojsk. Sygnałem, który utwierdzi Chińczyków w przekonaniu, że skoro Rosja może najechać Ukrainę bez konsekwencji, to podobny ruch można wykonać w Cieśninie Tajwańskiej. Chiny chcą być suwerenem Tajwanu, chociaż obie strony są rozdzielone od czasu, gdy nacjonaliści Czang Kaj-szeka przegrali wojnę domową z komunistami Mao Zedonga i wycofali się na wyspę.

Obecny konflikt na granicy Rosji i Ukrainy stanowi również źródło informacji o stopniu zaangażowania sił militarnych. W lutym 2022 roku Amerykanie przerzucą kolejnych żołnierzy do Europy, do Polski ma trafić około dwóch tysięcy żołnierzy. Te informacje z pewnością nie umykają wywiadowi w Chinach.

W lutym tego roku czeka nas ważne wydarzenie i być może konkretne deklaracje Rosji i Chin. Xi Jinping spotka się z prezydentem Władimirem Putinem, który weźmie udział w ceremonii otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Chińczykom zależy na tym, aby Rosja ostatecznie nie dokonała inwazji na Ukrainę. Sztab prezydenta Chin podkreśla, że chce rozwijać stosunki dyplomatyczne zarówno z Waszyngtonem, jak i Moskwą.

Chiny wzywają wszystkie strony do zachowania spokoju i nie podejmowania żadnych działań. Wygląda na to, że tym samym chcą pokazać, iż są neutralne. To dosyć ciekawy przejaw pacyfizmu, biorąc pod uwagę ich aktywność w Tajwanie.

Wizerunek USA na Tajwanie może ucierpieć

Jeszcze ciekawsze jest to, że Chiny nie okazują takich uczuć w Azji Wschodniej, gdzie regularnie straszą swojego sąsiada. W tej sytuacji Tajwańczycy najczęściej spoglądają na Amerykanów, którzy od lat są ich sprzymierzeńcami. Dobre relacje i wieloletnie przymierze mogą jednak zostać wystawione na próbę.

Wszystko zaczęło się w sierpniu 2021 roku, gdy Stany Zjednoczone wycofały się z Afganistanu, co zapoczątkowało rządy Talibów. Odwrót wojsk amerykańskich zasiał ziarnko niepewności w Tajwanie i innych częściach Azji. Dla Tajwańczyków taki ruch to sygnał, że USA, mimo słów o wolności i prawach człowieka, działają w danym regionie tylko wtedy, gdy mają jakiś interes. Można więc wysnuć tezę, że gdyby Tajwan przestał produkować półprzewodniki, Amerykanie zrobiliby w tył zwrot, wycofaliby ustawę o stosunkach z 1979 roku i nawet nie spojrzeliby przez ramię, aby poznać dalszy los wyspy. Pekin podkreśla, że nie zrezygnuje z użycia siły, jeśli zajdzie taka potrzeba, a chińska państwowa agencja prasowa Xinhua niedawno określiła działania niepodległościowe Tajwanu jako skazane na niepowodzenie. Wszystko wskazuje na to, że Chińczycy chcą zniechęcić USA do wspierania niepodległości Tajwanu.

Tajwan, jako dobrze prosperująca demokracja liberalna, daje kuszącą alternatywę względem autokratycznych Chin. Jego mocna pozycja, chociażby na rynku półprzewodników, pokazuje, że demokracja i kapitalizm wolnorynkowy mogą się dobrze sprawdzać w społeczeństwie chińskojęzycznym. Mieszkańcy Tajwanu podzielają wartości Zachodu i tutaj można dostrzec sukces USA, które od lat promują tam model państwa dobrobytu i wolności. Z drugiej strony mamy Ukrainę, którą z pewnością czeka długa droga, aby uzyskać miano państwa dobrobytu. Jeśli kiedyś tak się stanie, to prawdopodobnie będzie zasługa integracji gospodarczej z Unią Europejską, a nie odległym powiązaniom z Amerykanami. Reasumując, gdyby Tajwan znalazł się pod kontrolą Pekinu, interesy Amerykanów ucierpiałyby o wiele bardziej niż w przypadku ataku Rosjan na Ukrainę.

Tajwan, podobnie jak Ukraina, stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia. Oba kraje to swego rodzaju testerzy gotowości USA do obrony sojuszników, którzy borykają się z problemem „większego sąsiada”. Jeśli Stany Zjednoczone nie podejmą konkretnych kroków w sprawie Ukrainy, istnieje prawdopodobieństwo, że Tajwańczycy przystąpią do ponownej oceny stosunków z USA i tego, czy amerykańska pomoc militarna w Cieśninie Tajwańskiej dojdzie do skutku w przypadku agresji ze strony Chin. Deklaracje Amerykanów świadczą jednak o tym, że postrzegają oni Tajwan jako głównego sojusznika w regionie Azji i Pacyfiku, który może pomóc w powstrzymaniu ekspansji Chin. Czy w najbliższej przyszłości popatrzą podobnie na Ukrainę? Na to niestety się nie zanosi, a istnieje ryzyko, że Władimir Putin ze swoimi wojskami za chwilę mocno zapuka do jej bram.

RAPORT: Coraz goręcej między Rosją a Ukrainą

Kraje całego świata obserwują reakcję USA na groźbę ataku Rosji na Ukrainę, ale żaden z nich nie czuje tego co Tajwan, który dostrzega podobieństwa na własnym podwórku podczas przepychanek z Chinami. Te co jakiś czas testują tajwańską obronę przeciwlotniczą, ale zdają sobie sprawę, że Cieśnina Tajwańska może być dla Amerykanów ważniejsza niż Ukraina – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl. – Tajwan, podobnie jak Ukraina, stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia. Oba kraje to swego rodzaju testerzy gotowości USA do obrony sojuszników – dodaje.

Ukraina i powtórka z 2014 roku

Początek 2022 roku obfituje w niepokojące doniesienia spod granicy rosyjsko-ukraińskiej, gdzie Rosja rozmieściła setki czołgów, haubic i artylerii samobieżnej wraz z dziesiątkami tysięcy żołnierzy. Te informacje powodują flashback w głowie i powrót myślami do 2014 roku, gdy Rosjanie zaanektowali Krym. Obecne poczynania Władimira Putina bacznie obserwują Amerykanie, którzy raz po raz grożą sankcjami. Ukraińcy obawiają się jednak, że grożenie palcem nie wystarczy.

Zachód powtarza, że sytuacja z 2014 roku nie może się powtórzyć. Podobno teraz jest inaczej, ale czy faktycznie tak jest? Na to pytanie powinien odpowiedzieć prezydent USA Joe Biden, który coraz dalej ustawia jedyny szlaban mogący zatrzymać Rosjan. Zaporą mają być sankcje gospodarcze, które zablokują biznesowe kontakty Rosji i uszczuplą jej portfel.

Relacja Europa-USA-Putin poniekąd przypomina kota, który chce zrzucić doniczkę z szafy, przesuwa ją coraz bliżej krawędzi i co jakiś czas zerka na reakcję domowników. Reakcja pt. „Przesuń jeszcze o centymetr, później zobaczymy” nie wróży nic dobrego doniczce. Dzisiaj Rosja pręży muskuły i przesuwa wojska pod granicę z Ukrainą, bierny Zachód spogląda na to wszystko z niepokojem, a prezydent Biden co chwilę daje Putinowi „drugą” szansę.

Chiny obserwują reakcję USA

Wydaje się, że niepokoju nie czuje natomiast Chińska Republika Ludowa na czele z prezydentem Xi Jinpingiem, który popiera Rosję w konflikcie na Ukrainie, a jednocześnie stara się załagodzić sytuację. Niezdecydowana reakcja Stanów Zjednoczonych może być sygnałem dla Chin, które od miesięcy straszą Tajwan przy pomocy wojsk. Sygnałem, który utwierdzi Chińczyków w przekonaniu, że skoro Rosja może najechać Ukrainę bez konsekwencji, to podobny ruch można wykonać w Cieśninie Tajwańskiej. Chiny chcą być suwerenem Tajwanu, chociaż obie strony są rozdzielone od czasu, gdy nacjonaliści Czang Kaj-szeka przegrali wojnę domową z komunistami Mao Zedonga i wycofali się na wyspę.

Obecny konflikt na granicy Rosji i Ukrainy stanowi również źródło informacji o stopniu zaangażowania sił militarnych. W lutym 2022 roku Amerykanie przerzucą kolejnych żołnierzy do Europy, do Polski ma trafić około dwóch tysięcy żołnierzy. Te informacje z pewnością nie umykają wywiadowi w Chinach.

W lutym tego roku czeka nas ważne wydarzenie i być może konkretne deklaracje Rosji i Chin. Xi Jinping spotka się z prezydentem Władimirem Putinem, który weźmie udział w ceremonii otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Chińczykom zależy na tym, aby Rosja ostatecznie nie dokonała inwazji na Ukrainę. Sztab prezydenta Chin podkreśla, że chce rozwijać stosunki dyplomatyczne zarówno z Waszyngtonem, jak i Moskwą.

Chiny wzywają wszystkie strony do zachowania spokoju i nie podejmowania żadnych działań. Wygląda na to, że tym samym chcą pokazać, iż są neutralne. To dosyć ciekawy przejaw pacyfizmu, biorąc pod uwagę ich aktywność w Tajwanie.

Wizerunek USA na Tajwanie może ucierpieć

Jeszcze ciekawsze jest to, że Chiny nie okazują takich uczuć w Azji Wschodniej, gdzie regularnie straszą swojego sąsiada. W tej sytuacji Tajwańczycy najczęściej spoglądają na Amerykanów, którzy od lat są ich sprzymierzeńcami. Dobre relacje i wieloletnie przymierze mogą jednak zostać wystawione na próbę.

Wszystko zaczęło się w sierpniu 2021 roku, gdy Stany Zjednoczone wycofały się z Afganistanu, co zapoczątkowało rządy Talibów. Odwrót wojsk amerykańskich zasiał ziarnko niepewności w Tajwanie i innych częściach Azji. Dla Tajwańczyków taki ruch to sygnał, że USA, mimo słów o wolności i prawach człowieka, działają w danym regionie tylko wtedy, gdy mają jakiś interes. Można więc wysnuć tezę, że gdyby Tajwan przestał produkować półprzewodniki, Amerykanie zrobiliby w tył zwrot, wycofaliby ustawę o stosunkach z 1979 roku i nawet nie spojrzeliby przez ramię, aby poznać dalszy los wyspy. Pekin podkreśla, że nie zrezygnuje z użycia siły, jeśli zajdzie taka potrzeba, a chińska państwowa agencja prasowa Xinhua niedawno określiła działania niepodległościowe Tajwanu jako skazane na niepowodzenie. Wszystko wskazuje na to, że Chińczycy chcą zniechęcić USA do wspierania niepodległości Tajwanu.

Tajwan, jako dobrze prosperująca demokracja liberalna, daje kuszącą alternatywę względem autokratycznych Chin. Jego mocna pozycja, chociażby na rynku półprzewodników, pokazuje, że demokracja i kapitalizm wolnorynkowy mogą się dobrze sprawdzać w społeczeństwie chińskojęzycznym. Mieszkańcy Tajwanu podzielają wartości Zachodu i tutaj można dostrzec sukces USA, które od lat promują tam model państwa dobrobytu i wolności. Z drugiej strony mamy Ukrainę, którą z pewnością czeka długa droga, aby uzyskać miano państwa dobrobytu. Jeśli kiedyś tak się stanie, to prawdopodobnie będzie zasługa integracji gospodarczej z Unią Europejską, a nie odległym powiązaniom z Amerykanami. Reasumując, gdyby Tajwan znalazł się pod kontrolą Pekinu, interesy Amerykanów ucierpiałyby o wiele bardziej niż w przypadku ataku Rosjan na Ukrainę.

Tajwan, podobnie jak Ukraina, stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia. Oba kraje to swego rodzaju testerzy gotowości USA do obrony sojuszników, którzy borykają się z problemem „większego sąsiada”. Jeśli Stany Zjednoczone nie podejmą konkretnych kroków w sprawie Ukrainy, istnieje prawdopodobieństwo, że Tajwańczycy przystąpią do ponownej oceny stosunków z USA i tego, czy amerykańska pomoc militarna w Cieśninie Tajwańskiej dojdzie do skutku w przypadku agresji ze strony Chin. Deklaracje Amerykanów świadczą jednak o tym, że postrzegają oni Tajwan jako głównego sojusznika w regionie Azji i Pacyfiku, który może pomóc w powstrzymaniu ekspansji Chin. Czy w najbliższej przyszłości popatrzą podobnie na Ukrainę? Na to niestety się nie zanosi, a istnieje ryzyko, że Władimir Putin ze swoimi wojskami za chwilę mocno zapuka do jej bram.

RAPORT: Coraz goręcej między Rosją a Ukrainą

Najnowsze artykuły