icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kister: Program odbudowy floty to czysty PR

Zaczyna się odbudowa floty wojennej RP. W tym tygodniu Marynarka zamówi w polskich stoczniach nowe niszczyciele min Kormoran II i patrolowiec – informuje dzisiejsza Rzeczpospolita. O to, czy w rzeczywistości tak jest zapytaliśmy dra Łukasza Kistera z Instytutu Jagiellońskiego, koordynatora projektu „Dostęp do morza zobowiązuje!”.

– To typowe zagranie PR-owe Ministerstwa Obrony Narodowej, które chce pokazać, że wspiera polski przemysł. Tę informację należy podzielić na dwa oddzielne tematy – twierdzi. – Po pierwsze. Mamy projekt reinkarnacji znanego wszystkim „Gawrona”, który z korwety wielozadaniowej ma stać się okrętem patrolowym. W tym względzie, faktycznie możemy liczyć na osiągnięcie „sukcesu”.  Czekamy tutaj już tylko na oficjalną decyzję Ministra Siemoniaka. Jest to także nadzieja na częściowe uratowanie upadającej Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, której do dokończenia tego projektu udało się zgromadzić licznych partnerów technologicznych. Niepowodzenie jednak tego przedsięwzięcia będzie oznaczało koniec tej stoczni i zmarnowane 15 lat i wiele miliardów złotych.

– Kormoran II, czyli niszczyciele min to z kolei projekt w fazie koncepcyjnej, przy którym mamy wiele różnorodnych, skrzętnie ukrywanych problemów. Zatwierdzone przez ministerstwo projekty są przestarzałe i oprotestowane przez większość ekspertów. Mają po kilkanaście lat i nie spełniają współczesnych standardów – wylicza nasz rozmówca.

– Poza tym próba powierzenia tak ważnego projektu małej – jak na potrzeby budowy okrętów wojennych, Stoczni Remontowej Shipbuilding, to zagranie mające pokazać, że rząd ratuje przemysł. Nie wierzę by ta prywatna gdańska stocznia była w stanie zrealizować tego projektu – dodaje.

– Co najważniejsze, w rzeczywistości nie ma tu mowy o umowie na budowę okrętów Kormoran II. Dokument który zostanie podpisany dotyczy wyłącznie prac wdrożeniowych. Stocznia wcale nie musi zbudować okrętów. Nim dojdzie do podpisania umowy o rzeczywistej realizacji projektu, na przykład w przyszłym roku, może okazać się, że oddamy go którejś z niemieckich stoczni – sumuje Kister. – Stanie się tak dlatego, że okręt ma być wykonany ze stali amagnetycznej, a w tej technologii produkują obecnie tylko Niemcy. To kolejny problem oprotestowany przez znawców tematu.

– Jak wyobrażamy sobie funkcjonowanie dużego państwa z dostępem do morza bez dostępu do kluczowego narzędzia operowania w akwenach wodnych, jakim jest Marynarka Wojenna? Jak wyobrażamy sobie dywersyfikację dostaw gazu przez „gazoport” bez zdolności do ochrony transportu i samego obiektu? Jak wyobrażamy sobie realizację zobowiązań w ramach NATO bez zdolności do strategicznego odstraszania i transportu na morzu? – pyta w rozmowie z BiznesAlert.pl. – W ten sposób nie odbudujemy naszej potęgi gospodarczej ani nie poprawimy wizerunku na świecie. Krytycy rozbudowy Marynarki nie rozumieją realiów geopolityki, która jest od wieków oparta o morza i oceany.

Marynarka Wojenna nie może służyć wyłącznie do działań na Bałtyku, ale przede wszystkim do projekcji naszych interesów w dalszych częściach świata, tak jak robią to obecnie kraje mające olbrzymi przyrost PKB właśnie poprzez handel i obecność na morzu. Bez naszej obecności na morzach i oceanach nie będzie nas na geopolitycznej mapie świata – kończy ekspert.

Zaczyna się odbudowa floty wojennej RP. W tym tygodniu Marynarka zamówi w polskich stoczniach nowe niszczyciele min Kormoran II i patrolowiec – informuje dzisiejsza Rzeczpospolita. O to, czy w rzeczywistości tak jest zapytaliśmy dra Łukasza Kistera z Instytutu Jagiellońskiego, koordynatora projektu „Dostęp do morza zobowiązuje!”.

– To typowe zagranie PR-owe Ministerstwa Obrony Narodowej, które chce pokazać, że wspiera polski przemysł. Tę informację należy podzielić na dwa oddzielne tematy – twierdzi. – Po pierwsze. Mamy projekt reinkarnacji znanego wszystkim „Gawrona”, który z korwety wielozadaniowej ma stać się okrętem patrolowym. W tym względzie, faktycznie możemy liczyć na osiągnięcie „sukcesu”.  Czekamy tutaj już tylko na oficjalną decyzję Ministra Siemoniaka. Jest to także nadzieja na częściowe uratowanie upadającej Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, której do dokończenia tego projektu udało się zgromadzić licznych partnerów technologicznych. Niepowodzenie jednak tego przedsięwzięcia będzie oznaczało koniec tej stoczni i zmarnowane 15 lat i wiele miliardów złotych.

– Kormoran II, czyli niszczyciele min to z kolei projekt w fazie koncepcyjnej, przy którym mamy wiele różnorodnych, skrzętnie ukrywanych problemów. Zatwierdzone przez ministerstwo projekty są przestarzałe i oprotestowane przez większość ekspertów. Mają po kilkanaście lat i nie spełniają współczesnych standardów – wylicza nasz rozmówca.

– Poza tym próba powierzenia tak ważnego projektu małej – jak na potrzeby budowy okrętów wojennych, Stoczni Remontowej Shipbuilding, to zagranie mające pokazać, że rząd ratuje przemysł. Nie wierzę by ta prywatna gdańska stocznia była w stanie zrealizować tego projektu – dodaje.

– Co najważniejsze, w rzeczywistości nie ma tu mowy o umowie na budowę okrętów Kormoran II. Dokument który zostanie podpisany dotyczy wyłącznie prac wdrożeniowych. Stocznia wcale nie musi zbudować okrętów. Nim dojdzie do podpisania umowy o rzeczywistej realizacji projektu, na przykład w przyszłym roku, może okazać się, że oddamy go którejś z niemieckich stoczni – sumuje Kister. – Stanie się tak dlatego, że okręt ma być wykonany ze stali amagnetycznej, a w tej technologii produkują obecnie tylko Niemcy. To kolejny problem oprotestowany przez znawców tematu.

– Jak wyobrażamy sobie funkcjonowanie dużego państwa z dostępem do morza bez dostępu do kluczowego narzędzia operowania w akwenach wodnych, jakim jest Marynarka Wojenna? Jak wyobrażamy sobie dywersyfikację dostaw gazu przez „gazoport” bez zdolności do ochrony transportu i samego obiektu? Jak wyobrażamy sobie realizację zobowiązań w ramach NATO bez zdolności do strategicznego odstraszania i transportu na morzu? – pyta w rozmowie z BiznesAlert.pl. – W ten sposób nie odbudujemy naszej potęgi gospodarczej ani nie poprawimy wizerunku na świecie. Krytycy rozbudowy Marynarki nie rozumieją realiów geopolityki, która jest od wieków oparta o morza i oceany.

Marynarka Wojenna nie może służyć wyłącznie do działań na Bałtyku, ale przede wszystkim do projekcji naszych interesów w dalszych częściach świata, tak jak robią to obecnie kraje mające olbrzymi przyrost PKB właśnie poprzez handel i obecność na morzu. Bez naszej obecności na morzach i oceanach nie będzie nas na geopolitycznej mapie świata – kończy ekspert.

Najnowsze artykuły