Przemysław Wacławski, wiceprezes PGNiG ds. finansowych opisuje w rozmowie z BiznesAlert.pl porozumienie jego firmy z amerykańską Semprą o nowych dostawach LNG. – Dywersyfikacja pozostaje kluczem. Dzięki niej zwiększamy bezpieczeństwo dostaw i nie pozwalamy, aby jeden gracz zyskał taką pozycję, aby móc szantażować kontrahentów lub manipulować rynkiem i ceną gazu – ocenia.
BiznesAlert.pl: Jakie ma znaczenie porozumienie Sempra-PGNiG, skoro jest wstępne?
Przemysław Wacławski: To porozumienie określa najważniejsze warunki ostatecznego kontraktu: ceny, wolumen, okres obowiązywania, punkty odbioru. Sama umowa jest bardzo szczegółowym dokumentem, więc jego przygotowanie jeszcze potrwa, ale podstawowe założenia są już ustalone.
Dlaczego umowa rusza w 2027 roku?
Należy rozwinąć infrastrukturę potrzebną do rozpoczęcia dostaw po stronie amerykańskiej i polskiej. Chcemy zgrać te działania. LNG dla PGNiG ma pochodzić z dwóch terminali skraplających: Cameron LNG, który musi zostać rozbudowany, i Port Arthur LNG, który dopiero trzeba zbudować. W Polsce natomiast należy zwiększyć możliwość odbioru gazu w postaci skroplonej. Musimy mieć drugi terminal LNG w Zatoce Gdańskiej. Jego uruchomienie planowane jest w 2026, 2027 roku, czyli wtedy, gdy Sempra będzie miała nowe możliwości eksportowe.
Jak plasuje się ten nowy kontrakt w odniesieniu do portfolio PGNiG?
Generalnie nasze umowy na dostawy amerykańskiego LNG są indeksowane do notowań Henry Hub w USA. Nie możemy komentować szczegółów, ale możemy powiedzieć, że PGNiG wykorzystuje arbitraż między cenami w Henry Hub a giełdą TTF w Europie.
Jakie są szanse na reeksport LNG z USA przez Polskę?
Nie musi chodzić tylko o dostawy fizyczne przez Polskę. To jest oczywiście możliwe i mamy ambicję uczynienia z naszego kraju regionalnego ośrodka handlu gazem, szczególnie po rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu, uruchomieniu pływającego terminala w Zatoce Gdańskiej oraz Baltic Pipe. Rozwijamy jednak własną flotę tankowców, która pozwoli nam handlować gazem na całym świecie. To unikalna możliwość i nowy etap dla PGNiG. Chcemy być graczem globalnym. Choć priorytetem jest bezpieczeństwo dostaw do Polski, więc podstawowym kierunkiem pozostanie nasz kraj, to dzięki własnej flocie będziemy mogli wysłać gaz na przykład do Azji, jeśli będzie tam dobra cena.
Jakie są perspektywy bezpieczeństwa dostaw gazu do Polski przed następną jesienią?
Na razie jako Polska jesteśmy zabezpieczeni. Mamy w kraju zapasy gazu sięgające 90 procent pojemności magazynowych. PGNiG zaczęło gromadzić je od razu po inwazji Rosji na Ukrainę – również dzięki temu, że zwiększyliśmy tempo odbioru ładunków LNG. Teraz prawie cała Europa szuka LNG, aby ograniczyć zależność od gazu z Rosji. Ogłaszane są kolejne projekty budowy terminali, trwa poszukiwanie dostawców i statków, żeby przewozić ładunki. My już to mamy.
Polska do niedawna była ogarnięta niekończącą się dyskusją o tym, czy nie warto byłoby jednak wrócić do „taniego” gazu z Rosji. Czy on jest rzeczywiście tani?
Dla Rosji gaz nie jest zwykłym produktem eksportowym. To narzędzie uprawiania polityki. Dlatego trzeba również wycenić skutki tej polityki. Druga rzecz to bezpieczeństwo dostaw. Ryzyko związane z dostawami z Rosji jest zbyt wysokie. Sytuacja z tego roku tego dowodzi. Dywersyfikacja pozostaje kluczem. Dzięki niej zwiększamy bezpieczeństwo dostaw i nie pozwalamy, aby jeden gracz zyskał taką pozycję, aby móc szantażować kontrahentów lub manipulować rynkiem i ceną gazu. Tą drogą powinna pójść Europa.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik