Czy należy spodziewać się niedoborów węgla na składach prywatnych w Polsce? – Zdecydowanie tak – ocenia Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, i zachęca by Polacy zwrócili się po węgiel do krajowych producentów oraz PGE Paliwa i Węglokoksu, które będą teraz musiały przejąć odpowiedzialność za sytuację na rynku.
BiznesAlert.pl: Dlaczego premier dziwi się brakiem woli przedsiębiorców do współpracy w kontekście ustawy o dopłatach do węgla?
Łukasz Horbacz: Dziwi mnie, że premier się dziwi, że sprzedawcy nie chcą współpracować. Mówiliśmy o tym w mediach i bezpośrednio w korespondencji do resortów klimatu oraz aktywów państwowych na poszczególnych etapach przygotowania tej ustawy. Przekonywaliśmy, że ten program nie zadziała i proponowaliśmy rozsądne zmiany. Nic z naszych postulatów nie zostało jednak uwzględnione.
Co Państwo proponowali?
Mówiliśmy, że w przypadku węgla z importu dopłata nie wystarczy. Węgiel importowany kosztuje na składach około 3000 zł. Przedsiębiorca sprzeda węgiel za 1000, dostanie 1000 od rządu a co z trzecim 1000 zł? W przypadku węgla krajowego takie rozwiązanie nie zadziała, bo ma on być dystrybuowany bezpośrednio przez producentów, więc trudno, żeby przedsiębiorca wziął udział w programie, skoro nie będzie mógł tego węgla kupić. Warto zauważyć, że jeszcze kilka tygodni temu węgiel w portach ARA kosztował 320 dolarów i a dolar był po 4,25 zł. Teraz to już około 400 dolarów a dolar kosztuje prawie 5 zł. Ten węgiel to de facto półprodukt wymagający kosztów związanych z jego transportem i przetworzeniem. Mieliśmy też uwagi odnośnie wypłat dotacji. Początkowo słyszeliśmy o jednorazowej wypłacie z wnioskiem w styczniu i wypłatą w marcu. Potem pojawił się pomysł wypłaty w grudniu i marcu. Skład sprzedający 500 ton miesięcznie czekając na zwrot finansowałby program na kwotę 1,5 mln złotych! Taki skład ma przeciętnie cały kapitał obrotowy na poziomie 400-500 tys. zł. Mamy także do czynienia z czymś co nazwałem efektem kasyna. Dopłata na poziomie 1070 zł z budżetem 1,5 mld zł do końca roku wystarczy na 1,4 mln ton. Natomiast, w przypadku zainteresowania przewyższającego przewidziany budżet, kwota dopłaty miałaby maleć proporcjonalnie. W związku z tym, że ludzie na pewno kupowaliby w tak niskiej cenie na zapas, mogłoby się okazać, że wchodząc w taki program przedsiębiorca dostanie połowę dopłaty. Taka propozycja nie mogła spotkać się z uznaniem.
Czy zatem dopłata 3000 zł do zakupów węgla to dobry pomysł?
Nie znamy szczegółów tej ustawy. Sugerowaliśmy rozwiązanie wzorowane na systemie dopłat czy rekompensat dla branży hotelarskiej z czasów pandemii. To są rozwiązania możliwe do dostosowania, to tylko kwestia kwoty. Ciężar administracji zostałby zdjęty z przedsiębiorców. W tej chwili każde rozwiązanie, które w końcu udrożni rynek będzie dobre. Odkąd rząd kilka tygodni temu zakomunikował klientom, aby nie kupowali węgla, bo za chwilę będzie dostępny za 1000 zł za tonę sprzedaż na składach spadła niemal do zera. Rozsądny klient posłuchał w nadziei na promocję. Firmy, które w normalnych warunkach o tej porze roku, tuż przed szczytem sprzedaży w sierpniu i wrześniu miałyby największe możliwe zapasy węgla, teraz nie mogą kupić surowca z Polski a importowanego za blisko 3000 nikt nie chciał kupować na zapas, bo obawiał się, że zaraz będzie konkurował z tańszym węglem obiecanym przez rząd. Mniejsi importerzy prywatni zaczęli początkowo sprowadzać węgiel z nowych kierunków, ale potem wycofali się z zakupów widząc, że nie będą mieli zbytu a składowanie węgla w porcie jest kosztowne. W efekcie, poza deficytem, o którym wszystkim było wiadomo już wcześniej, mamy dodatkowy skumulowany popyt z dwóch miesięcy i jeszcze mniejszą podaż węgla.
Czy należy spodziewać się niedoborów węgla na składach prywatnych w Polsce?
Zdecydowanie tak.
Co ma zrobić Polak szukający węgla na zimę?
W pierwszej kolejności sugerowałbym zadzwonić do najbliższego składu opału. Jeśli tam węgla nie będzie, trzeba się odezwać do krajowych producentów czy państwowych importerów – PGE Paliwa i Węglokoksu, które na pewno zorganizują węgiel, bo dostały taki nakaz. To by oznaczało, że problem został już w dużej mierze rozwiązany. Dlaczego nie mielibyśmy dać wiary tym zapewnieniom? Z prasy dowiedziałem się, że te spółki nie będą sprzedawać nic pośrednikom prywatnym. Dystrybucja, zapewne również detaliczna będzie teraz zarządzana przez gigantów. Jeszcze przed wojną zaczęło się wycinanie prywatnych sprzedawców niesłusznie oskarżanych o spekulację. Czy jednak nie jest spekulacją bezpieczeństwem energetycznym Polaków to co dzieje się teraz? Kto tu jest prawdziwym spekulantem?
Rozmawiał Wojciech Jakóbik
Minister klimatu zapewnia: podaż węgla w Polsce jest zapewniona, bo już płynie