Rosyjski Gazprom może wreszcie odebrać turbinę Nord Stream 1 z naprawy w Kanadzie. Po tygodniach zabiegów Niemiec dotarła ona na ich terytorium, ale Gazprom jej nie odbierze, za to dostawy gazu spadły jeszcze przed tą deklaracją.
– Reżim sankcji w Kanadzie, Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, a także niezgodność obecnej sytuacji z obecnymi zobowiązaniami kontraktowymi Siemensa czyni dostawę turbiny 073 do tłoczni Portowaja niemożliwą – ocenił Gazprom po tygodniach sporów z Niemcami.
Rosjanie przekonywali, że bez tej turbiny gazociąg Nord Stream 1 nie będzie mógł pracować, więc Berlin wymusił na Ottawie zawieszenie części sankcji, by dostawa z naprawy w Montrealu była możliwa. Wówczas Gazprom ocenił, że psują się kolejne turbiny i przez sankcje nie można ich konserwować, więc dostawy po przerwie technicznej z początku lipca spadną. Kiedy dostawy przez Nord Stream 1 spadły do 20 procent jego przepustowości, Niemcy ocenili, że turbina nie jest potrzebna do ich zwiększenia, a działania Rosjan to blef. Kulminacją była wizytacja kanclerza Olafa Scholza w miejscu przechowywania turbiny i jego ocena, że Rosja celowo ogranicza dostawy gazu.
Krytycy działania Gazpromu wskazują, że ogranicza on dostawy gazu od wakacji 2021 roku podsycając kryzys energetyczny w celu sparaliżowania wsparcia Europy na rzecz Ukrainy zaatakowanej przez Rosję. Gazprom wielokrotnie używał argumentu sankcji zachodnich jako przyczyny problemów z Nord Stream 1. Niemcy oceniają, że nie ma podstaw technicznych do ograniczenia dostaw tym szlakiem.
Wojciech Jakóbik