Wobec trudnej sytuacji na europejskim rynku gazu ziemnego, jak doniosły agencje w Wielkiej Brytanii i w Niemczech powróciło zainteresowanie rodzimymi zasobami gazu i ropy, czyli między innymi eksploatacją złóż łupkowych. Dr Paweł Poprawa z AGH w Krakowie w rozmowie BiznesAlert.pl opowiada o szansach na powrót do gazu łupkowego w Europie, a także w Polsce.
BiznesAlert.pl: Rząd brytyjski wycofał zakaz szczelinowania hydraulicznego w Wielkiej Brytanii. Czy to znaczy, że Brytyjczycy przewidują możliwość eksploatacji zasobów łupkowych wobec poważnego deficytu energii? A może to jest wniosek zbyt daleko idący?
Paweł Poprawa: Wycofanie zakazu szczelinowania obrazuje nie tylko przyzwolenie, ale też nadzieję rządu Wielkiej Brytanii na wydobycie gazu ziemnego ze złóż łupkowych w liczących się wolumenach. Sankcje na rosyjski gaz ziemny i ropę naftową powodują pilną konieczność zastąpienia dostaw tego eksportera dostawami z alternatywnych źródeł.
Pobudzana przez Rosjan już od jesieni panika na europejskim rynku gazu powoduje traumatyczne skutki cenowe. Cena gazu ziemnego na giełdach europejskich utrzymywała się latem i wczesną jesienią na poziomie 150-350 euro/MWh, podczas gdy na zrównoważonym rynku powinna nie przekraczać 10-20 euro/MWh. W tej sytuacji oczywistym staje się, że własne wydobycie tego strategicznego surowca nie tylko zapewnia bezpieczeństwo energetyczne, ale też umożliwia utrzymanie cen energii na rozsądnym poziomie.
Warto zauważyć, że wszystkie moratoria na szczelinowanie hydrauliczne, w tym brytyjskie, nie wynikały z negatywnych doświadczeń, lecz były decyzjami podjętymi tymczasowo, na czas zdobycia naukowej wiedzy o możliwym oddziaływaniu wydobycia gazu z takich złóż na środowisko naturalne. I o skali takiego oddziaływania.
Obecnie rząd brytyjski ma w dyspozycji liczne raporty środowiskowe, ale też coś znacznie ważniejszego – dwudziestoletnie doświadczenia amerykańskie z eksploatacji złóż łupkowych. W USA odwiercono miliony otworów na złożach łupkowych, w których przeprowadzono szczelinowanie a produkcja z nich osiągnęła skalę gigantyczną. Amerykańska produkcja ropy łupkowej osiąga wolumen ok. 10 procent globalnego wydobycia tego surowca. W tej sytuacji podstawowy argument krytyków gazu łupkowego, stwierdzający że jest to nowa, jeszcze niesprawdzona technologia, staje się zupełnie nieuzasadniony. Nic więc dziwnego że w wobec obecnego kryzysu spowodowanego niedoborem gazu ziemnego na rynkach globalnych i co za tym idzie, ograniczeń jego dostępności oraz anomalii cenowych – rząd brytyjski stara się korzystać z krajowych zasobów.
Jakie są zasoby gazu łupkowego w Wielkiej Brytanii i gdzie się znajdują?
Wstrzymanie poszukiwań po odwierceniu bodajże dwóch otworów (dla porównania w jednym basenie łupkowym w Polsce odwiercono 66 takich otworów) zatrzymało proces rozpoznania zasobów brytyjskich złóż. Dlatego jest bardzo duży zakres niepewności co do wielkości zasobów i możliwego rocznego wydobycia.
W Anglii występuje kilka basenów naftowych, najprawdopodobniej zwierających złoża gazu łupkowego i ropy łupkowej. Największy potencjał ma karboński basen Bowland w północnej części Anglii. Zależnie od źródła zasoby gazu ziemnego technicznie możliwego do wydobycia oceniane są na ok. 1000-8000 mld m sześc. Dla porównania łączna roczna konsumpcja gazu w całej Unii Europejskiej wynosi ok. 400-500 mld m sześc. Taka jest natura złóż łupkowych – jeśli już występują, to z uwagi na ich dużą regionalną rozciągłość – ich zasoby są zwykle bardzo duże.
Z kolei w Niemczech także pojawiają się głosy, że trzeba zwrócić się do krajowych zasobów łupkowych. Czy to znaczy, że jedną z perspektyw niemieckiej energetyki może być gaz i ropa z łupków?
Trzeba na to patrzeć z dwóch stron – realizmu złożowego oraz realizmu polityczno-społecznego. W Niemczech nie wykonano ani jednego otworu poszukiwawczego dedykowanego złożom łupkowym, więc wiedza o nich jest bardzo ograniczona. Niemniej z pośrednich przesłanek można zakładać, że złoża takie występują w północnych i zachodnich Niemczech. Droga do ich rozpoznania i udostępnienia jest jednak daleka. To samo zresztą dotyczy Wielkiej Brytanii. Nawet przy uproszczeniu biurokratycznych procedur osiągniecie znaczącej skali wydobycia surowca wymagałoby minimum pół dekady. Nie jest to więc rozwiązanie natychmiastowe, a taka jest potrzeba.
W przypadku Niemiec trudniejsze wydaje mi się jednak osiągnięcie konsensusu polityczno-społecznego, który pozwoliłby na akceptację dla eksploatacji złóż łupkowych. To trochę jak z energetyką jądrową. Stopień tresury ideologicznej był w Niemczech tak zaawansowany, że trudno dziś przekonać społeczeństwo, że energetyka jądrowa jako zero emisyjna, w sensie gazów cieplarnianych, jest najbardziej efektywnym źródłem energii dla czasów transformacji.
Podobnie jest ze złożami łupkowymi – utrwalono w Niemczech stereotyp, że nowa, niesprawdzona technologia jest zbyt ryzykowna by zezwolić na jej stosowanie. Co zabawne, wprowadzenie moratorium na szczelinowanie hydrauliczne uzmysłowiło niemieckim decydentom, że w basenie dolnosaksońskim było ono rutynowo stosowane od dziesięcioleci na złożach gazu zamkniętego (tight gas). Co wcale nie osłabiło zapału ideologicznego sprzeciwu wobec łupków. Myślę że Niemcy nie rozpoczną na razie prac na tego typu złożach, może dopiero pod wpływem ewentualnego sukcesu w którymś z europejskich krajów.
Natomiast nic nie przeszkadza niemieckim politykom i konsumentom, że będą tej zimy sprowadzać ze Stanów Zjednoczonych LNG pochodzący ze złóż łupkowych. Cóż, szczelinowanie hydrauliczne póki co hen daleko za oceanem nie jest im już tak straszne.
Najbardziej zaawansowana w prace nad przygotowaniem eksploatacji złóż łupkowych kilkanaście lat temu była Polska. Wycofaliśmy się z tego, a przyczyną podobno były odmienne geologiczne warunki naszych łupków, do których niedostosowana była technologia szczelinowania. Faktem jest, że po próbach szczelinowania przepływy gazu w odwiertach były słabe…
Polskie łupki poległy przede wszystkim od swego pierwotnego sukcesu, którego skala była nieuzasadniona. Wejście w 2009 roku do Polski na poszukiwania gazu łupkowego największej firmy paliwowej na świecie, tj. koncernu ExxonMobil, zwróciło uwagę całego światowego przemysłu naftowego. W ślad za ExxonMobil Polską zainteresowały się nieomal wszystkie większe firmy globalne. W przemyśle naftowym jest jednak taka niepisana zasada: giganci poszukują złóż gigantycznych, firmy średnie złóż średnich, zaś firmy małe złóż małych. Gdy okazało się, że nie mamy złóż tak wielkiej skali jak niektórzy inwestorzy oczekiwali, to super-giganci przemysłu naftowego, tj. ExxonMobil, Chevron, ConocoPhillips czy Total, zrezygnowali z poszukiwań. To niestety szybko stworzyło powszechne, acz nieuzasadnione wrażenie porażki poszukiwań złóż łupkowych. Bardzo szybko to wrażenie zaczęło ograniczać podaż kapitału z rynków finansowych dla mniejszych firm, które wciąż chciały kontynuować poszukiwania.
Do tego dołożyły się kolejne czynniki. Polscy politycy rozpoczęli rekonstrukcję systemu regulacyjno-fiskalnego, stwarzając po stronie inwestorów niepewność co do warunków biznesowych. Wkrótce, w 2014 roku nastąpiło też załamanie cen ropy naftowej, pośrednio wpływające na rynek gazu ziemnego, powodujące obniżenie rentowności każdego projektu naftowego. Było to szczególnie destruktywne dla projektów kapitałochłonnych o podwyższonym poziomie ryzyka, w tym dla polskich łupków.
Osiągnięte w latach 2010-2015 wyniki poszukiwań łupkowego gazu ziemnego i łupkowej ropy naftowej w Polsce były ogólnie rozczarowujące, ale nie koniecznie negatywne. Wprawdzie okazało się, że duża część obszaru objętego poszukiwaniami, np. Lubelszczyzna, Podlasie, Mazowsze czy pogranicze polsko-rosyjskie na północ od Mazur mają bardzo ograniczony potencjał. Jednak w obszarze pomorskim na zachód Trójmiasta uzyskano zachęcające wyniki. Nie udowodniły one wówczas ekonomicznej opłacalności eksploatacji złóż łupkowych na tym obszarze, ale pozwoliły zdefiniować potencjał dla dalszej poprawy wyników testów złożowych. Dotyczy to przede wszystkim koncepcji eksploatacji dwóch sąsiadujących ze sobą warstw złożowych jednocześnie, podczas gdy wcześniej testowano każdą z nich z osobna. Ponadto byłoby to projektowanie szczelinowania pod wydobycie ropy naftowej a nie, jak to robiono, gazu ziemnego, co w praktyce ma istotne znaczenie.
Kluczowe są jednak zmiany ekonomicznego tła, jakie zaszły w ostatniej dekadzie od czasu wyjścia z Polski dużych firm naftowych. Średnia wydajność produkcyjnego otworu wiertniczego na amerykańskich złożach łupkowych wzrosła w tym czasie około trzykrotnie. Jednocześnie średnie koszty pojedynczego otworu spadły o około połowę. Dodatkowo gwałtowny wzrost cen ropy naftowej i gazu ziemnego w ostatnim roku bardzo zwiększa rentowność poszczególnych projektów poszukiwawczych. Zatem coś, co dekadę temu było nieekonomiczne, dziś może być opłacalne.
Czy wraca zainteresowanie polskimi łupkami?
Obszar na Pomorzu na zachód od aglomeracji trójmiejskiej ponownie skupia zainteresowanie inwestorów. Obecnie w obszarze tym koncesje poszukiwawczo-wydobywcze posiada polska firma Baltic Shale. Niewykluczone że znajdzie zagranicznych partnerów kapitałowych do przeprowadzenia nowej fazy testów złożowych. Pewnym ograniczeniem dla koniecznego pozyskiwania kapitału inwestycyjnego pozostaje to, że europejskie instytucje finansowe stają się coraz bardziej nieprzychylne dla finansowania projektów paliw kopalnych. Zaś na amerykańskich inwestorów chwilowo psychologiczny wpływ ma poczucie ryzyka związanego z wojną w Ukrainie. Niemniej z dużą pewnością można spodziewać się, że potencjał polskich złóż łupkowych wkrótce zostanie szczegółowiej zweryfikowany. A biorąc pod uwagę potencjalną skalę wydobycia z takich złóż, ewentualny sukces byłby bezcenny w czasach niestabilnych rynków energetycznych.
A to „niedostosowanie amerykańskiej technologii szczelinowania do naszych łupków”?
Co do tego pytania, uważam, że to nie był problem. Każdy basen naftowy i każda formacja łupkowa na świecie mają swoją specyfikę. Poszczególne baseny w USA i Kanadzie różnią się między sobą, podobnie jak nasz basen bałtycki od nich. Najbliższym, produkującym gaz i ropę naftową analogiem w Północnej Ameryce, dla basenu bałtyckiego jest chyba Utica. W szczegółach zawsze dokonuje się lokalnych modyfikacji technologicznych w poszukiwaniu najbardziej optymalnego rozwiązania, ale pryncypia pozostają podobne.
Rozmawiała Teresa Wójcik
Gaz łupkowy zamiast atomu i Nord Stream 2? Ponadpartyjny sprzeciw wobec pomysłu z Bundestagu