J. Perzyński: Niemcy chcą skończyć z zależnością gospodarki od Chin

5 października 2022, 07:30 Energetyka

Wnioski z rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz niemieckiej Ostpolitik (niem. polityka wschodnia) wyraźnie pokazują, że tolerowanie wszystkich działań Putina jedynie zachęciły go do jeszcze bardziej agresywnej polityki wobec innych krajów. Stanowisko Berlina wobec Rosji i pomocy Ukrainie ewoluuje w dobrym kierunku, jednak na horyzoncie już pojawiło się kolejne wyznanie w postaci Chin i zależności Niemiec od ich gospodarki. Z uwagi na coraz bardziej agresywne działania Pekinu wobec Tajwanu skłaniają rząd Olafa Scholza do ponownego przemyślenia swojej polityki gospodarczej wobec Państwa Środka – pisze Jacek Perzyński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Fot. Freepik

Chińskie firmy nadal kontynuują swoją politykę, polegającą na wykupywaniu strategicznie ważnych obiektów infrastrukturalnych. Obecnie chiński gigant żeglugowy Cosco zamierza przejąć 35 procent udziałów w porcie w Hamburgu. Chińczycy twierdzą, że dzięki temu terminal kontenerowy stanie się głównym węzłem przeładunkowym w Europie dla największej na świecie firmy żeglugowej. Jednak niemieckie ministerstwo gospodarki ma pewne zastrzeżenia odnośnie tej transakcji i może nie wydać zgodny na sprzedaż udziałów w porcie w Hamburgu.

Port w Hamburgu, największy port morski Niemiec, uważany jest za bramę kraju na światowe rynki, ale przede wszystkim jest to brama do Chin, które są największym klientem niemieckiego portu. Tylko w pierwszej połowie 2022 roku przybyło tu ponad 1,3 miliona kontenerów z Chin.

Zależność Niemiec od rosyjskiego gazu okazała się piętą achillesową po inwazji Rosji na Ukrainę. Ta świadomość skłoniła Berlin do zrewidowania także stosunków tego kraju z Chinami, w szczególności z powodu coraz bardziej agresywnych działań wobec Tajwanu. Jednak takie działania mogą nie uzyskać aprobaty rodzimych przedsiębiorstw – obecnie w Chinach działa około 5000 niemieckich firm.
Koniec naiwności?

Niemiecki minister gospodarki i wicekanclerz Robert Habeck z Partii Zielonych już zapowiedział bardziej zdecydowaną politykę handlową wobec Chin. Po spotkaniu ministrów gospodarki G7 w połowie września Habeck oświadczył: „Czas naiwności wobec Chin minął”.

W maju Habeck odmówił Volkswagen Group gwarancji na inwestycje w Chinach, co wywołało prawdziwy szok, ponieważ przez dziesięciolecia działalność niemieckich firm w Państwie Środka była wspierana gwarancjami zarówno inwestycji, jak i eksportu.

Niemiecki rząd nie chce już zachęcać własnych firm do rozwijania działalności w Chinach. Ekspert ds. Chin Tim Rühlig z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (DGAP) podkreśla: „W niedalekiej przyszłości, jeśli niemieckie firmy będą chciały inwestować i handlować z Chinami, prawdopodobnie zrobią to na własne ryzyko i nie będą już mogły polegać na gwarancjach i zabezpieczeniach rządowych”.

Jednak zmiana nastawienia Berlina i tak nie powstrzymuje niemieckich firm do kolejnych inwestycji. Według badania Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego (IW), niemiecki przemysł zainwestował w Chinach około 10 miliardów euro tylko w pierwszej połowie tego roku – to rekordowa liczba.

W szczególności producenci samochodów i firmy chemiczne nadal umacniają swoją pozycję na chińskim rynku. Według badań opublikowanych przez Rhodium Group, czterej czołowych gigantów przemysłowych, jak producenci samochodów np. Volkswagen, BMW, Mercedes oraz firma chemiczna BASF odpowiadają za jedną trzecią bezpośrednich inwestycji europejskich w Chinach.

A może zależność jest przeszacowana?

Według prezesa Europejskiej Izby Handlowej Jörga Wuttke, 80 procent europejskich inwestycji w Chinach jest dokonywanych przez zaledwie 10 dużych europejskich firm. Wuttke zauważa: „Inne przedsiębiorstwa nie wyjeżdżają z Chin, ale są obecnie zainteresowani nowymi inwestycjami w innych krajach i myślą o dywersyfikacji źródeł dostaw”.

Niepokojącym wydaje się, że dziesięć największych europejskich firm jest w dużym stopniu uzależnionych od Chin, wskazując na zależność od Chin w zakresie importu pierwiastków ziem rzadkich, produktów bazowych dla przemysłu farmaceutycznego i systemów fotowoltaicznych. Jednak warto zwrócić uwagę, że zależność od Chin zasadniczo różni się od zależności od rosyjskiej energii. Niemieccy eksperci podkreślają, że: „Mamy rurociąg z ropą i gazem z Rosji. Ale z Chin mamy „rurociąg” z zabawkami, meblami, sprzętem sportowym, odzieżą i obuwiem. Jednak 90 procent tych dostaw można znaleźć gdzie indziej”.

Presja Zielonych

Niemniej jednak w nowym lewicowym rządzie koalicyjnym Niemiec Zieloni wywierają szczególną presję na firmy, aby ponownie przemyślały swoje więzi z Chinami.Na początku września minister spraw zagranicznych AnnalenaBaerbock powiedziała liderom biznesu: „Nie możemy sobie pozwolić tylko na nadzieję, że z tymi autokratycznymi reżimami nie będzie tak źle. Dla niemieckiego rządu i dla mnie osobiście ważne jest, abyśmy przenieśli to, czego nauczyliśmy się dzięki naszej zależności od Rosji, do naszej nowej strategii wobec Chin”.

Ponadto, ministerstwo gospodarki rozważa sposoby zachęcenia firm do zwrócenia się do innych krajów azjatyckich. W tym procesie niemiecki państwowy bank rozwoju KfW Bank ma zbadać, czy rodzime firmy mogłyby ograniczyć swoje inwestycje w Chinach i zamiast tego oferować więcej pożyczek dla biznesu w krajach o niższych kosztach produkcji, jak Indonezja, Filipiny, Wietnam.

Jednak dla wielu menedżerów zmiana kursu w ministerstwie gospodarki jest zbyt daleko idąca. Dyrektor Komitetu Azji i Pacyfiku Niemieckiego Biznesu Friedolin Strack powiedział: „Wsparcie rządowe i ochrona biznesu niemieckich firm w Chinach muszą zasadniczo pozostać” oraz podkreślił, że chińskie inwestycje powinny być mile widziane w Niemczech i Europie. Strack nie chciał jednak wypowiedzieć się na temat ewentualnego wykupu części udziałów przez firmę Cosco w porcie w Hamburgu.

Podsumowując, niemiecka polityka energetyczna wobec Rosji tak naprawdę obróciła się przeciwko nim samym. Jednak teraz rząd Olafa Scholza stara się wyciągnąć wnioski z zredukować swoją zależność gospodarczą od Państwa Środka. Warto zwrócić uwagę, że zachodnie firmy już rozpoczęły proces wychodzenia z chińskiego rynku i relokacji swoich fabryk w krajach Azji Południowo-Wschodniej. Ograniczenie kontaktów handlowych z Chinami zapewne będzie bolesne dla niemieckich producentów, ale rozłożenie tego procesu w czasie pozwoli zmniejszyć koszty nagłego wycofania firm. Napięcia w Cieśninie Tajwańskiej jedynie mogą przyspieszyć ten proces.

Bogusz: Strach przed demokracją łączy Chiny i Rosję (ROZMOWA)