W Szwecji powstaną nowe reaktory jądrowe – takie zapewnienie padło z ust Ebby Busch, przewodniczącej Chrześcijańskich Demokratów, w trakcie prezentacji programu nowego rządu. Jak wyglądał będzie szwedzki zwrot ku atomowi i czy będzie to zmiana trwała? – zastanawia się Maciej Giers z Esperis Consulting.
W poniedziałek 17 października szwedzki parlament udzielił wotum zaufania przewodniczącemu Umiarkowanych Ulfowi Kristerssonowi. W skład nowego centro-prawicowego rządu wejdą trzy partie – Umiarkowani, Chrześcijańscy Demokraci oraz Liberałowie, którzy jeszcze do niedawna walczyli o to by znaleźć się nad progiem wyborczym. Porozumienie z Tidö, ustanawiające program nowego szwedzkiego rządu, podpisali również Szwedzcy Demokraci, którzy mimo tego, że zdobyli najwięcej głosów z wymienionych partii, do rządu nie weszli.
Samo porozumienie zwiastuje oczekiwany zwrot Szwecji ku energetyce jądrowej. Koalicjanci zapowiadają zmianę celu klimatycznego Szwecji z obecnego „100 procent źródeł odnawialnych” na „100 procent źródeł niekopalnych”.
Sformułowanie takie oprócz rozwijanych energetyki jądrowej czy fotowoltaiki dopuszczałoby naturalnie atom, który nie jest źródłem odnawialnym, ale niekopalnym owszem. W kwestii samego atomu zapowiadają oni głęboką reformę prawa energetycznego i środowiskowego. Zniknąć mają zapisy ograniczające budowę nowych reaktorów do obszaru obecnych elektrowni (tj. Ringhals, Oskarshamn, Forsmark), dopuszczalnej maksymalnej ilości operujących reaktorów (obecnie limit ten wynosi dziesięć) oraz zakazie restartu wygaszonych już reaktorów. Sam państwowy Vattenfall ma niezwłocznie przystąpić do planowania budowy nowych bloków jądrowych w Ringhals oraz innych lokalizacjach, ma być też przeprowadzone badanie możliwości ponownego uruchomienia reaktorów Ringhals 1 i 2. Dodatkowo ułatwione mają zostać procesy środowiskowe i pozwoleniowe dla nowych reaktorów i stworzone przepisy umożliwiające budowę w Szwecji SMR. Za zmianami w prawie mają też konkretne fundusze – państwowe gwarancje kredytowe wynoszące nawet 400 mld SEK (ok. 35,9 mld dolarów) mają być dostępne również dla nowych elektrowni jądrowych. Centro-prawicowa koalicja zdaje się mieć też zakusy na zabezpieczenie wprowadzonych porządków na dłużej – w bliżej nieokreślony sposób miałaby zostać zakazana interwencja polityczna w działanie elektrowni jądrowych, w taki sposób, że te miałyby działać tak długo, jak uzasadnione jest to technicznie.
W liczącym ponad 60 stron porozumieniu energetyce wiatrowej, fotowoltaice i hydroenergetyce poświęcono zaledwie trzy akapity, nieporównywalnie mniej miejsca niż energetyce jądrowej. Nie dziwi to w kontekście wyniesienia atomu na jeden z czołowych tematów debaty przedwyborczej przez idącą po władzę centro-prawicę. Przygotowania do zmiany kursu Szwecji wobec atomu w razie zwycięstwa ówczesnej opozycji widać już było pod koniec 2019 roku. Wtedy to tworzące obecny, nowy rząd partie zerwały tzw. porozumienie energetyczne –ponadpartyjne porozumienie podpisane przez największe szwedzkie partie polityczne, gwarantujące rozwój polityki energetycznej w ustalonym kierunku niezależnie od zmieniających się rządów. Powodem wyjścia z porozumienia był plan (wcielony później w życie) wygaszenia reaktora Ringhals 1 oraz postulat zmiany zapisu celu „100 procent OZE” na „100 procent źródeł niekopalnych”. Od tamtego czasu rozwój energetyki jądrowej stał się sztandarowym postulatem centro-prawicy, a szczególnie Umiarkowanych. I nie sposób nie odnieść wrażenia, że w kontekście wyborów z 11 września kryzys energetyczny spadł koalicji niejako z nieba… Pozwolił on zaprezentować energetykę jądrową, jako stałe, tanie i bezpieczne źródło energii, a wygaszanie reaktorów przez rząd Socjaldemokratów – jako przyczynę wszystkich problemów. Temat stał się na tyle ważny, że walczący o reelekcję gabinet Socjaldemokratów, tradycyjnie posiadających niejednoznaczny stosunek do atomu, zaczął pod koniec kadencji wykonywać ruchy w celu pozyskania części proatomowego elektoratu. Ówczesny minister energii stwierdził, że inwestycje w energetykę jądrową mają być w Szwecji mile widziane, mimo że zaledwie kilka tygodni wcześniej przekonywał, że nie uważa atomu za dobre rozwiązanie dla tego kraju. Podobnego zdania była również ówczesna premier Magdalena Andersson. Mimo to rząd m.in. zlecił Urzędowi ds. Energetyki przeprowadzenie analizy prawnej przepisów i wysunięcia propozycji zmian pod katem budowy w Szwecji SMR. Tym samym, jak na ironię, reformy proatomowego centro-prawicowego rządu będą po części kontynuacją nerwowych ruchów raczej sceptycznych wobec tego źródła energii Socjaldemokratów…
Otwartymi kwestiami pozostaje wykonalność tego ambitnego planu i jego trwałość. Należy pamiętać, że zaproponowane w porozumieniu z Tidö reformy nie będą realizowane przy ponadpartyjnej zgodzie. Lewica, Partia Zielonych, potencjalnie Socjaldemokraci, a nawet Centrum (będące do 2018 roku częścią tzw. Sojuszu z partiami obecnie tworzącymi rząd) są przeciwne rozbudowie atomu w Szwecji. Sformalizowana, ponadpartyjna polityka energetyczna w Szwecji przestała z kolei istnieć trzy lata temu. Pozostaje więc mieć jedynie nadzieję, że nowy, proatomowy kurs centro-prawicowego rządu zostanie w jakiś sposób uzgodniony z opozycją lub też następny rząd nie zdecyduje się na całkowity odwrót od polityki poprzedników. Ponadpartyjna zgoda (lub przynajmniej tolerancja decyzji rządu Kristerssona) wydaje się konieczna, bowiem nawet gdyby Vattenfall przystąpił do planowania nowych bloków jądrowych w Szwecji jeszcze dziś, projekt ten realizować będą co najmniej dwa następne rządy.