Całus: Rosyjski przewrót polityczny w Mołdawii byłby problemem dla Ukrainy (ROZMOWA)

28 lutego 2023, 07:30 Bezpieczeństwo

– Zmiana władzy w Mołdawii na taką, która byłaby otwarta na współpracę z Moskwą, dawałaby Rosjanom możliwość oddziaływania na Ukrainę od strony zachodniej – mówi Kamil Całus, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Ulica w Naddniestrzu. Fot. Wikimedia Commons.
Ulica w Naddniestrzu. Fot. Wikimedia Commons.

BiznesAlert.pl: Czy możliwy jest inspirowany przez Rosję przewrót polityczny w Mołdawii?

Kamil Całus: Rosja od lat jest zainteresowana tym, żeby w Kiszyniowie zasiadał rząd prorosyjski lub przynajmniej taki, który gwarantowałby, że Mołdawia nie będzie się skutecznie integrowała ze strukturami Zachodu, przede wszystkim z Unią Europejską. Jeśli chodzi o cele polityczne Rosjan, taka wola występuje. Ona oczywiście wzrosła po 24 lutego 2022 roku, Rosja bardzo chętnie widziałaby taką zmianę w Kiszyniowie. Po pierwsze byłby to sukces wizerunkowy, który przydałby się Rosjanom w przypadku braku większych sukcesów w wojnie na Ukrainie. Po drugie, zmiana władzy w Mołdawii na taką, która byłaby otwarta na współpracę z Moskwą, dawałaby Rosjanom możliwość oddziaływania na Ukrainę od strony zachodniej. Nie mówię tutaj o ruchach wojskowych, ale jeśli Mołdawia przeszłaby na stronę rosyjską, byłby to problem dla Ukraińców.

Czy Rosjanie planują działania dywersyjne na terenie Mołdawii?

Rosja przygotowywała lub rozpatrywała takie działania. Informacje o tym, że takie plany powstają, pojawiały się już kilka miesięcy temu. Były przecieki do mediów, pojawiały się publikacje dziennikarzy śledczych i doniesienia o rosyjskich analitykach, którzy przygotowują takie analizy. Nie znamy jednak odpowiedzi na pytanie, na ile realne są te plany.

Oczywiście Moskwa mogłaby próbować to zrobić. Możemy sobie wyobrazić wysłanie do Mołdawii jakichś grup dywersyjnych z fałszywymi dokumentami, bronią itd. Można by się spodziewać również wykorzystania przez Rosję sił prorosyjskich, szczególnie partii biznesmena i polityka Ilana Șora (Partia Șor – przyp. red.), który obecnie przebywa w Izraelu i organizuje regularne, ale nieliczne protesty. Należy zadać sobie jednak pytanie, co takie działania dywersyjne miałoby Rosji dać. Jeśli dywersanci mieliby skupiać się na przejęciu kontroli nad budynkami rządowymi, nie byłoby to przecież jednoznaczne z przejęciem władzy. Grupa dywersantów, bez wyraźnego społecznego poparcia – a takiego dla ich działań w Mołdawii nie ma – nie może ot tak podporządkować sobie kraju.

W tej chwili nie widzę gruntu, na którym Moskwa mogłaby skutecznie przejąć władzę w Mołdawii na drodze dywersji. Udałoby się zdestabilizować sytuację, doprowadzić do jakiegoś chaosu, ale przejęcie władzy nie byłoby proste. Możliwe jednak, że już sam chaos, sama destabilizacja sytuacji w Mołdawii była dla Rosji celem samym w sobie.

Czy Mołdawia może podejmować działania mające na celu zmniejszenie wpływów rosyjskich w Naddniestrzu?

Mołdawia nie ma zbyt wielu instrumentów pozwalających na zmniejszanie wpływów rosyjskich w Naddniestrzu, dlatego, że mają one kilka poziomów. Po pierwsze są to wpływy wojskowe. Znajdują się tam wojska, nieliczne, ale zawsze, oraz kadra oficerska, która jest bezpośrednio związana z tzw. armią naddniestrzańską. Rosja częściowo kontroluje tę armię, więc tutaj Mołdawia nie jest w stanie zrobić wiele. Co nie znaczy, że nie robi nic. W 2014 roku Kiszyniów wprowadził obostrzenia dotyczące rotacji wojsk rosyjskich w Naddniestrzu. Do tego momentu, Rosjanie dokonywali rotacji według własnego uznania, czyli raz na jakiś czas wysyłali tam nowych oficerów i żołnierzy. Od 2014 roku to jest utrudnione, Mołdawianie pozwalają tylko na rotację części wojsk stanowiących komponent sił pokojowych, na które zgodzili się jeszcze w 1992 roku. Jednocześnie Kiszyniów blokuje rotację tzw. Grupy Operacyjnej Wojsk Rosyjskich w Naddniestrzu, która z perspektywy Mołdawii znajduje się tam nielegalnie. Rosja nie może wymieniać żołnierzy na masową skalę, dlatego też na potrzeby uzupełniania składów szeregowych wykorzystuje się lokalną ludność z rosyjskimi paszportami po przeszkoleniu wojskowym w armii naddniestrzańskiej. To właśnie robi Mołdawia na poziomie ograniczania wpływów rosyjskich w wymiarze wojskowym, choć nie jest to bardzo znaczące.

Jeśli chodzi o wpływy polityczne, tutaj niewiele można zrobić. Szczególnie, że te rosyjskie w Naddniestrzu są silnie powiązane z kwestiami ekonomicznymi. Gospodarka naddniestrzańska opiera się na darmowym gazie, który płynie z Rosji. Dopóki tak się dzieje, Mołdawia nie za bardzo może zaproponować regionowi żadnej zachęcającej go alternatywy.

Na przestrzeni lat Mołdawia uzależniła się od gazu z Rosji, przez co mierzyła się z szantażem Gazpromu. W jaki sposób Kiszyniów dywersyfikuje źródła energii, aby wypełnić miks energetyczny?

Od grudnia 2022 roku Mołdawia radzi sobie bez gazu z Rosji. Głównym dostawcą tego surowca jest Energocom, firma należąca do mołdawskiego skarbu państwa. Posiada ona gaz zgromadzony w Rumunii i na Ukrainie, ponieważ Mołdawia nie posiada zbiorników podziemnych. Ten gaz trafił tam z różnych źródeł. Energocom od miesięcy skupował gaz od różnych dostawców europejskich i pompował go do wspomnianych zbiorników. Wiemy, że udało się w ten sposób zgromadzić około 300 milionów m sześc., co jak na warunki mołdawskie oznacza sporo. Jest to ilość, która spokojnie wystarczy na 2-3 miesiące zimowe w przypadku prawobrzeżnej Mołdawii. To jest rozwiązanie, które obecnie stosuje Kiszyniów.

Rozmawiał Jędrzej Stachura

Ukraina już gromadzi zapasy gazu na zimę. Europa powinna dalej oszczędzać