Ropa Brent zyskała na wartości na otwarciu giełd 3 kwietnia prawie pięć dolarów po tym, jak państwa porozumienia naftowego OPEC+ ogłosiły plan dodatkowych cięć wydobycia wróżących spadek podaży. USA są innego zdania i krytykują potęgi naftowe, bo obawiają się wzrostu inflacji.
Państwa OPEC+ z Arabią Saudyjską i Rosją na czele ogłosiły łączne cięcia dobrowolne o dodatkowe 1,6 mln baryłek dziennie od maja do końca 2023 roku. Ropa Brent podrożała w poniedziałek, 3 kwietnia z około 78 do 84 dolarów za baryłkę.
Ruch OPEC+, którego przedstawiciele spotkają się trzeciego kwietnia na posiedzeniu wspólnej ministerialnej komisji monitorującej (JMMC), zapowiada ograniczenie podaży z państw porozumienia naftowego. Ma ono na celu koordynację polityki wydobywczej w celu utrzymania wyższej ceny baryłki. Oznacza to, że OPEC+ obawia się spadku popytu: przez kryzys finansowy albo problemy gospodarki chińskiej. Pomysłodawcy tego ruchu nazywają go wyprzedzającym.
– Uznajemy, że ta redukcja nie jest obecnie słuszna, biorąc pod uwagę niepewność na rynki – podał Biały Dom zapowiadając dalsze działania na rzecz zapewnienia niższych cen ropy na rynku. Jedno z narzędzi to uwalnianie ropy z amerykańskich rezerw strategicznych. Amerykanie obawiają się, że ruch OPEC+ podniesie ceny na stacjach, a razem z nimi inflację notującą rekordy na świecie.
Kommiersant/Reuters/Wojciech Jakóbik
Zaskakujący ruch potęg naftowych może zwiastować kryzys i podnieść ceny na stacjach