icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Przybyszewski: Irański program jądrowy i rakietowy nie zwalnia

– Na powrót do JCPoA (porozumienie nuklearne – przyp. red.) nie ma szans, bo zdjęcie amerykańskich i europejskich sankcji na Iran oznaczałoby wsparcie Rosji w wojnie z Ukrainą. Poza tym, władze w Teheranie nie wejdą dwa razy do tej samej rzeki. Wolą przeczekać – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i analityk NaviRisk.

Irańskie władze wydają się doskonale wiedzieć, że jakikolwiek powrót do JCPoA został pogrzebany – wsparcie udzielane Rosji jest tu tylko jedną z wielu przeszkód. Inną, równie ważną, jest to, że elity u władzy nie mogą sobie pozwolić na błazenadę związaną z kolejnym zbliżeniem z Zachodem, gdy uwarunkowania geopolityczne Iranu w stosunku do Zachodu w zasadzie nie zmieniły się. Najchętniej Teheran zaczekałby, aż przywództwo USA nad Zachodem uległoby degradacji lub upadkowi. Nie wie, czy się tego doczeka – bo któż by wiedział, co przyszłość przyniesie? Dlatego właśnie irański program jądrowy nie zwalnia. Choć wciąż władze Islamskiej Republiki twierdzą, że jest on czysto pokojowy i ma charakter cywilny, to nie ma co się oszukiwać: wolą być gotowi na ewentualną konieczność posiadania gotowych głowic jądrowych w celu utrzymania istniejącego w Iranie porządku ustrojowego. W sporym stopniu przemawia za tym też wyczucie czasu w “ujawnianiu” w zachodnich mediach informacji nt. postępów w irańskim programie jądrowym.

Łączenie doniesień o programie jądrowym i pocisków balistycznych

Kilka dni temu pojawiła się w naszych mediach informacja, że odkryto “nowy” obiekt irańskiego programu jądrowego nieopodal zakładów wzbogacania w Natanz. Nowa budowla jest jednak ulokowana pod ziemią, głęboko pod pobliskimi górami. Podobno na tyle głęboko, że ciężko byłoby dokonać skutecznych zniszczeń przy pomocy istniejącego uzbrojenia stworzonego specjalnie do takich celów (bomb penetrujących).

Informacja ta nie jest jednak żadną “nowinką”. Obiekt ten powstawał bowiem już od kilku lat, a pierwsza w otwartym dostępie analiza nt. głębokości wykopów była dostępna już dwa lata temu. Władze Iranu twierdzą, że w podziemnych tunelach znajdzie się bezpieczniejsze miejsce do montowania wirówek, niż to, które zostało zniszczone w 2020 roku w wyniku sabotażu. Widać jednak, że budowa jest wynikiem zarówno sabotażu, jak i zwiększonej presji wywołanej przez sankcje. Najlepszy dowód na to znajduje się właśnie w tych górach – pierwsze tunele tam ukończono ok. 2007 r., czyli u szczytu poprzedniej eskalacji napięć w związku z irańskim programem jądrowym. Iran najpewniej zadeklaruje MAEA, że w tym obiekcie nie ma żadnej podziemnej hali, która byłaby na tyle duża, aby można tam było wzbogacać uran. Same dane wywiadowcze mogą tutaj również nie wystarczyć: obrazowanie satelitarne nie powie nam bowiem, czy wykopano tunel, czy halę. Obecnie Iran twierdzi, że będzie współpracował z MAEA, ale nie wiadomo w jakim zakresie i czy na pewno będzie się dało wszystko dokładnie sprawdzić.

Dlaczego więc teraz o tym znów czytamy? Powody są dwa: po pierwsze, irański potencjał wzbogacania uranu wzrósł znacząco i czas produkcji kilku głowic skrócił się znacząco. Mówi się o około miesiącu potrzebnym do wyprodukowania niezbędnej ilości wzbogaconego uranu dla kilku głowic. Oczywiście, sam materiał nie wystarczy, bo potrzebna byłaby jeszcze konstrukcja głowicy, przetestowanie jej, sprawdzenie systemu wynoszenia. W tym ostatnim, czyli w programie pocisków balistycznych, również obserwujemy postępy – i to jest ten drugi powód. Dzisiaj bowiem przetestowano nowy pocisk na paliwo ciekłe, Chorramszahr-4 (czyli czwartej generacji), ochrzczony nazwą “Chejbar”. Zadeklarowany zasięg to 2-4 tys. Km. Waga głowicy bojowej ma wynosić 1,5 tony i osiągać prędkość 8 machów, przy czym trafienie w cel ma być z dokładnością do 5 metrów. Co interesujące, niektórzy eksperci zauważyli, że głowica bojowa ma małe silniki korygujące lot, które być może Iran powielił na bazie domniemanych rozwiązań północnokoreańskich. Ogólnie, ta nowa generacja pocisku ma być skuteczniejsza w zwalczaniu systemów obrony przeciwlotniczej, a dzięki zastosowaniu paliwa ciekłego będzie mogła być szybciej gotowa do startu i w trakcie lotu zwiększać swoją prędkość i lepiej regulować wysokość, a zatem i tor lotu. Możliwe jest też, że pocisk wyposażony jest w systemy restartujące i wyłącznik awaryjny. Pocisk mógłby również być bezpieczniej transportowany na większe odległości, także po trudniejszym terenie, ponieważ tankowanie paliwa odbywa się dopiero przed wystrzałem.

Wypuszczenie zatem odpowiednio niedawno doniesień na temat kontynuacji budowy nowego obiektu w Natanz w publikacjach utrzymanych w tonie “odkrycia” miało na celu skojarzenie przez opinię publiczną (oraz przez decydentów) tej podziemnej budowli z nowym pociskiem balistycznym. Oczywiście zabieg ten nie jest nieuzasadniony – trudno oczekiwać przy dzisiejszym natłoku informacji, aby czytelnik czy widz pamiętał o tym, co odkryto 3 czy 2 lata temu.

Perspektywy

Choć doszło w ostatnim czasie do zmiany na stanowisku sekretarza Najwyższej Rady Bezpieczeństwa, które po dekadzie opuścił kontradmirał Ali Szamchani, to osoba piastująca je po nim obecnie, kontradmirał Ali Akbar Ahmadian, nie wniesie większych zmian. Ahmadian w ostatnich latach miał szansę rozwijać sieć kontaktów i znajomości bardziej w tle, z dala od polityki, skupiając się na swoim rozwoju profesjonalnym, naukowym i przekrojowym podejściu do bezpieczeństwa narodowego poprzez umiejscowienie się w Centrum Studiów Strategicznych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Choć Ahmadian będzie najpewniej kontynuował założenia strategiczne swoich poprzedników, to jest oczywiście szansa na to, że i on dołoży swoje przysłowiowe “3 grosze” i zaproponuje jakieś nowe pomysły, o ile będzie mógł odpowiednio długo urzędować. Samego Szamchaniego przesunięto bliżej Najwyższego Przywódcy, czyli ajatollaha Alego Chameneiego.

Cywilny program jądrowy jest dla Iranu niezbędny, ażeby móc zbudować bardziej optymalny miks energetyczny oraz do odsalania wody. Choć trudno sobie wyobrazić, aby doszło do irańsko-izraelskiej wojny, a tym bardziej wymiany z użyciem głowic jądrowych, to pamiętać trzeba, że broń jądrowa mogłaby efektywnie “zabetonować” ustrój w Iranie. To, że doszło do zbliżenia saudyjsko-irańskiego też nie jest tu przypadkowe. W obliczu niepewnego dalszego rozwoju stosunków Iranu z Zachodem, Arabia Saudyjska zdecydowanie bardziej woli mieć większą stabilność, której potrzebuje do spełnienia swych projektów rozwojowych i osiągnąć względny kompromis z sąsiadem, z którym w Jemenie i tak miała otwarty front wojny pośredniej, aniżeli dolewać oliwy do ognia. Podsumowując oznacza to, że niejako znaleźliśmy się w Zatoce znów w status quo, które jest podobne do tego sprzed 2011 roku. Tym razem jednak nie ma raczej nadziei na takie porozumienie, jakie dawać miało JCPoA. Podobno toczą się jakieś negocjacje, ale póki co ani Iran, ani USA nie zamierzają iść na kompromisy.

Przybyszewski: Iran nie będzie królem litu, ale…

– Na powrót do JCPoA (porozumienie nuklearne – przyp. red.) nie ma szans, bo zdjęcie amerykańskich i europejskich sankcji na Iran oznaczałoby wsparcie Rosji w wojnie z Ukrainą. Poza tym, władze w Teheranie nie wejdą dwa razy do tej samej rzeki. Wolą przeczekać – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i analityk NaviRisk.

Irańskie władze wydają się doskonale wiedzieć, że jakikolwiek powrót do JCPoA został pogrzebany – wsparcie udzielane Rosji jest tu tylko jedną z wielu przeszkód. Inną, równie ważną, jest to, że elity u władzy nie mogą sobie pozwolić na błazenadę związaną z kolejnym zbliżeniem z Zachodem, gdy uwarunkowania geopolityczne Iranu w stosunku do Zachodu w zasadzie nie zmieniły się. Najchętniej Teheran zaczekałby, aż przywództwo USA nad Zachodem uległoby degradacji lub upadkowi. Nie wie, czy się tego doczeka – bo któż by wiedział, co przyszłość przyniesie? Dlatego właśnie irański program jądrowy nie zwalnia. Choć wciąż władze Islamskiej Republiki twierdzą, że jest on czysto pokojowy i ma charakter cywilny, to nie ma co się oszukiwać: wolą być gotowi na ewentualną konieczność posiadania gotowych głowic jądrowych w celu utrzymania istniejącego w Iranie porządku ustrojowego. W sporym stopniu przemawia za tym też wyczucie czasu w “ujawnianiu” w zachodnich mediach informacji nt. postępów w irańskim programie jądrowym.

Łączenie doniesień o programie jądrowym i pocisków balistycznych

Kilka dni temu pojawiła się w naszych mediach informacja, że odkryto “nowy” obiekt irańskiego programu jądrowego nieopodal zakładów wzbogacania w Natanz. Nowa budowla jest jednak ulokowana pod ziemią, głęboko pod pobliskimi górami. Podobno na tyle głęboko, że ciężko byłoby dokonać skutecznych zniszczeń przy pomocy istniejącego uzbrojenia stworzonego specjalnie do takich celów (bomb penetrujących).

Informacja ta nie jest jednak żadną “nowinką”. Obiekt ten powstawał bowiem już od kilku lat, a pierwsza w otwartym dostępie analiza nt. głębokości wykopów była dostępna już dwa lata temu. Władze Iranu twierdzą, że w podziemnych tunelach znajdzie się bezpieczniejsze miejsce do montowania wirówek, niż to, które zostało zniszczone w 2020 roku w wyniku sabotażu. Widać jednak, że budowa jest wynikiem zarówno sabotażu, jak i zwiększonej presji wywołanej przez sankcje. Najlepszy dowód na to znajduje się właśnie w tych górach – pierwsze tunele tam ukończono ok. 2007 r., czyli u szczytu poprzedniej eskalacji napięć w związku z irańskim programem jądrowym. Iran najpewniej zadeklaruje MAEA, że w tym obiekcie nie ma żadnej podziemnej hali, która byłaby na tyle duża, aby można tam było wzbogacać uran. Same dane wywiadowcze mogą tutaj również nie wystarczyć: obrazowanie satelitarne nie powie nam bowiem, czy wykopano tunel, czy halę. Obecnie Iran twierdzi, że będzie współpracował z MAEA, ale nie wiadomo w jakim zakresie i czy na pewno będzie się dało wszystko dokładnie sprawdzić.

Dlaczego więc teraz o tym znów czytamy? Powody są dwa: po pierwsze, irański potencjał wzbogacania uranu wzrósł znacząco i czas produkcji kilku głowic skrócił się znacząco. Mówi się o około miesiącu potrzebnym do wyprodukowania niezbędnej ilości wzbogaconego uranu dla kilku głowic. Oczywiście, sam materiał nie wystarczy, bo potrzebna byłaby jeszcze konstrukcja głowicy, przetestowanie jej, sprawdzenie systemu wynoszenia. W tym ostatnim, czyli w programie pocisków balistycznych, również obserwujemy postępy – i to jest ten drugi powód. Dzisiaj bowiem przetestowano nowy pocisk na paliwo ciekłe, Chorramszahr-4 (czyli czwartej generacji), ochrzczony nazwą “Chejbar”. Zadeklarowany zasięg to 2-4 tys. Km. Waga głowicy bojowej ma wynosić 1,5 tony i osiągać prędkość 8 machów, przy czym trafienie w cel ma być z dokładnością do 5 metrów. Co interesujące, niektórzy eksperci zauważyli, że głowica bojowa ma małe silniki korygujące lot, które być może Iran powielił na bazie domniemanych rozwiązań północnokoreańskich. Ogólnie, ta nowa generacja pocisku ma być skuteczniejsza w zwalczaniu systemów obrony przeciwlotniczej, a dzięki zastosowaniu paliwa ciekłego będzie mogła być szybciej gotowa do startu i w trakcie lotu zwiększać swoją prędkość i lepiej regulować wysokość, a zatem i tor lotu. Możliwe jest też, że pocisk wyposażony jest w systemy restartujące i wyłącznik awaryjny. Pocisk mógłby również być bezpieczniej transportowany na większe odległości, także po trudniejszym terenie, ponieważ tankowanie paliwa odbywa się dopiero przed wystrzałem.

Wypuszczenie zatem odpowiednio niedawno doniesień na temat kontynuacji budowy nowego obiektu w Natanz w publikacjach utrzymanych w tonie “odkrycia” miało na celu skojarzenie przez opinię publiczną (oraz przez decydentów) tej podziemnej budowli z nowym pociskiem balistycznym. Oczywiście zabieg ten nie jest nieuzasadniony – trudno oczekiwać przy dzisiejszym natłoku informacji, aby czytelnik czy widz pamiętał o tym, co odkryto 3 czy 2 lata temu.

Perspektywy

Choć doszło w ostatnim czasie do zmiany na stanowisku sekretarza Najwyższej Rady Bezpieczeństwa, które po dekadzie opuścił kontradmirał Ali Szamchani, to osoba piastująca je po nim obecnie, kontradmirał Ali Akbar Ahmadian, nie wniesie większych zmian. Ahmadian w ostatnich latach miał szansę rozwijać sieć kontaktów i znajomości bardziej w tle, z dala od polityki, skupiając się na swoim rozwoju profesjonalnym, naukowym i przekrojowym podejściu do bezpieczeństwa narodowego poprzez umiejscowienie się w Centrum Studiów Strategicznych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Choć Ahmadian będzie najpewniej kontynuował założenia strategiczne swoich poprzedników, to jest oczywiście szansa na to, że i on dołoży swoje przysłowiowe “3 grosze” i zaproponuje jakieś nowe pomysły, o ile będzie mógł odpowiednio długo urzędować. Samego Szamchaniego przesunięto bliżej Najwyższego Przywódcy, czyli ajatollaha Alego Chameneiego.

Cywilny program jądrowy jest dla Iranu niezbędny, ażeby móc zbudować bardziej optymalny miks energetyczny oraz do odsalania wody. Choć trudno sobie wyobrazić, aby doszło do irańsko-izraelskiej wojny, a tym bardziej wymiany z użyciem głowic jądrowych, to pamiętać trzeba, że broń jądrowa mogłaby efektywnie “zabetonować” ustrój w Iranie. To, że doszło do zbliżenia saudyjsko-irańskiego też nie jest tu przypadkowe. W obliczu niepewnego dalszego rozwoju stosunków Iranu z Zachodem, Arabia Saudyjska zdecydowanie bardziej woli mieć większą stabilność, której potrzebuje do spełnienia swych projektów rozwojowych i osiągnąć względny kompromis z sąsiadem, z którym w Jemenie i tak miała otwarty front wojny pośredniej, aniżeli dolewać oliwy do ognia. Podsumowując oznacza to, że niejako znaleźliśmy się w Zatoce znów w status quo, które jest podobne do tego sprzed 2011 roku. Tym razem jednak nie ma raczej nadziei na takie porozumienie, jakie dawać miało JCPoA. Podobno toczą się jakieś negocjacje, ale póki co ani Iran, ani USA nie zamierzają iść na kompromisy.

Przybyszewski: Iran nie będzie królem litu, ale…

Najnowsze artykuły