– Per Lekander, dawniej m.in. szef działu badań europejskich i globalnych mediów UBS, uważa, że ostatnie przedłużenie cięcia saudyjskiego wydobycia ropy podtrzymuje jego tezę o nadchodzącym upadku OPEC. Sęk w tym, że to Arabia Saudyjska w nim dominuje, a władzom w Rijadzie wciąż daleko do zejścia ze sceny – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund.
W dniu 3 sierpnia br. Rijad poinformował, że zdecydowały się na utrzymanie redukcji wydobycia (do maksymalnie 1 mln baryłek dziennie) w miesiącu wrześniu wraz z zachowaniem prawa do wprowadzenia dalszych cięć.
Obwieszczenie to ogłoszono na dzień przed technicznym spotkaniem i posiedzeniem Wspólnego Ministerialnego Komitetu Monitorującego (JMMC) OPEC+. Zdecydowano też o tym, aby zgromadzenie zbierało się teraz z mniejszą częstotliwością – nie co miesiąc, a co dwa miesiące. Bardzo możliwe więc, że redukcja będzie utrzymana jeszcze w październiku.
Decyzja o przedłużeniu saudyjskich cięć wydobycia dobitnie pokazuje, że Arabia Saudyjska mogłaby powtórzyć apokryficzne powiedzenie Ludwika XIV, w nieco zmienionej formie: L’OPEC, c’est moi (OPEC to ja). Oczywiście, gdyby nie wsparcie Rosji, to ciężko byłoby w 2016 roku zbudować większy blok w postaci OPEC+, ale władze Kremla nie widzą powodów, aby zakończyć ten twór i stanąć przeciwko OPEC. Choć Rosja odpowiedziała kontynuacją redukcji niesymetrycznie, bo zadeklarowała mniejszą ilość (do 300 tys. bpd), to wciąż widać, że koordynują wydobycie z władzami w Rijadzie. I nie zanosi się na to, aby przestały, bo dopóki grają w jednej lidze, dopóty Saudyjczycy mogą o wiele spokojniej prowadzić bardziej agresywną politykę zagraniczną. Warto tu wymienić chęć przyłączenia się do Szanghajskiej Organizacji Współpracy (w ślad za Iranem), reorientację na Chiny czy nawet rozmowy pokojowe dot. wojny rosyjsko-ukraińskiej w Dżeddzie.
To, że Rosja nie weźmie w nich udziału nie jest problemem. I tak swoich obserwatorów tam będzie mieć, a Rijad chce podnieść swoje znaczenie na globalnej arenie dyplomatycznej, a nie zagrać na nosie Rosji.
Fałszywy alarm jak fake news
Ostatnio po mediach krąży wypowiedź Pera Lekandera, dawniej m.in. szefa działu badań europejskich i globalnych mediów UBS. Uważa on, że ostatnie przedłużenie cięcia saudyjskiego wydobycia podtrzymuje jego tezę o nadchodzącym upadku OPEC+. Rzekomo każde następne cięcie miałoby tylko wydłużać agonię. Jak wspomniałem, sęk w tym, że to Arabia Saudyjska dominuje w tym kartelu. Jedynym sposobem na rozbicie OPEC+ byłoby rozminięcie się interesów Moskwy i Rijadu. Na to się nijak nie zanosi. Zaś rozbicie OPEC (a Lekander tu generalizuje) musiałoby oznaczać ni mniej, ni więcej, a upadek Królestwa Arabii Saudyjskiej. Owszem, władze w Teheranie bardzo chętnie by to zobaczyły, bo to by tylko utwierdziło ich, że każdy monarcha to despota, trzeba go obalić, i kropka. Zapowiadali już, że de facto rządzący Ibn Salman zejdzie ze sceny tak, jak ostatni szach Iranu. Na to jednak też się w żaden sposób nie zanosi. Rozminięcie się interesów USA i Arabii Saudyjskiej też jest niewielkie, bo wpływ ruchów Rijadu na inflację w USA jest tak naprawdę niewielki. Głównym problemem jest to, że przeciętny obywatel w Stanach Zjednoczonych nie ma zupełnie nic z tego, że wzrosły ceny paliwa (jak i w Europie). Widzieliśmy więc dużo czczego gadania o rozbijaniu OPEC (Tony Blair miał podobne pomysły i jakoś ich wcale nie wdrażał w życie), ale nic więcej.
Per Lekander nie jest osobą prezentującą wyważone opinie. Związał się np. z tematem OZE, na których to m. in. zbudował swoją pozycję w UBS. Ma własne interesy i cele, które nie służą dobru ogółu. Zarabia więc na głoszeniu opinii, które wzmacniają jego pozycję i przyciągną klientów. Jako były konsultant McKinsey & Co (energia i gaz) doskonale wie, co robić, żeby zarobić na “doradztwie”. W odpowiednim momencie po prostu stwierdzi, że zmieniły się uwarunkowania (nie ma ceteris paribus, sic!), a jego teza nie ma już uzasadnienia – trendy zmieniły się. Sęk w tym, że w przypadku Arabii Saudyjskiej, która de facto jest OPEC, jego teoria może sprawdzić się tylko w sytuacji, gdy władze w Rijadzie zostaną obalone. To Arabia Saudyjska dzięki swojej zdolności elastycznego wysokiego skalowania redukcjami i zwiększeniem wydobycia gra pierwsze skrzypce w OPEC. Reszta państw i tak rzadko kiedy spełniała swe zobowiązania. Uważam, że Lekander odgrywając tu rolę wręcz nieco polityczną po prostu chciał znów zaistnieć, tak jak dekadę czy więcej temu. Taki marketing oparty na fałszywym alarmie, to nic innego jak fake news.
Wnioski
Arabia Saudyjska jest de facto OPEC, a jej interesy z Rosją aktualnie nie rozmijają się na tyle, aby rozpad OPEC+ (nie wspominając o OPEC) był możliwy. Opinia Pera Lekandera służy jego prywatnym interesom, ale ma znamiona wypowiedzi politycznej.
Szczyt w Dżeddzie dot. doprowadzenia do zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej nie jest czymś, czym władze Kremla będą się zanadto przejmować. Arabia Saudyjska nie oczekuje od Rosji ani spełnienia deklaracji dot. redukcji, ani ustalenia symetrycznej kwoty redukcji. W łonie OPEC+/OPEC poza Arabią Saudyjską i tak mało kto dotrzymywał słowa. Arabia Saudyjska stawia resztę przed faktem dokonanym, bo jako jedyny wydobywca może sobie na taki dyktat pozwolić (duża elastyczność możliwości wydobycia).
Arabia pomogła ropie z Rosji, ale nie pomoże rublowi ani sobie