– Odwołana z powodów pogodowych lipcowa wizyta w Korei Południowej prezydenta RP Andrzeja Dudy nie oznacza zwrotu w polityce wobec partnera z Azji. Polska coraz silniej stawia na rozwój stosunków zarówno wojskowych jak gospodarczych z Koreą Południową i wygląda na to, że na czołgach, armatach oraz reaktorach jądrowych korzystających z koreańskich rozwiązań może się nie skończyć. To dopiero początek długofalowej współpracy – pisze Jan Żerański, współpracownik BiznesAlert.pl.
Trzydzieści lat współpracy. Oś Seul-Warszawa?
Wymiana handlowa między naszymi krajami już teraz jest warta prawie dziewięć miliardów dolarów (wg danych koreańskich). Od 2019 roku rośnie zarówno eksport z Polski, jak również import. Lipcowe polsko-koreańskie forum gospodarcze, w czasie którego z prezydentem Korei Południowej przybyło do Polski wielu przedsiębiorców, sprawia, że powinna ona dalej się pogłębiać.
Perspektywy są tak dobre, że LOT zapowiedział niedawno otwarcie połączenia lotniczego na linii Wrocław-Seul. Dzieje się tak dlatego, że Wrocław oraz Dolny Śląsk jest pełen koreańskich przedsiębiorców – z LG na czele. Rozwija się także współpraca w zakresie połączeń morskich. W sierpniu bezpośrednie połączenie z Busan, szóstym największym portem kontenerowym świata, uzyskał Port Gdańsk.
Polska robi również gigantyczne zakupy zbrojeniowe w Seulu, sprowadzając samoloty FA-50, czołgi K2, wyrzutnie Chunmoo, a także stawia na rozwój elektrowni atomowych poprzez współpracę na linii PGE, ZE PAK z koreańskim partnerem, KHNP. W perspektywie jest pojawienie się polskiego oddziału Industrial Bank of Korea. Bank Gospodarstwa Krajowego także nie zasypia gruszek w popiele kierując ofertę chociażby do przedsiębiorców z branży energetyki odnawialnej. Memorandum of Understanding podpisano z Korea Trade Insurance Corporation oraz Export-Import Bank of Korea.
Istnieją także potencjalnie ciekawe możliwości rozwoju w zakresie robotyki oraz sztucznej inteligencji, biorąc pod uwagę, że Korea mocno będzie inwestować w ten sektor przemysłu. Plany zawarte w strategii cyfrowego rozwoju Korei z września 2022 zakładają inwestycję setek milionów dolarów. Czy Polska będzie w tym uczestniczyć, chociażby w ramach współpracy badawczo-rozwojowej?
Wszystko to sprawia, że choć perspektywy wydają się obiecujące pozostaje parę rzeczy wartych przynajmniej wyjaśnienia. O ile sam kierunek nie powinien budzić zastrzeżeń, tak sposób komunikacji pewnych rzeczy może powodować wątpliwości. Jak na przykład wygląda kwestia finansowania projektów, oraz ich jawności? Polska według koreańskich mediów ma się zadłużyć na miliardy złotych w Seulu (kwoty idą w dziesiątki miliardów złotych) aby sfinansować projekt modernizacji armii. Dobrze byłoby aby polska opinia publiczna poznała szczegóły tak dużych projektów.
Spotkanie z Kim Dzong Unem w Warszawie? Czemu nie
Kolejnym ciekawym elementem, który może pojawić się w stosunkach polsko-koreańskich jest doświadczenie zebrane przez Koreę Południową w ramach jej relacji z agresywnym sąsiadem z Północy. Biorąc pod uwagę zaostrzające się relacje zarówno między Warszawą i Moskwą, a także Warszawą oraz Mińskiem, Polska mogłaby przyjrzeć się jak Seul reaguje chociażby na prowokacje wojskowe agresywniejszego sąsiada.
Może się okazać, że doświadczenie zdobyte przez Koreę Południową także z powodu sąsiedztwa Korei Północnej z Rosją, będzie bezcenną pomocą. Korea Południowa ma doświadczenie w reagowaniu na prowokacje ze strony Północy, co może okazać się przydatne, gdyby doszło na przykład do poważniejszej wymiany ognia na polsko-białoruskiej granicy czy prób z bronią jądrową, która mogłaby być dokonana gdzieś na Białorusi. O kolejnych incydentach w rodzaju Przewodowa nie wspominając.
Biorąc pod uwagę zacieśnianie polityczne na linii Seul-NATO współpraca Warszawy z Koreańczykami nie jest pozbawiona sensu. Polski zwrot w stronę Korei Południowej nie zaskakuje także dlatego, że nie tylko my mocno rozglądamy się w regionie. Bacznie się mu przyglądają także Stany Zjednoczone, współpraca gospodarczo-wojskowa Warszawy oraz Seulu wpisuje się w szerszy kontekst geopolityczny.
W momencie pisania tego tekstu Waszyngton organizuje szczyt w Camp David z premierem Japonii Fumio Kishidą oraz prezydentem Korei Yoon Suk-Yeolem. Szczyt w Camp David dla Polski może także oznaczać ciekawą opcję zacieśnienia współpracy ze wszystkimi graczami w regionie oraz Stanami Zjednoczonymi. Zarówno Waszyngton jak Seul stają się bardzo ważnymi ogniwami w łańcuchu bezpieczeństwa naszego kraju – tak militarnego jak energetycznego.
Jednym z efektów trójstronnych rozmów japońsko-koreańsko-amerykańskich rozmów związanych z relacjami japońsko-koreańskimi oraz agresywniejszą polityką Chin jest zgoda na pogłębienie współpracy wojskowej, wywiadowczej oraz gospodarczej między trzema partnerami. Polska, która sama już teraz stawia na Seul, także z Japonią mając bardzo dobre relacje, powinna przyglądać się rozwojowi sytuacji.
Apel prezydenta USA o spotkanie z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem wpisuje się w zmiany, jakie zachodzą w regionie. Stany Zjednoczone coraz uważniej przyglądają się przetasowaniom w Azji, najwyraźniej szykując się na coś, co może nadejść w następnych latach – wojnę o Tajwan. Wskazywałaby na to także wizyta wiceprezydenta Tajwanu Williama Laia w Stanach Zjednoczonych, w San Francisco oraz Nowym Jorku, która odbyła się mniej więcej w tym samym czasie co szczyt w Camp David. Jeśli w regionie powstanie silna azjatycka odnoga NATO – Polska także musi się temu przyglądać, bo artykuł 5 jest kluczowy dla bezpieczeństwa naszego kraju.
Zacieśnienie więzi między Seulem a Tokio, z błogosławieństwem i udziałem Waszyngtonu, jest o tyle interesujące, że w ostatnim czasie dochodziło do spięć między oboma krajami Azji. Obecnie wydaje się, ze zarówno Japonia jak Korea pragną raczej łagodzić spory. Korea znajdowała się pod japońską okupacją, co rzucało się cieniem na relacje od dekad choćby z powody kwestii przymusowej pracy Koreańczyków, w tym seksualnego niewolnictwa koreańskich kobiet. Problematyczna przeszłość obu krajów zdaje się schodzić na drugi plan w sytuacji między innymi wspólnego zagrożenia jakim są Chiny.
Czy Polska mogłaby być na przykład miejscem spotkania Kim Dzong Una z prezydentem Bidenem? Nie jest to pomysł nierealny. Nasz kraj utrzymuje dobre relacje nie tylko ze wszystkimi partnerami sierpniowego spotkania w Camp David, ale także od dawna – choć poprawne – z Pjongjangiem. Od 1953 roku jesteśmy członkiem Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych. Po upadku komunizmu nasze relacje stopniowo ochładzały się, ale nie ma powodu aby szczyt koreańsko-amerykański nie mógłby mieć miejsca na przykład w Warszawie.
Precedens już był. W latach 1958-1970 w Wilanowie amerykańscy oraz chińscy dyplomaci przez ponad dekadę pracowali w tajemnicy nad poprawą relacji. Rozmowy w Pałacu Myślewickim przyniosły skutek w postaci szokującego wtedy otwarcia się Chin na świat i wizyty prezydenta USA w tym kraju w 1972. Czy teraz, pół wieku później, sytuacja mogłaby się powtórzyć z Koreą Północną?
Żerański: Atomowe marzenia Rzeczpospolitej nie mogą umrzeć przez politykę