Wójt gminy Choczewo deklaruje, że jego samorząd chce zarabiać na elektrowni jądrowej na Pomorzu, a głosy przeciwników jedynie pomagają negocjować z rządem lepsze warunki.
– Był czas na dyskusje o atomie. Można się było wtrącić – mówi wójt gminy Choczewo, w której ma stanąć elektrownia jądrowa na Pomorzu. Odniósł się w ten sposób do pytania o to czy budować czy nie budować atomu.
– Ludzie pamiętają budowę Żarnowca. Tam były pieniądze. Dzisiaj będzie inaczej, ale ludzie pamiętają, że atom będzie dobrym miejscem do zarobku, może mniej do mieszkania w okolicy – powiedział wójt podczas konferencji atom dla samorządu w Katowicach zorganizowany przez Górrnośląską-Zagłebiowską Metropolię pod patronatem BiznesAlert.pl. Wójt mówił o pragnieniu wpływu na budowę bazy noclegowej oraz gastronomicznej dla około 15000 pracowników projektu jądrowego przy budowie oraz przedsięwzięciach towarzyszących.
– Przeciwnicy atomu ze stowarzyszenia Bałtyckie SOS są bardzo przydatni. Bez nich niczego nie wynegocjowalibyśmy z rządem. Dlatego ich pielęgnujemy – zażartował wójt Choczewa. Odniósł się także do spekulacji na temat ewentualnego sprzeciwu Urzędu Marszałkowskiego na Pomorzu. – My na Pomorzu mamy dobre poczucie humoru. Marszałek chciał je zademonstrować – mówił. Zdaniem wójta urząd marszałkowski brał udział we wszystkich konsultacjach projektu dotąd a wolna debata na temat atomu, której służyła konferencja zorganizowana przez urząd w listopadzie, jest dobra.
Polskie Elektrownie Jądrowe, Bechtel oraz Westinghouse podpisały umowę o przygotowaniu projektu elektrowni jądrowej z trzema reaktorami AP1000 mającej stanąć w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino w gminie Choczewo. Pierwszy reaktor ma stanąć w 2033 roku i będzie mu towarzyszyć rozbudowa infrastruktury drogowej, kolejowej i energetycznej.
Wojciech Jakóbik
Pomorze opóźnić atom może. Marszałek jest mecenasem przeciwników