– Zniszczenia wszystkich tuneli, zabicie lub pojmanie przywództwa, zmuszenie do kapitulacji i zastąpienie tych władz Strefy Gazy innymi to cele bardzo maksymalistyczne. Całkowite zniszczenie Hamasu przez Izrael będzie bardzo trudne – mówi Michał Wojnarowicz, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) w rozmowie z BiznesAlert.pl.
Przez kilka dni cywile w Strefie Gazy mogli cieszyć się względnym spokojem, jednak obecnie obie strony ponownie wróciły do walk, a Siły Obronne Izraela rozpoczynają wielką ofensywę sił lądowych.
BiznesAlert.pl: Izrael zapowiada wyeliminowanie Hamasu. Czy te plany są realne?
Michał Wojnarowicz: Pytanie, co rozumiemy przez wyeliminowanie? Zniszczenia wszystkich tuneli, zabicie lub pojmanie przywództwa, zmuszenie do kapitulacji i zastąpienie tych władz Strefy Gazy innymi to cele bardzo maksymalistyczne. W mojej ocenie wciąż realne, ale wymagające alokacji olbrzymich zasobów, środków materialnych i czasu.
Jednocześnie takie działania będą okupione wielkimi stratami po stronie izraelskiej armii i Palestyńczyków, przede wszystkim wśród ludności cywilnej i w infrastrukturze Strefy Gazy. A to już generuje koszty polityczne i otwarta pozostaje kwestia, czy Izrael i jego sojusznicy są gotowi je ponieść. Po stronie partnerów zachodnich, zwłaszcza USA, ta cierpliwość jest już mocno nadwyrężona.
Z kolei scenariusz totalnego zniszczenia Hamasu w tym momencie jest praktycznie niewykonalny. Nawet jeśli udałoby się zadać Hamasowi klęskę, wytropienie każdego jednego członka w Strefie Gazy to działanie skrajnie trudne. Część przywództwa i zasobów znajduje się poza granicami terytoriów palestyńskich, a metody działania i ideologia tego ugrupowania może znaleźć naśladowców, którzy niekończenie mogą nawet posługiwać się konkretnie szyldem Hamasu.
Czy bunkry i sieć tuneli bojowników Hamasu pod Strefą Gazy staną się nowym polem walki?
Te miejsca już się nimi stały. Wedle słów samych przywódców Hamasu organizacja ma dysponować łącznie nawet 500 km różnego rodzaju tuneli. Część z nich to tak naprawdę rodzaj podziemnych fortyfikacji, zbudowanych tak by chronić przed penetracją ze strony izraelskich żołnierz.
Znajdują się tam najważniejsze elementy infrastruktury zbrojnej Hamasu: arsenał rakietowy, magazyny broni, ośrodki dowodzenia i schrony, z których korzystają terroryści, nie tylko dla fizycznej ochrony siebie, ale też porwanych zakładników. Szyby wyjściowe z tuneli są rozsiane po całej Strefie Gazy, często w pobliżu budynków cywilnych, przez co każdy skrawek terenu musi być sprawdzony przez izraelskich żołnierzy, jeśli chcą oni uniknąć zaskoczenia przez bojowników Hamasu.
Prawda też jest taka, że Izrael chcąc minimalizować swoje straty najczęściej obiera strategię nie tyle zdobywania tuneli, co ich niszczenia lub blokowania wejść. To wymaga zaawansowanego rozpoznania, np. poprzez drony zwiadowcze dla rozpracowania struktury tej sieci i upewnienia się czy, nie ryzykuje się życia zakładników. Choć tu Hamas robi dużo, by akurat ten „zasób” dodatkowo zabezpieczyć. Pojawiły się nawet doniesienia o możliwości zalania tuneli przy użyciu wody morskiej – pytanie czy to faktycznie będzie wdrażane, czy to raczej element walki psychologicznej.
Warto też wspomnieć, że Hamas potrzebuje dużych zasobów, by tą sieć tuneli utrzymać. Przede wszystkim chodzi o paliwo do generatorów, bez których nie działałaby oświetlenie, czy wentylacja.
Jakie są szansę na eskalacje konfliktu na Bliskim Wschodzie?
Wiele zależy od postawy aktorów niepaństwowych, z których największym potencjałem dysponuje Hezbollah. Póki co, jego zaangażowanie toczy się w pewnym schemacie, to nie angażuje znacznej części jego zasobów, ale jednocześnie skutecznie skupią uwagę i siły Izraela. Pewnym wymykiem jest tu angażowanie palestyńskich grup zbrojnych, działających w Libanie, co pozwala odsuwać od siebie chociaż część izraelskiego odwetu. Kalkulacje przywództwa Hezbollahu mogą się oczywiście zmienić, im bardziej prawdopodobny będzie scenariusz klęski Hamasu. Wtedy presja na zmianę „solidarnościowego” wsparcia na bardziej ofensywne działania z pewnością wzrośnie.
Sytuacja eskaluje też na południu regionu, wraz z większym zaangażowaniem się jemeńskich Huti. Choć straty jakie mogą zadać stricte Izraelowi są może niewielkie, to już destabilizacja morskich szlaków handlowych stwarza tak naprawdę ponadregionalny problem. Państwa Bliskiego Wschodu obawiają się destabilizacji i zależy im, by ten konflikt nie wymknął się spod kontroli. Stąd działania dyplomatyczne podejmowane np. przez Arabię Saudyjską względem Iranu, który jest żywotnie zainteresowany osłabieniem Izraela i USA, ale woli używać do tego pośrednich narzędzi i nie narażać się na bezpośrednią konfrontację.
Rozmawiał Jacek Perzyński
Iran chciał odciąć Izrael od ropy Arabów, ale poniósł porażkę