– Najnowsza historia Starego Kontynentu pokazuje jego uzależnienie od „dobrego i taniego z zewnątrz”, czyli importu surowców energetycznych ze Wschodu czy technologii z Chin. Dziś z punktu widzenia Europy niedawnym „tanim gazem z Rosji” może być elektromobilność. Państwo Środka uderza w serca Europejczyków niczym Gazprom jeszcze kilka lat temu – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
- Jednym z największych graczy na globalnym rynku elektromobilności jest chińskie BYD (Build Your Dreams). Firma założona w 1995 roku, mimo początkowych trudności i opinii „kopiarki gigantów z Zachodu”, dziś cieszy się coraz większym zainteresowaniem.
- Jasnym sygnałem, świadczącym o mocnej pozycji na rynku i rosnących ambicjach BYD, jest współpraca z organizacją UEFA.
- Chiński gigant elektromobilności na ekranach telewizorów w całej Europie, biorąc pod uwagę napięcia polityczne pomiędzy Zachodem a Państwem Środka, mógł skojarzyć się kibicom z Gazpromem.
Samochody elektryczne, które kiedyś były jedynie marzeniem wizjonerów niczym latające deskorolki z „Powrotu do Przyszłości”, obecnie stanowią spory kawałek światowego rynku motoryzacyjnego. W ostatnich latach elektryki mocniej dołączyły do walki o klientów na całym globie, zmuszając właściwie wszystkich największych producentów do tworzenia nowych magnesów marketingowych.
Jednym z największych graczy na globalnym rynku elektromobilności jest chińskie BYD (Build Your Dreams). Firma założona w 1995 roku, mimo początkowych trudności i opinii „kopiarki gigantów z Zachodu”, dziś cieszy się coraz większym zainteresowaniem, również w Europie. Świadczą o tym dane prezentowane przez różne organizacje na przestrzeni ostatnich 20 lat. W tym okresie to właśnie Chiny, obok Japonii, Korei Południowej i Niemiec, odznaczają się największym postępem technologicznym w produkcji baterii. Świadczy o tym m.in. ranking rozwoju akumulatorów z 2015 roku, w którym w pierwszej dziesiątce znalazły się japońskie AESC, Mitsubishi/GS Yuasa, Hitachi, Panasonic i Toshiba, południowokoreańskie LG Chem i Samsung SDI czy niemiecko-koreańska spółka joint venture SK Continental E-Motion. BYD była jedyną chińską firmą w tym zestawieniu.
Jasny sygnał w TV
Jasnym sygnałem, świadczącym o mocnej pozycji na rynku i rosnących ambicjach BYD, jest współpraca z organizacją UEFA (Union of European Football Associations) podczas tegorocznych Mistrzostw Europy. Każdy Europejczyk, nawet ten sporadycznie spoglądający na ekran telewizora, choć raz dostrzegł logo chińskiej firmy, zachęcającej do oglądania kolejnych zmagań.
Według BYD, turniej miał służyć „promocji najnowocześniejszej technologii na całym świecie i budowaniu świadomości marki na rynku europejskim”. Ta budowa odbyła się „kosztem” niemieckiego Volkswagena, który w przeszłości sponsorował Euro 2020, a podczas tegorocznego turnieju, rozgrywanego przecież na rodzimym terenie, ustąpił właśnie Chińczykom.
– To prestiżowe wydarzenie umożliwi nam, jako oficjalnemu partnerowi, prezentację naszych najnowszych osiągnięć w dziedzinie pojazdów elektrycznych szerszej publiczności. Partnerstwo to doskonale wpisuje się również starania UEFA, by promować bardziej ekologiczne i przyjaźniejsze dla środowiska mistrzostwa – podkreśla BYD.
Niegdyś Rosja, teraz Chiny?
Chiński gigant elektromobilności na ekranach telewizorów w całej Europie (i nie tylko), biorąc pod uwagę napięcia polityczne pomiędzy Zachodem a Państwem Środka, mógł skojarzyć się kibicom z innym wielkoludem naftowo-gazowym, niegdyś określającym się jako „wielki przyjaciel futbolu europejskiego”. Mowa o rosyjskim Gazpromie, który przez kilkanaście lat wykorzystywał sport do promocji wizerunku i tworzenia kontaktów biznesowych oraz politycznych w Europie. Poprzez tzw. soft power, zdolność wykorzystania atrakcyjności dzielenia wspólnych wartości, w tym przypadku sportowych emocji, Rosja promowała swojego giganta i budowała siatkę wpływów na łamach piłkarskiej Ligi Mistrzów. Rosjanie uzupełniali to mniej przyjaznymi działaniami, jak na przykład zakręcanie kurka z gazem klientom w Europie, gdy ich polityka nie przypadła do gustu włodarzom na Kremlu.
Promocja BYD raczej nie grozi pustym gazociągiem, ale z pewnością rodzi obawy o pozycję rynkową innych producentów samochodów elektrycznych w Europie, w tym amerykańskiej Tesli. Ostatnia wzmożona aktywność i rosnące zainteresowanie Europą ze strony Azjatów sprawiły, że Unia Europejska nałożyła nowe cło na import elektryków produkowanych w Chinach (wahające się od 17,4 do 37,6 procent). Dane z 2023 roku pokazują, że zwiększenie taryf o każde dodatkowe 10 procent będzie skutkowało wzrostem kosztów chińskich eksporterów o około miliard dolarów. Ta nowość w dłuższej perspektywie nie powinna mieć jednak poważnego wpływu na działania BYD w elektromobilności. Firma jest obecna na całym świecie, a poziom sprzedaży jej elektryków w Europie to właściwie niewielki kawałek całego tortu. Jeszcze przed 2026 rokiem, kiedy to BYD otworzy fabrykę akumulatorów na Węgrzech, chiński gigant planuje dobić do pięciu procent udziału w sprzedaży samochodów elektrycznych w Europie.
Produkcja, dystrybucja… domniemana inwigilacja
BYD podnosi, że produkuje samochody bezpieczne, wytrzymałe z baterią o większym zasięgu i dłuższym cyklem życia. Produkt proponowany przez Chińczyków ma być też konkurencyjny cenowo w porównaniu do producentów europejskich czy amerykańskiej Tesli, również mocno zainteresowanej Europą. Wystarczy spojrzeć na cenniki, gdzie Model S od Elona Muska to wydatek rzędu 441 tys. złotych, a jego chiński odpowiednik BYD Seal kosztuje 207 tys. złotych (wersje podstawowe). Bez względu na jakość, różnica w cenie jest znacząca.
Wydaje się jednak, że to nie niska cena, a powiązania chińskich spółek z władzami państwowymi, budzą największy niepokój Zachodu. W przeszłości pojawiały się informacje, a nawet dowody, świadczące o ścisłej współpracy firm chińskich z rządem, który zresztą często dotuje rodzime podmioty działające za granicą. Nie od dziś wiadomo, że „konikiem” Chin jest elektronika, dlatego obawy o inwigilację, zbieranie danych i ważnych informacji poprzez pojazd nią naszpikowany, nie są do końca bezpodstawne. Szczególnie, że firmy objęte ramieniem Komunistycznej Partii Chin, tak jak w przypadku opieki „Matki Rosji” nad Gazpromem, nie za bardzo mogą je odtrącić.