(Al-Jazeera/Teresa Wójcik)
Koalicja przeciw Państwu Islamskiemu (PI) pod przywództwem Stanów Zjednoczonych, napotyka na coraz poważniejsze problemy wewnętrzne i czynniki komplikujące sytuację w terenie – pisze Rosiland Jordan, dziennikarka Al Jazeera.
Każdy członek koalicji ma tu swoje interesy geopolityczne, które stara się osiągnąć. Turcja szczególnie obawia się o obszary, które dziś zabezpieczają przed PI siły kurdyjskie wzdłuż granicy turecko-syryjskiej. Wojna, której przewodzą USA przeciw PI trwa już drugi rok, a problemy o których wspomniałam, komplikują się coraz bardziej. Eksperci obawiają się, że za kulisami starań o pokonanie islamistów kryją się w gruncie rzeczy właśnie te problemy.
Ekspert z Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie, Rami Khouri, stwierdził: – Amerykanie chcą bliskiego sojuszu z jednostkami narodowej samoobrony, czyli kurdyjskimi oddziałami zbrojnymi w Syrii, bo tylko oni walczą skutecznie, ale Turcja ich bombarduje, bo bardzo obawia się ich wzmocnienia.
Starania Turcji, aby zapobiec powstawaniu państwa kurdyjskiego, stanowią wyzwanie dla koalicji kierowanej przez USA. Prawie cały ubiegły rok Turcja nie pozwalała Stanom Zjednoczonym korzystania z lotniczej bazy Incirlik. Choć było to konieczne, aby atakować pozycje PI w Syrii. Jednak z drugiej strony, aż do maja b.r. Ankara nie sprzeciwiała się bardzo skutecznym akcjom bojowym kurdyjskich sił YPG w Syrii.
Wówczas kurdyjskie jednostki niemal przekroczyły Eufrat.
Dla Ankary stało się to zagrożeniem bezpieczeństwa, wtedy zawarli z Amerykanami porozumienie o stworzeniu strefy wolnej od PI na zachód od Eufratu. Zgodnie z tym porozumieniem ta strefa miałaby być wolna też od Kurdów.
Turcja wtedy też zgodziła się, aby amerykańskie F-16 i drony atakowały z bazy lotniczej Incirlik, ponieważ – jak twierdzą Amerykanie – w ten sposób uniemożliwiają dżihadistom naruszanie/wkraczanie na terytorium Turcji.
Po tym, gdy Turcja zaczęła atakować bazy oddziałów wciąż zdelegalizowanej PKK, sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Nasila się obawa, że pod płaszczykiem zagrożenia własnego bezpieczeństwa przez PKK, tureckie siły zaczną systematycznie atakować kurdyjskie oddziały w Syrii. A to godzi wprost w istnienie antyislamskiej koalicji. Tymczasem – zdaniem Jordan – przedstawiciele Stanów Zjednoczonych twierdzą, że nie ma takiego problemu.
John Kirby z Departamentu Stanu powiedział: – Turcja wypowiada się jasno. Jej aktywność na terytorium Syrii jest skierowana przeciwko Państwu Islamskiemu.
Choć władze USA twierdzą, że nie mają zamiaru pozwolić, aby poszczególni członkowie koalicji realizowali swoje własne cele polityczne, to nie jest tajemnicą, że i Turcja i Kurdowie mają różne plany. Stany Zjednoczone mają zatem trudne zadanie – sprawić, aby ich partnerzy koalicyjni zajęli się jedynie walką z Państwem Islamskim zamiast wzajemnym zwalczaniem się.