Król Hiszpanii Filip VI może być łącznikiem pomiędzy socjalistycznym rządem w Madrycie a nową amerykańską administracją Donalda Trumpa – uważają hiszpańscy eksperci, którzy oceniają, że monarcha może odegrać nieco większą rolę w polityce zagranicznej niż przewiduje konstytucja kraju.
– Hiszpania i USA są partnerami, przyjaciółmi i strategicznymi sojusznikami. Mamy bliskie stosunki dwustronne. USA i Europa muszą nadal wzmacniać relacje transatlantyckie – napisał po zwycięstwie Trumpa socjalistyczny premier Hiszpanii Pedro Sanchez.
W sieciach społecznościowych od razu przypomniano mu szczyt grupy G20 w japońskiej Osace w 2019 roku. Na jednym z nagrań Trump wskazuje palcem Sanchezowi miejsce za stołem. Choć otoczenie premiera bagatelizowało ten gest, to jego wydźwięk został odebrany jednoznacznie jako upokorzenie hiszpańskiego polityka.
Sanchez, który w przeszłości krytykował Trumpa, będzie teraz musiał ułożyć stosunki z nową republikańską administracją. Hiszpańskie media donosiły, że wynik wyborów w USA został przyjęty w La Moncloa, siedzibie premiera Hiszpanii, z dużym rozczarowaniem.
Komentatorzy widzą ratunek dla przyszłych stosunków amerykańsko-hiszpańskich w osobie króla Filipa VI, którego konstytucyjna rola w polityce zagranicznej ogranicza się głównie do funkcji reprezentacyjnych. Trump przyjął go w Białym Domu w 2018 roku, a pandemia Covid-19 uniemożliwiła drugą wizytę Filipa w Waszyngtonie.
Jeśli dojdzie do napięć między Hiszpanią a Stanami Zjednoczonymi, rząd Sancheza może poprosić króla o poczynienie pewnych dyskretnych ustaleń – ocenił w rozmowie z PAP Ignacio Sanchez-Cuenca z madryckiego Uniwersytetu Karola III. Ekspert podkreślił jednak, że kompetencje króla w sprawach polityki zagranicznej muszą być realizowane pod ścisłą kontrolą rządu.
Według dziennika El Mundo monarcha będzie musiał uchronić Sancheza przed jego błędami, a państwo powinno wykorzystać fakt, że Trump nie stroni od kontaktu z hiszpańską głową państwa.
Filip VI z dynastii Burbonów objął hiszpański tron w 2014 roku, po abdykacji swojego ojca, Jana Karola I. Na jego rządy przypadły m.in. nielegalne referendum niepodległościowe w Katalonii w październiku 2017 roku, pandemia Covid-19, pełnowymiarowa inwazja Rosji na Ukrainę i ostatnio tragiczna w skutkach powódź w Walencji.
Ojciec Filipa nie zostawił monarchii w najlepszym stanie. Choć Jan Karol I odegrał ważną rolę w przejściu Hiszpanii od systemu autorytarnego gen. Francisco Franco do demokracji w latach 70. XX wieku, to skandale, przede wszystkim finansowe, mocno nadszarpnęły wizerunek tronu w ostatnich latach jego rządów.
Najnowsze badania pokazują, że w ciągu dekady Filipowi udało się w pewnym stopniu przywrócić zaufanie do monarchii, które w 2014 roku było na historycznie niskim poziomie. Według sondażu opublikowanego przez dziennik ABC na początku września, 54 procent obywateli uważało, że Filip VI wzmocnił instytucję hiszpańskiej monarchii. To wzrost o 20 punktów procent w porównaniu z wynikami sprzed czterech lat.
W ostatnich tygodniach świat obiegły zdjęcia króla w zabłoconej kurtce, obejmującego i pocieszającego ludzi w tłumie powodzian w Walencji, gdzie zginęło ponad 200 osób. Kilka chwil wcześniej premier Sanchez został fizycznie zaatakowany i musiał uciekać przed rozgniewanymi obywatelami.
Gazeta El Mundo skomentowała wówczas – Mamy króla i królową, którzy są w stanie stawić czoła najtrudniejszym wyzwaniom i premiera, który im nie dorównuje.
– Tego typu rzeczy mają zwykle niewielki i efemeryczny wpływ na popularność. Efekt znika po krótkim czasie – zauważył Sanchez-Cuenca. Według niego to, co przynosi największe korzyści królowi, to zła reputacja hiszpańskiej klasy politycznej.
Choć Filip wspiera rząd na arenie wewnętrznej i zagranicznej, to czasami sam staje się przyczyną kłopotów – tak, jak ostatnio, gdy doszło do napięć dyplomatycznych pomiędzy Hiszpanią a Meksykiem w związku z zaprzysiężeniem nowej meksykańskiej prezydentki Claudii Sheinbaum. W oficjalnym zaproszeniu dla hiszpańskich władz pominięto króla; władze Meksyku domagały się od monarchy przeprosin za lata podboju sprzed pięciu wieków. Rząd Sancheza uznał to za afront i nie wysłał żadnej delegacji na zaprzysiężenie Sheinbaum.
W piątek król Hiszpanii przewodniczy delegacji swego kraju podczas szczytu iberoamerykańskiego w Ekwadorze. W państwach Ameryki Łacińskiej, spośród których wiele ma napięte relacje z Madrytem, Filip VI nie zawsze jednak spotyka się z dobrym przyjęciem.
Jak zauważył w rozmowie z PAP wenezuelski politolog Mariano de Alba, Filip może pomóc rządowi w normalizacji napiętych stosunków z tymi krajami, ale nie ze wszystkimi. Na pewno nie z Wenezuelą Nicolasa Maduro, która nie chce utrzymywać żadnych relacji z hiszpańską monarchią – podkreślił de Alba.
BiznesAlert.pl / PAP
Prof. Legutko dla Biznes Alert: wzrost napięcia między Unią Europejską, a USA jest nieunikniony