Najważniejsze informacje dla biznesu

Ekspert na 1000 dni wojny na Ukrainie: Rosja traci 45 tys. żołnierzy miesięcznie

– Rosja doświadcza problemów i zapaści gospodarczej. Ostrożnie prognozuje, że do końca roku będzie się trzymać, ale 2025 rok przyniesie Moskwie stagnację. Według tego scenariusza osłabienie gospodarki nastąpi pod koniec przyszłego roku. Z tego powodu Kremlowi zależy na rozwiązaniu tego konfliktu, aby mógł przekierować część środków ze zbrojenia na stabilizację – mówi w rozmowie z Biznes Alert podpułkownik rezerwy Maciej Korowaj, analityk i autor opracowań OPFOR.

Biznes Alert: Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już 1000 dni. Świat obiegła informacja, że USA zezwoliły na wykorzystanie przekazanej Kijowowi broni przeciwko celom w Rosji. Mowa tu o prezencie od sojusznika czy bardziej ostatnim krzyku odchodzącej administracji?

Podpułkownik Maciej Korowaj: Trudno jednoznacznie powiedzieć. Należy pamiętać, że nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska Białego Domu. Są doniesienia dwóch amerykańskich redakcji, poważnych, ale ciągle mowa o pogłoskach. Jeżeli faktycznie administracja Bidena udzieliła takiej zgody, to jest to bardzo duża zmiana. Nie tylko w kwestii działań wojennych, ale w stosunku Stanów Zjednoczonych do konfliktu.

Zakładając, że doniesienia potwierdzą się, to jest bardzo prawdopodobne, że możliwe cele broni dalekiego zasięgu będą wskazane przez USA. Mogą zostać ograniczone do konkretnego rodzaju celów czy obszaru, na przykład obwodu kurskiego.

Istotnym wymiarem takiej zgody nie jest wymiar strategiczny, a psychologiczny. Złamanie kolejnego tabu, najpewniej nie w skali, która może zniechęcić Rosję do dalszej agresji, ale utrudni operacje. Nie będzie to odwrócenie przebiegu konfliktu, za to Ukraina będzie mogła razić cele na zapleczu agresora. Logistykę i punkty dowodzenia. Byłby to krok w dobrym kierunku.

Rosja mówiła pierwotnie o „trzydniowej operacji specjalnej”, jednak agresja trwa już 1000 dni. Czy obecna sytuacja na froncie jest korzystna dla obrońców?

Uważam, że dobrą analogią konfliktu na Ukrainie jest dwunastorundowy mecz bokserski. Dodatkowo asymetryczny, gdzie jeden przeciwnik jest wagi ciężkiej, a drugi piórkowej. Tysięczny dzień można porównać do dalszej rudny. I widać, który z walczących ma więcej siły i jest lepszy kondycyjnie. Jeżeli mniejszy zawodnik utrzymuje się przy mniejszej ilości zasobów, to oznacza, że ma siłę.

Faktem jest, że obie strony mocno się zmęczyły. Wojna na Ukrainie jest konfliktem obliczonym na wyniszczenie. Jest to wojna materiałowa, krwawy konflikt. Obszar walki przypomina krajobraz księżycowy, z racji na użycie w dużej ilości środków ogniowych. Co ilustrują nagrania i zdjęcia.

Obie strony musiały ewoluować, adaptować się do sytuacji. Rosjanie szybko zareagowali na swoje deficyty i porażki z pierwszych dni wojny. Jednak nie są w stanie przeskoczyć ograniczeń. W przypadku Ukrainy można mówić o pewnym regresie. Poniosła bolesne straty, których tak łatwo nie odrobi.

Problemem są zasoby ludzkie, straceni doświadczeni żołnierze. Nawet jeżeli zmobilizują odpowiednią liczbę nowych to nie będą tak dobrze przeszkoleni. Rosja nie bacząc na ofiary zużywa swoją technikę i zasoby, których nie odbuduje łatwo w nadchodzących latach.

Skutkiem powyższego jest pewna stagnacja na froncie. Media, zwłaszcza społecznościowe, ekscytują się pojedynczymi sukcesami, jak zajęcie kolejnej wioski. To nie wpływa całościowo na działania wojenne. W wojnie na wyniszczenie najważniejsza jest gospodarka.

Jak wygląda gospodarka obu stron?

Detale pozostawię ekonomistom. Jeżeli chodzi o całokształt to ukraińska nie może działać bez wsparcia Zachodu. I nie będzie mogła odżyć pod presją militarną Federacji Rosyjskiej. Jeżeli sojusznicy, w tym Polska, dalej będzie ją wspierać, to Kijów powinien sobie poradzić.

Rosja doświadcza problemów i zapaści gospodarczej. Ostrożnie prognozuje, że do końca roku będzie się trzymać, ale 2025 rok przyniesie Moskwie stagnację. Według tego scenariusza osłabienie gospodarki nastąpi pod koniec przyszłego roku.

Z tego powodu Kremlowi zależy na rozwiązaniu tego konfliktu, aby mógł przekierować część środków ze zbrojenia na stabilizację. Potrzebuje do tego jednak wyraźnego zwycięstwa na Ukrainie. Moskwa najpewniej liczy na negocjacje z Waszyngtonem. Potwierdzenie amerykańskiej zgody na użycie broni dalekiego zasięgu przez Kijów może być ważną kartą przetargową USA i Ukrainy.

Czy w związku z dążeniami Rosji do zapewnienia silnej pozycji negocjacyjnej możemy spodziewać się spektakularnej operacji?

Nie sądzę aby doszło do załamania frontu. Bitwy podobnej do Bachmutu czy Soledaru. Ukraina umiejętnie ucieka od takiej konfrontacji, gdzie agresor mógłby zaatakować punktowo. Odskakują kosztem terenu. Z drugiej strony Rosja płaci ogromną cenę. Według moich obliczeń, w ostatnim czasie traci około 45 tysięcy żołnierzy miesięcznie.

Szacunki obejmują zabitych, rannych, zaginionych, wziętych do niewoli czy chorych… Są to tzw. straty sanitarne. Kreml może szkolić miesięcznie około 40 tysięcy żołnierzy. Tylko nie jest to możliwe chociażby ze względu na niektóre specjalizacje, przy których szkolenie zajmuje nawet do 90 dni.

W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że co miesiąc kilka brygad rosyjskich obniża swoją gotowość do stanu, który uniemożliwia im ofensywę.

Prezydent Duda o zgodzie USA na atak celów w głębi Rosji: przełomowy moment wojny

– Rosja doświadcza problemów i zapaści gospodarczej. Ostrożnie prognozuje, że do końca roku będzie się trzymać, ale 2025 rok przyniesie Moskwie stagnację. Według tego scenariusza osłabienie gospodarki nastąpi pod koniec przyszłego roku. Z tego powodu Kremlowi zależy na rozwiązaniu tego konfliktu, aby mógł przekierować część środków ze zbrojenia na stabilizację – mówi w rozmowie z Biznes Alert podpułkownik rezerwy Maciej Korowaj, analityk i autor opracowań OPFOR.

Biznes Alert: Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już 1000 dni. Świat obiegła informacja, że USA zezwoliły na wykorzystanie przekazanej Kijowowi broni przeciwko celom w Rosji. Mowa tu o prezencie od sojusznika czy bardziej ostatnim krzyku odchodzącej administracji?

Podpułkownik Maciej Korowaj: Trudno jednoznacznie powiedzieć. Należy pamiętać, że nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska Białego Domu. Są doniesienia dwóch amerykańskich redakcji, poważnych, ale ciągle mowa o pogłoskach. Jeżeli faktycznie administracja Bidena udzieliła takiej zgody, to jest to bardzo duża zmiana. Nie tylko w kwestii działań wojennych, ale w stosunku Stanów Zjednoczonych do konfliktu.

Zakładając, że doniesienia potwierdzą się, to jest bardzo prawdopodobne, że możliwe cele broni dalekiego zasięgu będą wskazane przez USA. Mogą zostać ograniczone do konkretnego rodzaju celów czy obszaru, na przykład obwodu kurskiego.

Istotnym wymiarem takiej zgody nie jest wymiar strategiczny, a psychologiczny. Złamanie kolejnego tabu, najpewniej nie w skali, która może zniechęcić Rosję do dalszej agresji, ale utrudni operacje. Nie będzie to odwrócenie przebiegu konfliktu, za to Ukraina będzie mogła razić cele na zapleczu agresora. Logistykę i punkty dowodzenia. Byłby to krok w dobrym kierunku.

Rosja mówiła pierwotnie o „trzydniowej operacji specjalnej”, jednak agresja trwa już 1000 dni. Czy obecna sytuacja na froncie jest korzystna dla obrońców?

Uważam, że dobrą analogią konfliktu na Ukrainie jest dwunastorundowy mecz bokserski. Dodatkowo asymetryczny, gdzie jeden przeciwnik jest wagi ciężkiej, a drugi piórkowej. Tysięczny dzień można porównać do dalszej rudny. I widać, który z walczących ma więcej siły i jest lepszy kondycyjnie. Jeżeli mniejszy zawodnik utrzymuje się przy mniejszej ilości zasobów, to oznacza, że ma siłę.

Faktem jest, że obie strony mocno się zmęczyły. Wojna na Ukrainie jest konfliktem obliczonym na wyniszczenie. Jest to wojna materiałowa, krwawy konflikt. Obszar walki przypomina krajobraz księżycowy, z racji na użycie w dużej ilości środków ogniowych. Co ilustrują nagrania i zdjęcia.

Obie strony musiały ewoluować, adaptować się do sytuacji. Rosjanie szybko zareagowali na swoje deficyty i porażki z pierwszych dni wojny. Jednak nie są w stanie przeskoczyć ograniczeń. W przypadku Ukrainy można mówić o pewnym regresie. Poniosła bolesne straty, których tak łatwo nie odrobi.

Problemem są zasoby ludzkie, straceni doświadczeni żołnierze. Nawet jeżeli zmobilizują odpowiednią liczbę nowych to nie będą tak dobrze przeszkoleni. Rosja nie bacząc na ofiary zużywa swoją technikę i zasoby, których nie odbuduje łatwo w nadchodzących latach.

Skutkiem powyższego jest pewna stagnacja na froncie. Media, zwłaszcza społecznościowe, ekscytują się pojedynczymi sukcesami, jak zajęcie kolejnej wioski. To nie wpływa całościowo na działania wojenne. W wojnie na wyniszczenie najważniejsza jest gospodarka.

Jak wygląda gospodarka obu stron?

Detale pozostawię ekonomistom. Jeżeli chodzi o całokształt to ukraińska nie może działać bez wsparcia Zachodu. I nie będzie mogła odżyć pod presją militarną Federacji Rosyjskiej. Jeżeli sojusznicy, w tym Polska, dalej będzie ją wspierać, to Kijów powinien sobie poradzić.

Rosja doświadcza problemów i zapaści gospodarczej. Ostrożnie prognozuje, że do końca roku będzie się trzymać, ale 2025 rok przyniesie Moskwie stagnację. Według tego scenariusza osłabienie gospodarki nastąpi pod koniec przyszłego roku.

Z tego powodu Kremlowi zależy na rozwiązaniu tego konfliktu, aby mógł przekierować część środków ze zbrojenia na stabilizację. Potrzebuje do tego jednak wyraźnego zwycięstwa na Ukrainie. Moskwa najpewniej liczy na negocjacje z Waszyngtonem. Potwierdzenie amerykańskiej zgody na użycie broni dalekiego zasięgu przez Kijów może być ważną kartą przetargową USA i Ukrainy.

Czy w związku z dążeniami Rosji do zapewnienia silnej pozycji negocjacyjnej możemy spodziewać się spektakularnej operacji?

Nie sądzę aby doszło do załamania frontu. Bitwy podobnej do Bachmutu czy Soledaru. Ukraina umiejętnie ucieka od takiej konfrontacji, gdzie agresor mógłby zaatakować punktowo. Odskakują kosztem terenu. Z drugiej strony Rosja płaci ogromną cenę. Według moich obliczeń, w ostatnim czasie traci około 45 tysięcy żołnierzy miesięcznie.

Szacunki obejmują zabitych, rannych, zaginionych, wziętych do niewoli czy chorych… Są to tzw. straty sanitarne. Kreml może szkolić miesięcznie około 40 tysięcy żołnierzy. Tylko nie jest to możliwe chociażby ze względu na niektóre specjalizacje, przy których szkolenie zajmuje nawet do 90 dni.

W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że co miesiąc kilka brygad rosyjskich obniża swoją gotowość do stanu, który uniemożliwia im ofensywę.

Prezydent Duda o zgodzie USA na atak celów w głębi Rosji: przełomowy moment wojny

Najnowsze artykuły