Szwedzki sąd, pod koniec października, dał zielone światło dla rozpoczęcia prac budowlanych na składowisku odpadów radioaktywnych, zaprojektowanych tak, aby działały do stu tysięcy lat.
Miejsce, które wybrano znajduje się w Forsmark, w pobliżu jednej z trzech działających szwedzkich elektrowni jądrowych, około 130 kilometrów na północ od Sztokholmu, w pobliżu Morza Bałtyckiego. Jak podaje, między innymi, portal szwedzkiej telewizji SVT (Sveriges Televison) odpady zostaną zakopane na głębokości 500 metrów. Jeśli projekt dojdzie do skutku, Szwecja stanie się jednym z pierwszych krajów na świecie, wraz Finlandią, która na stałe zakopuje zużyte paliwo. Przemysł jądrowy będzie pokrywał koszty składowania aż do jego zamknięcia a państwo przejmuje za to odpowiedzialność.
Obecnie całe wypalone paliwo jądrowe jest przetrzymywane w Oskarshamn w oczekiwaniu na ostateczne składowanie. Szwecja ma sześć reaktorów działających w trzech elektrowniach, sześć innych zostało zamkniętych od 1999 roku.
Krytyka przez Agencję Ochrony Środowiska
Jak przeczytamy na stronach SVT, decyzja ta została skrytykowana przez Agencję Ochrony Środowiska, która domaga się jaśniejszych wymogów dotyczących długoterminowego bezpieczeństwa radiologicznego. Inni krytycy wzywają także do dalszych badań i tymczasowych magazynów przejściowych do tego czasu lub wskazują, że zużyte paliwo jądrowe może być w przyszłości poddawane recyklingowi w Szwecji. Tymczasem, jak podaje SVT – Odpady będą otoczone miedzianymi kapsułami i błotem wulkanicznym, 500 metrów w głębi skały, przez 100 000 lat z powodu jej radioaktywności.
Anna Porelius, kierownik ds. komunikacji w Szwedzkiej Spółce Zarządzającej Paliwem Jądrowym (SKB), twierdzi: – odpady są składowane tak głęboko, ponieważ wieczna zmarzlina nie sięga tak daleko. Gdy lód się roztopi, góra się przesunie. Wtedy glina wulkaniczna wokół miedzianej kapsuły wychwyci ruch i ochroni ją.
Odnośnie do zarzutów co do bezpieczeństwa, Anna Porelius na łamach SVT odpowiada – Zarówno ocena przeprowadzona przez Urząd ds. Bezpieczeństwa Radiologicznego, nasze badania, jak i inne zainteresowane strony wskazują na coś przeciwnego: miedź jest bardzo odporna na korozję w środowisku pozbawionym tlenu na głębokości 500 metrów. Czujemy się bardzo bezpiecznie.
Na zarzuty, że metoda ta nie była nigdy testowana ekspertka odpowiada – Wybraliśmy materiały, które mogą być obecne w przyrodzie przez długi czas. Miedź, która ma nawet miliard lat, błoto wulkaniczne i góra, która ma 1,9 miliarda lat. Nieustannie optymalizujemy technologię. Jest to również wymóg, który mamy. Śmieci mają być wyrzucone 500 metrów w głąb góry.
Geneza projektu
Na swojej stronie SKB oraz szwedzki Urząd ds. Bezpieczeństwa Radiologicznego (Strålsäkerhetsmyndigheten), przypominają genezę tego przedsięwzięcia. W 2011 roku szwedzkie przedsiębiorstwo zajmujące się zarządzaniem paliwem jądrowym (SKB), będące własnością elektrowni jądrowych, złożyło wniosek o utworzenie w Forsmark ostatecznego składowiska odpadów z obecnej elektrowni jądrowej, które następnie zostanie zamknięte. Łącznie 12 000 ton odpadów w około 6000 miedzianych kapsułkach, 500 metrów pod ziemią.
Metoda trzech barier ochronnych została wprowadzona w 1983 roku: Kapsułki miedziane, glinka bentonitowa i szwedzka góra Urberg. Radioaktywność spada wraz z upływem stuleci. Po 1000 lat większość z nich znika, ale odpady są nadal niebezpieczne, na przykład przez wody gruntowe. Po 100 tysiącach lat jego niebezpieczeństwo jest podobne do tego, kiedy wydobywa się rudę uranu.
W 2015 roku Finlandia zdecydowała się na budowę magazynu końcowego według metody szwedzkiej jako pierwszego na świecie. Zgodnie z planem pierwsze miedziane kapsułki mają zostać złożone w kopalni w ciągu dwóch lat. Możliwe jest także ponowne wykorzystanie wypalonego paliwa jądrowego, ale obecnie w Szwecji tak się nie dzieje. W chwili obecnej w Szwecji istnieje system transportu odpadów radioaktywnych drogą morską. Odpady nisko i średnio-aktywne są transportowane do SFR w Forsmark, natomiast odpady wysokoaktywne są transportowane do Clab w Oskarshamn.
Marcin Jóźwicki
Polska potrzebuje drugiego składowiska odpadów radioaktywnych