Podczas ubiegłotygodniowej wizyty w Ameryce Południowej prezydent Chin Xi Jinping otworzył ogromny, głębokowodny port w Peru wybudowany za chińskie pieniądze. Podpisał też kontrakt na podobny projekt z dyktatorem Nikaragui Danielem Ortegą. Jak oceniają eksperci celem Pekinu jest zapewnienie sobie bezpośredniego dostępu do surowców i żywności z Ameryki Łacińskiej, a także stworzenie infrastruktury dla działań wywiadowczych w „podbrzuszu” USA.
Na budowę portu w Chancay – 80 km na północ od Limy – dysponującego 15 stanowiskami do cumowania, chiński inwestor (Cosco Shipping Ports) wyłożył 1,3 mld dolarów. Wyda prawdopodobnie dużo więcej, ponieważ w planach Pekinu, Peru ma być głównym węzłem morskim między Azją a Ameryką Południową.
„Chiny są skłonne współpracować ze stroną peruwiańską, aby projekt Chancay stał się punktem wyjścia do postania nowego korytarza morsko-lądowego między Chinami a Ameryką Łacińską” – podkreślił Xi w artykule opublikowanym w rządowym dzienniku „El Peruano”.
Oszacował, że nowy port wygeneruje 4,5 miliarda dolarów przychodów rocznie, stworzy miejsca pracy dla ponad 8 tys. osób i obniży koszty logistyki na trasie Peru–Chiny o 20 proc. Ponieważ port może obsługiwać największe statki, zmniejszy to potrzebę konsolidacji kontenerów przez spedytorów w punktach pośrednich, zmniejszając koszty i czas obsługi.
Chińska determinacja
„Chiny z niezwykłą determinacją rozbudowują swoją obecność w kluczowych portach świata. Doceniają ich wagę jako bram do istotnych rynków. Pekin kusi państwa Ameryki Południowej wizją lepszych perspektyw gospodarczych dzięki poprawie dostępu do rynku światowego za sprawą nowej infrastruktury portowej. Czy tak się stanie? Nie jest to pewne, biorąc pod uwagę, że Chińczycy są mistrzami w takim opracowywaniu projektów inwestycyjnych tak, żeby jak największa część wartości dodanej została w Chinach” – mówi w rozmowie z Biznes Alert Konrad Popławski z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), gdzie zajmuje się analizą handlu międzynarodowego, łańcuchami dostaw oraz gospodarką UE.
„Jedno jest natomiast pewne: Pekin dzięki podobnym inwestycjom zapewnia sobie łatwiejszy dostęp do Ameryki Południowej, która jest niezwykle bogata w kluczowe dla gospodarki chińskiej surowce. Wystarczy wspomnieć, że znajduje się tam ponad połowa światowych rezerw litu, ponad 1/3 miedzi i 1/4 grafitu, a więc surowców kluczowych choćby dla realizacji transformacji energetycznej czy w elektromobilności” – dodaje ekspert.
Inwestycje w bogatym w surowce i żyzne ziemie, ale niestabilnym politycznie regionie świata mają dla Pekinu żywotne znaczenie. Względnie niskie inwestycje pozwalają wciąż szybko rozwijającej się chińskiej gospodarce uzyskać dostęp do tanich kopalin i żywności. Właśnie dlatego Xi Jinping wziął udział w szczycie Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Limie, a następnie udał się na szczyt G20 w Rio de Janeiro.
Celem dostęp do Brazylii
Eksperci cytowani przez agencję informacyjną Reutera podkreślają, że główną motywacją Chin do inwestycji w megaport był dostęp do sąsiedniej Brazylii, gdzie planowana jest już budowa nowej linii kolejowej, dzięki której brazylijska soja i ruda żelaza będzie dostarczana do Chancay. Projekt kolejowy ma kosztować ok. 3,5 miliarda dolarów.
Na tym jednak nie koniec. Chińskiemu przywódcy w podróży do Ameryki Południowej nie przypadkowo towarzyszyła świta kilkuset biznesmenów. Wykorzystali oni obecność w Limie nikaraguańskiego dyktatora Daniela Ortegi, by podpisać z nim kontrakt na budowę – podobnego do Chancay – portu Bluefields na wybrzeżu Atlantyku.
Inicjatywa ta, w którą zainwestuje chińska korporacja CAMC, ma być elementem gigantycznego projektu infrastrukturalnego – planowanego przekopu kanału między Bluefields a Puerto Corinto po stronie Pacyfiku. Gdyby inwestycja się powiodła byłaby ona konkurencją dla kontrolowanego przez Amerykanów Kanału Panamskiego.
„Musi istnieć alternatywa, a my mamy alternatywę tutaj, w Nikaragui, i pokażę wam ją. Są to badania, które trwają od dłuższego czasu” – mówił Ortega w Limie. Jak poinformował, kanał miałby od 290 do 540 metrów szerokości i 27 metrów głębokości.
Obawy USA
USA z niechęcią przyglądają się gospodarczej ekspansji Chin w Ameryce Południowej, którą Waszyngton od dawna uważał za swoją strefę wpływów. Generał Laura Richardson, była szefowa Dowództwa Południowego armii USA, ostrzegła na początku listopada, że port Chancay może być wykorzystywany przez chińską marynarkę wojenną do gromadzenia danych wywiadowczych.
„W tym kontekście niezwykle ciekawe, jest jak zachowa się administracja Donalda Trumpa wobec tak zuchwałej inicjatywy ekspansji w bezpośrednim otoczeniu USA. Chiny stworzyły w ostatnich latach wizerunek państwa gotowego do wspierania rozwoju innych na partnerskich zasadach, podczas gdy Amerykanie są dużo bardziej zachowawczy w tym zakresie. Powstaje wrażenie, że Chińczycy oferują możliwości nieskrępowanej współpracy handlowej i inwestycyjnej, natomiast USA skupia się groźbach narzucenia ceł i ograniczenia dostępu do swojego rynku. Pytanie, czy bliższa współpraca nie nasili w Ameryce Południowej, podobnie jak stało się to w ostatnich latach w Europie, dyskusji o Chinach jako rywalu systemowym” – zastanawia się Popławski z OSW.
„W świecie Zachodu rosną też obawy przed zagrożeniami cybernetycznymi ze strony Chin. Nie ma wątpliwości, że duży wpływ Pekinu na infrastrukturę krytyczną innych państw będzie nie tylko służyć celowi stymulacji handlu, ale będzie też kierował sympatie polityczne poszczególnych części świata w stronę Chin” – prognozuje analityk.
Artur Ciechanowicz