(Oil & Gas/AP/Teresa Wójcik)
Na konferencji poświęconej czystej energii, która odbyła się w Las Vegas 24 sierpnia, prezydent Obama ostro zaatakował koncerny paliwowe oraz konserwatywne think tanki za ich krytyczne oceny ekonomicznej opłacalności ( a raczej zupełnej nieopłacalności) energii alternatywnej.
Podkreślił, że rozwój czystej energii wymaga dostosowania do specyficznych wymogów tej energii, jej dystrybucji oraz wsparcia finansowego ponoszonych kosztów generowanych. – Z tym jednak społeczeństwo USA sobie poradzi. Przeszkadza w przejmowaniu rynku przez czystą energię ogromny lobbing wielkich koncernów energetyki konwencjonalnej. Ich zręczna argumentacja na rzecz rezygnacji z przepisów wspierających czystą energię, wprowadzenia nowych norm wymagających samodzielnego finansowania elektrowni alternatywnych. To jest poważny problem – powiedział Obama.
Prezydent zaatakował często stosowaną argumentację koncernów paliwowych, oskarżających zwłaszcza energetykę wiatrową i solarną o niedostosowanie do wolnego rynku. Uznał, że wspomaganie przez przepisy, zwolnienia podatkowe itp. nie są sprzeczne z prawem popytu i podaży, przeciwnie, stanowią narzędzia walki z monopolistami i zapewniają poszanowanie zasady wolnej konkurencji. Dofinansowanie z budżetu federalnego i budżetów stanowych wciąż bardzo kosztownych procedur wytwarzania energii czystej nazwał Obama „inwestycją, która się kiedyś opłaci”. Przy okazji prezydent nazwał amerykańskich polityków wspierających energetykę konwencjonalną „szalonymi”, nie wymienił ich przynależności politycznej, ale media powszechnie uznały, że chodziło mu o Republikanów.
Wystąpienie prezydenta Obamy spotkało się z krytyką amerykańskich związkowców, którzy wyliczyli, że energetyka wiatrowa i solarna wprowadzana na miejsce elektrowni węglowych i gazowych to utrata setek tysięcy miejsc pracy i gwałtowny wzrost bezrobocia. Obama chwalił się, że zgodnie z jego programem, tysiące obiektów energii odnawialnej w całym kraju zatrudnia dziesiątki tysięcy Amerykanów. Konkretnie w 43 stanach w elektrowniach alternatywnych powstało 50 tys. miejsc pracy. Tymczasem – podkreślają związkowcy – ponad 150 tys. robotników utraciło miejsca w górnictwie węglowym i gazowym oraz w zamykanych elektrowniach konwencjonalnych, aby zrobić miejsce dla znacznie droższego na razie prądu z elektrowni wiatrowych i solarnych.
Kolejna krytyczna, choć powściągliwa reakcja przyszła ze strony Amerykańskiego Instytutu Naftowego (American Petroleum Institute – API), który wyliczył, że przemysł naftowy i gazowy oraz branże z nim związane o wiele więcej zrobił i robi dla ochrony środowiska niż wszystkie wspierane przez Biały Dom odnawialne źródła energii.
Jeden z przywódców Republikanów w Kongresie nie był tak powściągliwy. Rob Bishop ( ze stanu Utah) wyliczył koszty wspierania przez administrację federalną „ideologicznego programu czystej energii”, te koszty „godzą zwłaszcza w mniej uprzywilejowane grupy społeczne”.
Atak Obamy na Republikanów na konferencji w Las Vegas może go bardzo drogo kosztować, gdy przyjdzie w Kongresie do negocjacji w sprawie zaakceptowania porozumienia z Iranem. Coraz bardziej jest oczywiste, że większość republikańska w obu Izbach zablokuje to porozumienie. Sam prezydent zrozumiał to po niewczasie. Wczoraj zastępca sekretarza prasowego Białego Domu Eric Schultz próbował zatuszować fatalnie wrażenie epitetu „szaleni” politycy i przyznał, że szef administracji USA „trochę stracił nerwy i go poniosło.”