icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Marki premium uratowały rynek elektryków w Polsce. Jakie sprzedawały się najlepiej?

Pierwsze pięć miejsc pod względem liczby rejestracji fabrycznie nowych samochodów bateryjnych w Polsce zajmują marki premium, wybierane przez firmy i osoby zamożne. Liderem rankingu jest amerykańska Tesla, która zdystansowała europejskich konkurentów: Mercedes Benz, Volvo, BMW oraz Audi. Tych pięć firm miało łącznie 63,4 procent udziałów w naszym rynku, ratując go przed spadkiem w przepaść. Dlatego, zdaniem ekspertów nowy rządowy dotacyjny program NaszEauto może zmniejszyć popyt na elektryki.

Segment zeroemisyjnych aut stanął dęba. W 2024 roku, według danych Polskiego Związku Producentów Samochodów zarejestrowano blisko 16,6 tysiąca nowych osobowych samochodów z napędem elektrycznym, o blisko 3 procent mniej niż rok wcześniej. Po dwu, trzycyfrowych wzrostach odnotowywanych w poprzednich latach, ta pozornie drobna korekta była jak bryzg zimną wodą w myjni.

Za spadek zainteresowania zakupem samochodów osobowych z ekologicznymi napędami branża obwinia Ministerstwo Klimatu i Środowiska i podległy mu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Obecny zarząd NFOŚiGW najpierw zawiesił od września 2024 roku rządowe dotacje do leasingu takich aut przez firmy, by następnie ostatecznie skreślić je z listy beneficjentów w nowej odsłonie priorytetowego programu, obecnie pod nazwą NaszEauto.

Króluje Tesla

Rzeczywiście, z raportu PZPM eRejestracje za grudzień 2024 roku wynika, że pierwsze pięć miejsc pod względem liczby rejestracji fabrycznie nowych samochodów bateryjnych w Polsce zajmują marki premium. W rankingu przewodzi amerykańska Tesla (4461 sztuk), która sprzedała więcej aut niż kolejni trzej konkurenci: Mercedes Benz (1641), Volvo (1265), BMW (1242).

Stawkę zamyka niemieckie Audi (1019). Liderzy, których samochody kupują osoby zamożne, bądź spółki miały łącznie 63,4 procent udziałów w polskim rynku. Kolejne miejsca w TOP10 przypadły: Kia (1017), Volkswagen (791), Nissan (598), Hyundai (520), Renault (405), a więc marki popularne z tak zwanej średniej półki cenowej. Rok wcześniej Volkswagen i Kia były odpowiednio na drugim i trzecim miejscu.

Według Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego dotychczas na zakup aut elektrycznych, głównie w formie leasingu, decydowały się firmy, które stopniowo elektryfikowały flotę – ze względu na potrzebę dostosowania się wymagań związanych z ESG, czy politykę zakupową swoich zagranicznych central. Ich udział w rejestracjach nowych aut PZPM szacował, na podstawie danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów na 85 procent.

Jakąś część tej puli mogły stanowić osoby wykonujące jednoosobową działalność gospodarczą, np. prawnicy, lekarze, menedżerowie na kontraktach, czyli zawodów dużego prestiżu, osiągające wysokie dochody, które stać było na sfinansowanie zakupu samochodów z napędem elektrycznym.

Pula na dotacje nie zostanie wykorzystana?

– I to się raczej nie zmieni, mimo że nowy program NaszEauto preferuje teraz osoby fizyczne, przyznając dodatkowo premie za niskie dochody, czy złomowanie starych pojazdów. Oni nie zdecydują się na zakup elektrycznego auta, bo ich nie będzie na to stać, a rodziny nie zrezygnują z posiadania drugiego auta, bo chcą korzystać ze swobody poruszania się. Istnieje obawa, że spora część środków z 1,6 mld zł przewidzianych na dotacje nie zostanie więc wykorzystana, a szkoda, bo firmy zapewne kontynuowałyby elektryfikację flot, kupując kolejne auta, już nie tylko dla top menedżerów, ale dla pracowników niższych szczebli – uważa Jakub Faryś.

Od 3 lutego 2025 roku ruszają nabory do programu NaszEauto z budżetem 1,6 mld zł. Najpóźniej do końca czerwca 2026 roku bezemisyjne auta z bezzwrotną dotacją będą mogły kupić, leasingować czy wynająć długoterminowo tylko osoby fizyczne lub prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą.

Zgodnie z intencją MKiŚ i NFOŚiGW, dotowane elektryki miałyby teraz trafiać pod strzechy, a nie na miejsca parkingowe prezesów i menedżerów korporacji, pomagając im przy tym spełnić wymagania dotyczące ESG.

Przy zakupie nowych aut dodatkowo promowane będą osoby, które zezłomują swoje obecnie używane auto, oczywiście z napędem spalinowym (do 10 tysięcy złotych) oraz mające dochody do 135 tys. brutto rocznie (11 250 zł). W sumie dopłaty mogą wynieść 40 tysięcy złotych, co ma pozwolić na dofinansowanie zakupu lub leasingu co najmniej 40 tysięcy zeroemisyjnych aut. Teoretycznie wzmacniając przy tym popyt konsumencki na marki mass marketowe.

Nowe dofinansowanie atrakcyjne dla garstki

Kolejny ekspert jest jednak sceptyczny. Zdaniem Pawła Tuzinka, prezesa Stowarzyszenia Dealerów Samochodów, nie ma co się oszukiwać, że NaszEauto powtórzy wolumenowy sukces oryginalnych edycji programu „Mój Elektryk”.

– Nowe dofinansowanie jest skierowane do osób fizycznych oraz JDGów, którzy w Polsce w najlepszym wypadku stanowią 1/3 wszystkich obiorców nowych pojazdów. Program będzie miał znaczenie dla producentów oferujących gamę wyłącznie elektryczną lub w większości zelektryfikowaną, ale nie powinien drastycznie wpłynąć na dotychczasową strukturę podziału rynku. Bazując na naszych doświadczeniach i wiedzy spodziewamy się, że nowe dofinansowanie będzie faktycznie atrakcyjne dla niewielkiego odsetka odbiorców. Znając demografię osób decydujących się na pojazdy elektryczne nie upatrywałbym masowego zwrotu w kierunku budżetowych modeli akurat ze względu na programowe premie za niskie dochody – mówi szef SDS.

Ostatni raport PZPM eRejestracje wskazuje, że o ile sprzedaż samochodów z tak zwanego TOP10, czyli najpopularniejszych marek wzrosła w ubiegłym roku o 0,5 procenta, to pozostałe marki (i koncerny) zanotowały łącznie spadek o 13,6 procent licząc rok do roku.

W 2024 roku pierwsza dziesiątka rankingu odpowiadała za rejestracje aż 12 959 nowych aut elektrycznych, co stanowiło 78,2 procent wszystkich, którym wydano zielone tablice. Rok wcześniej ich udział wynosił 75,6 procent, co wskazuje na to, że polscy kierowcy kupując samochody bateryjne, które są u nas ciągle nowinką technologiczną, stawiają na sprawdzone marki.

 

Pierwsze pięć miejsc pod względem liczby rejestracji fabrycznie nowych samochodów bateryjnych w Polsce zajmują marki premium, wybierane przez firmy i osoby zamożne. Liderem rankingu jest amerykańska Tesla, która zdystansowała europejskich konkurentów: Mercedes Benz, Volvo, BMW oraz Audi. Tych pięć firm miało łącznie 63,4 procent udziałów w naszym rynku, ratując go przed spadkiem w przepaść. Dlatego, zdaniem ekspertów nowy rządowy dotacyjny program NaszEauto może zmniejszyć popyt na elektryki.

Segment zeroemisyjnych aut stanął dęba. W 2024 roku, według danych Polskiego Związku Producentów Samochodów zarejestrowano blisko 16,6 tysiąca nowych osobowych samochodów z napędem elektrycznym, o blisko 3 procent mniej niż rok wcześniej. Po dwu, trzycyfrowych wzrostach odnotowywanych w poprzednich latach, ta pozornie drobna korekta była jak bryzg zimną wodą w myjni.

Za spadek zainteresowania zakupem samochodów osobowych z ekologicznymi napędami branża obwinia Ministerstwo Klimatu i Środowiska i podległy mu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Obecny zarząd NFOŚiGW najpierw zawiesił od września 2024 roku rządowe dotacje do leasingu takich aut przez firmy, by następnie ostatecznie skreślić je z listy beneficjentów w nowej odsłonie priorytetowego programu, obecnie pod nazwą NaszEauto.

Króluje Tesla

Rzeczywiście, z raportu PZPM eRejestracje za grudzień 2024 roku wynika, że pierwsze pięć miejsc pod względem liczby rejestracji fabrycznie nowych samochodów bateryjnych w Polsce zajmują marki premium. W rankingu przewodzi amerykańska Tesla (4461 sztuk), która sprzedała więcej aut niż kolejni trzej konkurenci: Mercedes Benz (1641), Volvo (1265), BMW (1242).

Stawkę zamyka niemieckie Audi (1019). Liderzy, których samochody kupują osoby zamożne, bądź spółki miały łącznie 63,4 procent udziałów w polskim rynku. Kolejne miejsca w TOP10 przypadły: Kia (1017), Volkswagen (791), Nissan (598), Hyundai (520), Renault (405), a więc marki popularne z tak zwanej średniej półki cenowej. Rok wcześniej Volkswagen i Kia były odpowiednio na drugim i trzecim miejscu.

Według Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego dotychczas na zakup aut elektrycznych, głównie w formie leasingu, decydowały się firmy, które stopniowo elektryfikowały flotę – ze względu na potrzebę dostosowania się wymagań związanych z ESG, czy politykę zakupową swoich zagranicznych central. Ich udział w rejestracjach nowych aut PZPM szacował, na podstawie danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów na 85 procent.

Jakąś część tej puli mogły stanowić osoby wykonujące jednoosobową działalność gospodarczą, np. prawnicy, lekarze, menedżerowie na kontraktach, czyli zawodów dużego prestiżu, osiągające wysokie dochody, które stać było na sfinansowanie zakupu samochodów z napędem elektrycznym.

Pula na dotacje nie zostanie wykorzystana?

– I to się raczej nie zmieni, mimo że nowy program NaszEauto preferuje teraz osoby fizyczne, przyznając dodatkowo premie za niskie dochody, czy złomowanie starych pojazdów. Oni nie zdecydują się na zakup elektrycznego auta, bo ich nie będzie na to stać, a rodziny nie zrezygnują z posiadania drugiego auta, bo chcą korzystać ze swobody poruszania się. Istnieje obawa, że spora część środków z 1,6 mld zł przewidzianych na dotacje nie zostanie więc wykorzystana, a szkoda, bo firmy zapewne kontynuowałyby elektryfikację flot, kupując kolejne auta, już nie tylko dla top menedżerów, ale dla pracowników niższych szczebli – uważa Jakub Faryś.

Od 3 lutego 2025 roku ruszają nabory do programu NaszEauto z budżetem 1,6 mld zł. Najpóźniej do końca czerwca 2026 roku bezemisyjne auta z bezzwrotną dotacją będą mogły kupić, leasingować czy wynająć długoterminowo tylko osoby fizyczne lub prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą.

Zgodnie z intencją MKiŚ i NFOŚiGW, dotowane elektryki miałyby teraz trafiać pod strzechy, a nie na miejsca parkingowe prezesów i menedżerów korporacji, pomagając im przy tym spełnić wymagania dotyczące ESG.

Przy zakupie nowych aut dodatkowo promowane będą osoby, które zezłomują swoje obecnie używane auto, oczywiście z napędem spalinowym (do 10 tysięcy złotych) oraz mające dochody do 135 tys. brutto rocznie (11 250 zł). W sumie dopłaty mogą wynieść 40 tysięcy złotych, co ma pozwolić na dofinansowanie zakupu lub leasingu co najmniej 40 tysięcy zeroemisyjnych aut. Teoretycznie wzmacniając przy tym popyt konsumencki na marki mass marketowe.

Nowe dofinansowanie atrakcyjne dla garstki

Kolejny ekspert jest jednak sceptyczny. Zdaniem Pawła Tuzinka, prezesa Stowarzyszenia Dealerów Samochodów, nie ma co się oszukiwać, że NaszEauto powtórzy wolumenowy sukces oryginalnych edycji programu „Mój Elektryk”.

– Nowe dofinansowanie jest skierowane do osób fizycznych oraz JDGów, którzy w Polsce w najlepszym wypadku stanowią 1/3 wszystkich obiorców nowych pojazdów. Program będzie miał znaczenie dla producentów oferujących gamę wyłącznie elektryczną lub w większości zelektryfikowaną, ale nie powinien drastycznie wpłynąć na dotychczasową strukturę podziału rynku. Bazując na naszych doświadczeniach i wiedzy spodziewamy się, że nowe dofinansowanie będzie faktycznie atrakcyjne dla niewielkiego odsetka odbiorców. Znając demografię osób decydujących się na pojazdy elektryczne nie upatrywałbym masowego zwrotu w kierunku budżetowych modeli akurat ze względu na programowe premie za niskie dochody – mówi szef SDS.

Ostatni raport PZPM eRejestracje wskazuje, że o ile sprzedaż samochodów z tak zwanego TOP10, czyli najpopularniejszych marek wzrosła w ubiegłym roku o 0,5 procenta, to pozostałe marki (i koncerny) zanotowały łącznie spadek o 13,6 procent licząc rok do roku.

W 2024 roku pierwsza dziesiątka rankingu odpowiadała za rejestracje aż 12 959 nowych aut elektrycznych, co stanowiło 78,2 procent wszystkich, którym wydano zielone tablice. Rok wcześniej ich udział wynosił 75,6 procent, co wskazuje na to, że polscy kierowcy kupując samochody bateryjne, które są u nas ciągle nowinką technologiczną, stawiają na sprawdzone marki.

 

Najnowsze artykuły