Toczona na wszystkich frontach walka o deregulację sugerowałaby, że jesteśmy przeregulowani. I takie też jest powszechne wrażenie. Okazuje się jednak, że w Polsce istnieje już obszar w pełni zderegulowany, niemal całkowicie wolny od zasad, kontroli i nadzoru. Mowa o wyborze podwykonawców budowlanych.
Walkę z tym zjawiskiem rozpoczęła Krajowa Izba Gospodarcza. Sprawę zaczęli dostrzegać także poważniejsi gracze na rynku, co sugeruje, że temat będzie się rozwijał. A może i nie – bo jeśli obecna ekipa rządząca będzie konsekwentnie realizować swoją politykę wobec dużych projektów infrastrukturalnych, to wkrótce w Polsce nie będzie się budować nic. Wystarczy, że sektor prywatny przejmie wzorce z sektora publicznego. Póki co, buduje się jednak dużo – choć w skrajnie różnej jakości i przy bardzo różnych standardach.
W obszarze publicznym problem dotyczy głównie drogownictwa i kolei. W sektorze prywatnym? W skrócie – tego, że jesteśmy największym placem budowy w Europie. Za to z zupełnie nieeuropejskimi podwykonawcami, wybieranymi niemal wyłącznie według kryterium cenowego. Co już w przeszłości prowadziło do dramatów – zarówno tych związanych z chińskimi podwykonawcami, jak i tych dotyczących terminów oddawania dróg czy ich jakości.
Tym razem sprawa dotyczy podwykonawców zagranicznych, firm rejestrowanych w różnych krajach – często tych samych, z których pochodzą kierowcy tanich taksówek. Jak zwraca uwagę KIG, w Czechach, aby zostać wykonawcą lub podwykonawcą, trzeba posiadać tam m.in. składy sprzętu. W Niemczech firmy przechodzą skomplikowane procedury, z udziałem wywiadowni gospodarczych – polskie firmy dobrze to znają. Na Łotwie w strategicznych przetargach mogą startować wyłącznie przedsiębiorstwa z krajów NATO. A w Polsce? Hulaj dusza, piekła nie ma. Wystarczy przedstawić najtańszą ofertę.
To zaskakujące, zwłaszcza w rzeczywistości, w której straganiarze zaraz będą musieli tworzyć raporty ESG, temperatura w biurze ma być dostosowywana do tempa przemiany materii pracownika, a firmy ponoszą odpowiedzialność za cały łańcuch przechodzenia podatku VAT od kontrahenta do kontrahenta. A tutaj? Oaza wolności. Nie trzeba wykazywać majątku, dochodów, doświadczenia ani osadzenia na rynku. Wystarczy dać najniższą cenę – a Azja ma tańszego pracownika niż Polska.
A przecież już za chwilę ruszy odbudowa Ukrainy. Po co rozwijać własny sektor budowlany przed tym momentem? Niech inni się narobią. Nam dobrze u nas. Innym też.