Najważniejsze informacje dla biznesu

Zmiany klimatyczne napędzają ekstremalne powodzie w Europie. 2024 rok najgorszym rokiem od dekady

Rok 2024 zapisze się w historii Europy jako czas najrozleglejszych powodzi od ponad dekady. Według raportu Europejskiej Służby Zmian Klimatu Copernicus oraz Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), aż 30 procent sieci rzecznej kontynentu doświadczyło znaczących powodzi, a 12 procent przekroczyło poziom „poważnych” wezbrań.
Rok 2024 był najcieplejszym w historii pomiarów, zarówno globalnie, jak i w Europie, która pozostaje najszybciej ocieplającym się kontynentem. Planeta ociepliła się o około 1,3°C w porównaniu z epoką przedindustrialną, co znacząco wpłynęło na wzorce pogodowe.

– Dane z 2024 roku wskazują, że powodzie w Europie osiągnęły skalę niespotykaną od co najmniej dekady. W zeszłym roku ponad 400 tysięcy Europejczyków zostało dotkniętych powodziami i gwałtownymi burzami, a 30 procent sieci rzecznej w Europie odnotowało wysokie stany wód, z czego 12 procent przekroczyło poziomy alarmowe. Te zjawiska nie są przypadkowe – to konsekwencja zmian klimatycznych, które zwiększają intensywność i częstotliwość ekstremalnych zjawisk pogodowych – powiedział klimatolog, prof. Szymon Malinowski.

Najbardziej ucierpiała Europa Zachodnia, gdzie 2024 rok znalazł się wśród dziesięciu najbardziej deszczowych od 1950 roku. Dramatyczne powodzie w Walencji pod koniec października pochłonęły 232 ofiary śmiertelne i przyniosły największe straty materialne. Walencja to przykład, jak zmiany klimatyczne potęgują lokalne problemy (niewystarczająca infrastruktura przeciwpowodziowa czy zabudowa terenów zalewowych). W tym samym czasie wschodnia Europa zmagała się z suszą, południowo-wschodnia część kontynentu doświadczyła 13-dniowej fali upałów, a lodowce Skandynawii topniały w najszybszym tempie w historii.

Przyczyny: klimat i ludzkie zaniedbania

Naukowcy są zgodni, że zmiany klimatyczne, napędzane emisją gazów cieplarnianych, są główną przyczyną ekstremalnych opadów.

– Zmiany klimatyczne, napędzane emisjami gazów cieplarnianych, prowadzą do wzrostu globalnej temperatury, co zwiększa zdolność atmosfery do magazynowania pary wodnej. To przekłada się na bardziej intensywne opady, zwłaszcza nawalne, które są główną przyczyną błyskawicznych powodzi. Raporty międzynarodowe jasno wskazują, że w cieplejszym klimacie takie zjawiska będą coraz częstsze i bardziej dotkliwe – twierdzi profesor.

– Współpracując z polskimi instytucjami, regularnie informuję o tych zależnościach, podkreślając, że bez radykalnej redukcji emisji i skutecznej adaptacji, powodzie staną się smutną normą. Kluczowy komunikat, który przekazuję, to konieczność potraktowania tych zagrożeń poważnie – nie możemy dłużej odkładać działań, bo koszty bezczynności rosną. Jednak zmiany klimatyczne to nie jedyny problem. Kluczową rolę odgrywają czynniki lokalne, takie jak zarządzanie zasobami wodnymi i urbanizacja. Budowanie osiedli na terenach zalewowych, brak nowoczesnych wałów przeciwpowodziowych, regulacja rzek i nadmierne betonowanie miast zwiększają podatność na katastrofy – dodaje.

Nie bierzemy sprawy na poważnie

Zmiany klimatu coraz mocniej odciskają swoje piętno na Polsce. Ekstremalne zjawiska pogodowe – fale upałów, intensywne opady, susze – stają się naszą codziennością. Tymczasem nasz kraj wciąż nie jest gotowy na nadchodzące wyzwania.

– Problem pogłębiają nasze własne działania: wycinanie lasów, osuszanie mokradeł, betonowanie miast i brak retencji wody. Polska infrastruktura nie jest przygotowana na skrajności – ani na powodzie, ani na susze. Miasta stają się „betonowymi pustyniami”, gdzie woda nie ma gdzie wsiąkać, co zwiększa ryzyko podtopień. Z kolei na wsiach brak małej retencji sprawia, że tracimy wodę, która mogłaby łagodzić susze – tłumaczy rozmówca Biznes Alert.

Pył saharyjski nad Polską: wyzwania i rekomendacje dla przedsiębiorców

Rok 2024 zapisze się w historii Europy jako czas najrozleglejszych powodzi od ponad dekady. Według raportu Europejskiej Służby Zmian Klimatu Copernicus oraz Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), aż 30 procent sieci rzecznej kontynentu doświadczyło znaczących powodzi, a 12 procent przekroczyło poziom „poważnych” wezbrań.
Rok 2024 był najcieplejszym w historii pomiarów, zarówno globalnie, jak i w Europie, która pozostaje najszybciej ocieplającym się kontynentem. Planeta ociepliła się o około 1,3°C w porównaniu z epoką przedindustrialną, co znacząco wpłynęło na wzorce pogodowe.

– Dane z 2024 roku wskazują, że powodzie w Europie osiągnęły skalę niespotykaną od co najmniej dekady. W zeszłym roku ponad 400 tysięcy Europejczyków zostało dotkniętych powodziami i gwałtownymi burzami, a 30 procent sieci rzecznej w Europie odnotowało wysokie stany wód, z czego 12 procent przekroczyło poziomy alarmowe. Te zjawiska nie są przypadkowe – to konsekwencja zmian klimatycznych, które zwiększają intensywność i częstotliwość ekstremalnych zjawisk pogodowych – powiedział klimatolog, prof. Szymon Malinowski.

Najbardziej ucierpiała Europa Zachodnia, gdzie 2024 rok znalazł się wśród dziesięciu najbardziej deszczowych od 1950 roku. Dramatyczne powodzie w Walencji pod koniec października pochłonęły 232 ofiary śmiertelne i przyniosły największe straty materialne. Walencja to przykład, jak zmiany klimatyczne potęgują lokalne problemy (niewystarczająca infrastruktura przeciwpowodziowa czy zabudowa terenów zalewowych). W tym samym czasie wschodnia Europa zmagała się z suszą, południowo-wschodnia część kontynentu doświadczyła 13-dniowej fali upałów, a lodowce Skandynawii topniały w najszybszym tempie w historii.

Przyczyny: klimat i ludzkie zaniedbania

Naukowcy są zgodni, że zmiany klimatyczne, napędzane emisją gazów cieplarnianych, są główną przyczyną ekstremalnych opadów.

– Zmiany klimatyczne, napędzane emisjami gazów cieplarnianych, prowadzą do wzrostu globalnej temperatury, co zwiększa zdolność atmosfery do magazynowania pary wodnej. To przekłada się na bardziej intensywne opady, zwłaszcza nawalne, które są główną przyczyną błyskawicznych powodzi. Raporty międzynarodowe jasno wskazują, że w cieplejszym klimacie takie zjawiska będą coraz częstsze i bardziej dotkliwe – twierdzi profesor.

– Współpracując z polskimi instytucjami, regularnie informuję o tych zależnościach, podkreślając, że bez radykalnej redukcji emisji i skutecznej adaptacji, powodzie staną się smutną normą. Kluczowy komunikat, który przekazuję, to konieczność potraktowania tych zagrożeń poważnie – nie możemy dłużej odkładać działań, bo koszty bezczynności rosną. Jednak zmiany klimatyczne to nie jedyny problem. Kluczową rolę odgrywają czynniki lokalne, takie jak zarządzanie zasobami wodnymi i urbanizacja. Budowanie osiedli na terenach zalewowych, brak nowoczesnych wałów przeciwpowodziowych, regulacja rzek i nadmierne betonowanie miast zwiększają podatność na katastrofy – dodaje.

Nie bierzemy sprawy na poważnie

Zmiany klimatu coraz mocniej odciskają swoje piętno na Polsce. Ekstremalne zjawiska pogodowe – fale upałów, intensywne opady, susze – stają się naszą codziennością. Tymczasem nasz kraj wciąż nie jest gotowy na nadchodzące wyzwania.

– Problem pogłębiają nasze własne działania: wycinanie lasów, osuszanie mokradeł, betonowanie miast i brak retencji wody. Polska infrastruktura nie jest przygotowana na skrajności – ani na powodzie, ani na susze. Miasta stają się „betonowymi pustyniami”, gdzie woda nie ma gdzie wsiąkać, co zwiększa ryzyko podtopień. Z kolei na wsiach brak małej retencji sprawia, że tracimy wodę, która mogłaby łagodzić susze – tłumaczy rozmówca Biznes Alert.

Pył saharyjski nad Polską: wyzwania i rekomendacje dla przedsiębiorców

Najnowsze artykuły