Moskwa zapowiedziała udział w rozmowach z Ukrainą w Stambule. Rosję mają reprezentować minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow i doradca Władimira Putina ds. polityki zagranicznej Jurij Uszakow. Wciąż niepewna pozostaje obecność Putina, która – jak sugerują rosyjskie źródła – zależy od decyzji Donalda Trumpa i ewentualnej obecności prezydenta USA w Turcji.
Według źródeł cytowanych przez „The Washington Post”, Kreml wydelegował na rozmowy z Ukrainą w Turcji szefa MSZ Rosji Sergieja Ławrowa i doradcę prezydenta Rosji Jurija Uszakowa. Ich udział ma stanowić „próbę powrotu do stołu”, jednak rosyjscy analitycy nie spodziewają się bezpośredniego udziału Putina. Rosyjski politolog Siergiej Markow stwierdził, że prezydent Rosji uzależnia swój przyjazd od decyzji Donalda Trumpa i „gotowości do przejęcia odpowiedzialności za Zełenskiego”.
Moskwa próbuje odzyskać inicjatywę dyplomatyczną w sytuacji nasilającego się nacisku zachodnich partnerów na zawarcie 30-dniowego rozejmu. Propozycja rozmów w Stambule jest postrzegana przez niektóre stolice europejskie jako manewr odwracający uwagę i kupujący Kremlowi czas – zarówno w wymiarze politycznym, jak i wojskowym. Jak podkreślają zachodni analitycy, wcześniejsze propozycje zawieszenia broni nie skutkowały konkretnymi rezultatami.
Zełenski gotów do rozmów – ale tylko z Putinem
Prezydent Ukrainy zadeklarował gotowość do osobistego udziału w rozmowach w Stambule, jeśli na miejscu pojawi się także Władimir Putin. – Tylko on decyduje o wojnie i pokoju, dlatego to z nim trzeba rozmawiać – powiedział Zełenski. Spotkanie z udziałem obu liderów miałoby być pierwszym od 2019 roku, gdy obaj przywódcy spotkali się podczas szczytu formatu normandzkiego w Paryżu.
Ze strony amerykańskiej udział zapowiedzieli sekretarz stanu Marco Rubio oraz specjalni wysłannicy Steve Witkoff i Keith Kellogg. Choć nie potwierdzono obecności Donalda Trumpa, jego wcześniejsze wypowiedzi sugerują, że rozważa on dołączenie do rozmów, jeśli uzna, że będzie to przydatne.
Decydujące dni w dyplomacji wojennej?
Rosja sygnalizuje, że punktem wyjścia do negocjacji powinien być projekt porozumienia z wiosny 2022 roku, który zakładał m.in. ograniczenie liczebności armii ukraińskiej. Ukraina jednak nie akceptuje powrotu do tego formatu, wskazując, że byłby on równoznaczny z kapitulacją. Zachodni obserwatorzy przestrzegają, że Moskwa może chcieć zamrozić konflikt na obecnej linii frontu w zamian za złagodzenie sankcji i poprawę relacji z USA.
Rozmowy w Stambule będą pierwszym od dwóch lat próbą dialogu na wysokim szczeblu między Rosją a Ukrainą. Ich wynik pozostaje niepewny, a powodzenie zależy w dużej mierze od gotowości Moskwy do rzeczywistych ustępstw oraz od międzynarodowego nacisku na osiągnięcie realnego zawieszenia broni. W tle pozostaje ryzyko, że Kreml wykorzysta inicjatywę jako kolejne narzędzie rozgrywki politycznej – wewnętrznej i zewnętrznej.
Washington Post / Hanna Czarnecka