O tym, że Korea Północna to reżim autorytarny cenzurujący wszystkich i wszystko nie trzeba nikogo przekonywać. Telefonia komórkowa i wszechobecne na świecie smartfony to w kraju rządzonym przez dyktaturę Kim Dzong Una wciąż rzadkość. A jeśli ktoś już używa smartfona jest nieustannie kontrolowany, co sprawdzała ostatnio BBC.
Do stwierdzenia stopnia inwigilacji reporterom brytyjskiego nadawcy państwowego posłużył przemycony z Korei Północnej telefon komórkowy.
Mówisz jak ci Południa? Uważaj
Po sprawdzeniu smartfona okazało się, że dyktatura w Pjongjangu [d. w Phenianie, stolicy Korei Płn. – red.] montuje w telefonach komórkowych niezwykle dokładne urządzenia szpiegujące swoich obywateli.

BBC przypomniała, że na skutek zarządzenia Kim Dzong Una od prawie dwóch lat na północy Półwyspu Koreańskiego nie wolno używać wielu wyrażeń w nieco odmiennej wersji języka, którą posługują się ludzie mieszkający na południu podzielonego od ponad 70 lat kraju.

I reżim szpieguje właśnie język, w jakim się mówi i pisze w komórkach na Północy. Właściwie to kontrola poprawności językowej. Jeśli ktoś używa słów, którymi posługują się ludzie np. z Seulu, może mieć w komunistycznej rzeczywistości spore problemy.
Co 5 minut zrzut z ekranu
W programie BBC analizującym sposoby inwigilacji smartfonów obywateli Korei Północnej, zwrócono uwagę, że cenzura elektroniczna reżimu to bardzo szczelna tarcza blokująca globalną sieć. Nie dość, że wojsko i wywiad kontrolują namiastkę Internetu, to jeszcze stosują naprawdę bardzo drastyczne metody inwigilacji telefonii komórkowej.

BBC podała, że co pięć minut na smartfonie obywatela „krainy szczęścia” rządzonej przez Kim Dzong Una wykonywany jest tzw. zrzut z ekranu. Obraz jest przesyłany do analizy centrali północnokoreańskiej dyktatury. Eksperci badający elektroniczne zwyczaje tego zamkniętego kraju przekonują także, że nasłuch i rejestracja rozmów telefonii komórkowej dotyczy prawie całej Korei Północnej.
Kontrola, kontrola i… kontrola
Wynika to z faktu, że ci, których się podsłuchuje to „zaufani”, wyselekcjonowani i – jak na standardy głodującej wręcz społeczności kraju – bogatsi przedstawiciele reżimu, bo telefon komórkowy w Korei Północnej nie jest ani tani, ani łatwo dostępny.

Jak wiadomo, komuniści za najwyższą oznakę zaufania uważają kontrolę, toteż absurdalny system inwigilacji ma się całkiem dobrze i nie wiadomo, czego jeszcze dowiemy się o północnokoreańskich smartfonach i tamtejszych mediach społecznościowych, przynajmniej w formie dostępnej na świecie. Jeśli takie w ogóle są.
Jeden kraj, jedna sieć, jeden model telefonu?
Smartfonów w Korei Północnej jest – w porównaniu nawet z „pustyniami komórkowymi” innych państw – niewiele. Funkcjonują głównie w stolicy i większych miejscowościach. Jednym z pierwszych dostępych na tym kontrolowanym przez państwo rynku był model Arirangang, który można było legalnie kupić 12 lata temu.
Niewiele wiadomo o parametrach wewnętrznego, północnokoreańskiego Internetu zwanego tu „Kwangmyong”. Jeśli ktoś ma dostęp do komputera może korzystać tylko z tej sieci inwigilowanej przez reżim Kim Dzong Una.
hub/ BBC