KOMENTARZ
Wojciech Krzyczkowski
WysokieNapiecie.pl
PGNiG przekazało do Urzędu Regulacij Energetyki swój pomysł na „socjalizację” kosztów użytkowania terminala LNG w Świnoujściu. Spółka, przynajmniej na razie, będzie ponosiła całkowite koszty funkcjonowania gazoportu, choć wykorzysta tylko jedną trzecią jego możliwości i dlatego oczekuje rekompensaty. URE nie mówi „nie”.
Terminal w Świnoujściu będzie mógł przyjmować 5 mld m sześc. gazu w formie LNG rocznie, tymczasem na mocy kontraktu z Qatargasem PGNiG ma odbierać tylko ok. 1,5 mld m sześc. Będzie więc płacić za utrzymywanie infrastruktury, której w większej części nie potrzebuje, ale realizuje politykę państwa, polegającą na dywersyfikacji kierunków dostaw gazu.
„PGNiG obciążają dwa długoterminowe kontrakty na dostawy gazu z rosyjskim Gazpromem i katarską spółką Qatargas. Przy podpisywaniu umów PGNiG realizowało bowiem politykę państwa i kierowało się przede wszystkim względami bezpieczeństwa, nie biorąc pod uwagę jedynie realiów ekonomicznych” – przypomina spółka.
Budowa gazoportu była więc elementem polityki, a podstawą przedsięwzięcia stały się kontrakty PGNiG – na dostawy z Kataru i regazyfikację. Dodatkową niekorzystną dla PGNiG okolicznością jest fakt, że przy dzisiejszych cenach gazu kontrakt z Katarczykami nie jest atrakcyjny. Dywersyfikacja i bezpieczeństwo np. pod postacią terminala i gazu z Kataru kosztują, a przy dzisiejszym stanie koszty te ponosi tylko i wyłącznie PGNiG. Inne podmioty na takim kształcie rynku wyłącznie korzystają.
Co zatem proponuje PGNiG? W założeniu pomysł ma rozłożyć koszty użytkowania gazoportu w taki sposób, by każdy jego użytkownik wziął na siebie ich część, a „socjalizacja” powinna mieć formę odszkodowania, wypłacanego przez Urząd Regulacji Energetyki – wyjaśniła spółka, podkreślając, że podobne rozwiązanie zastosowano wcześniej w przypadku sektora energii elektrycznej. Zapewne chodzi więc o analogię do pokrywania kosztów osieroconych po rozwiązaniu KDT w energetyce.
Prezes PGNiG Mariusz Zawisza na Forum Ekonomicznym w Krynicy zapowiedział przygotowanie odpowiedniej propozycji i przedstawienie jej Prezesowi URE. Urząd potwierdził nam, że propozycja wpłynęła i że Prezes URE „kierunkowo popiera ten sposób podejścia”.
Jak zatem „socjalizacja” może wyglądać w praktyce? Wszyscy korzystający z gazu, korzystają też z infrastruktury przesyłowej Gaz-Systemu, zatem jeśli odpowiednia opłata zostanie „zaszyta” w taryfach operatora przesyłowego, to będzie powszechna. Prezes Gaz-Systemu Jan Chadam twierdzi jednak, że rozłożenie kosztów nie powinno być zbytnio odczuwalne dla odbiorców. Nasza taryfa nie wzrosła mimo inwestycji w sieć rzędu 4,5 mld zł, a dzięki nim cena gazu wręcz spadła – mówił ostatnio Chadam, dodając, że również przy rozłożeniu na odbiorców 70 proc. kosztów terminala taryfa nie wzrośnie „radykalnie”. A jeśli dzięki takiemu czy innemu wpływowi terminala cena gazu spadnie, to klienci w ogóle niczego nie odczują.
Przy czym, zdaniem Chadama, nie należy się zbytnio spieszyć, bo przez 2016 r. terminal jest w stanie funkcjonować jeszcze bez docelowych rozwiązań. Dlatego optymalne byłoby wprowadzenie nowego systemu od 2017 r.
Na pewno musi być on mocno elastyczny, bo PGNiG ponosi całe koszty utrzymania terminala tylko wtedy, gdy jest jego jedynym klientem. Jeżeli jakiś inny podmiot sprowadzi LNG, to opłaty na rzecz terminala pokryją część kosztów funkcjonowania. PGNiG będzie musiało dołożyc odpowienio mniej, więc i „składka” od odbiorców będzie odpowiednio niższa. Ustalanie jej wysokości nie będzie wielkim problemem, bo Komisja Europejska dopuszcza mechanizm podobnych rekompensat jedynie, gdy są one wypłacane ex post, a nie z góry. Czyli np. na koniec roku gazowego policzy się, kto ile komu jest winien i nastąpią odpowiednie transfery.
A kiedy problem znika w ogóle i jak wypada polska inwestycja na tle innych obiektów tego typu? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl