(Reuters/Wojciech Jakóbik)
We wtorek 8 grudnia ceny ropy naftowej zaczęły rosnąć po tym, jak spadły do poziomu najniższego od 7 lat, gdy kartel naftowy OPEC ogłosił, że nie będzie interweniował w poziom wydobycia wśród swoich członków. Dał tym samym sygnał, że nadpodaż na rynku się utrzyma.
Po braku decyzji OPEC na szczycie z 4 grudnia ceny mieszanki Brent i WTI spadły o ponad 6 procent, sięgając poziomów znanych z kryzysu gospodarczego 2008-2009. Brent zbliżył się do granicy 40 dolarów za baryłkę, a WTI ją przekroczyła.
Odbicie nastąpiło ze względu na deklaracje Chin o woli zwiększenia strategicznych zapasów surowca. Pekin chce zgromadzić go jak najwięcej w okresie przeceny, aby zyskać, gdy ropa znów zdrożeje. Według deklaracji, podwoi zakupy w 2016 roku, by dodać do zapasów 70-90 mln baryłek.
Mimo to analitycy wskazują, że ze względu na spowolnienie gospodarcze w Państwie Środka, nie należy się spodziewać dynamicznego wzrostu zapotrzebowania na surowiec. Chiny importowały w 11 miesiącach 2015 roku 6,61 mln baryłek dziennie, czyli o 8,7 procent więcej, niż w analogicznym okresie zeszłego roku. W listopadzie wzrost wyniósł 7,6 procent.
O 7.30 polskiego czasu Brent zyskiwał i kosztował 40,95 dolarów za baryłkę. Podobnie wzrastała wartość WTI, którego baryłka kosztowało 37,72 dolary.