(Financial Times/Teresa Wójcik)
Rządy państw porozumiały się w Paryżu, co do redukcji emisji gazów cieplarnianych do roku 2050. Ale nie ma żadnej informacji od producentów węgla. Węgiel jako źródło energii jest najbardziej szkodliwy dla środowiska. Pozostaje jednak kwestia inwestorów i opłacalności inwestycji oraz różnych wyjątków.
Rządy mogą wycofać się z przyjętego porozumienia. To nie byłby pierwszy raz kiedy tak się stało. Wykorzystanie OZE być może wzrośnie, ale możliwe, że spalanie węgla, wskutek błędnego planowania – tak jak w Niemczech – także. Nawet jeśli Europa i USA uniezależnią się od węgla kamiennego i brunatnego, ten energent zawsze gdzieś będzie używany. Sytuacja przypomina tę z tytoniem, którego trujące opary są opłacalne dla biznesu. Klienci z krajów rozwijających się muszą dorosnąć do zachodniego poziomu dbałości o zdrowie.
Inwestycje w węgiel mogą się jeszcze nadal opłacać, zależnie od położenia geograficznego inwestycji. Węgiel – pomimo spadku jego ceny – nadal jest opłacalny w Chinach, choć jest nieopłacalny dla amerykańskich producentów, których akcje tracą na wartości, tak, jak akcje koncernu Peabody Energy. Wartość kapitału własnego tego koncernu wynosi tylko 150 mln dol., gdy zadłużenie – ponad 6 mld dol. W roku 2012 kapitał własny koncernu był wart kilka miliardów. Więc może warto ryzykować?
Nie, chyba nie. Porozumienie z Paryża jest młotkiem wbijającym ostatni gwóźdź do trumny „króla węgla”.
Reszta, która go dobija, to skutek technologii, która okazała się niekorzystna dla koncernu Peabody i innych firm węglowych, chodzi mianowicie o tani gaz łupkowy w Stanach Zjednoczonych, który jest czystszym paliwem. Wskutek zaostrzania przepisów w sektorze energii węgiel będzie nieopłacalny. Niższe ceny paneli solarnych, zwiększanie efektywności energetycznej, inteligentne sieci przesyłowe – wszystko to podważa korzyści z używania „czarnego złota”.
Peabody ma 6 mld dol. długu do spłacenie wobec akcjonariuszy, którzy mogą nie odzyskać ani centa. Trudno przewidzieć, co teraz zrobią.