KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Media informując o kolejnych przeszkodach w reformowaniu górnictwa węgla kamiennego, adresują kolejne zarzuty do tzw. związkowców. Zdarza się nawet, że niektóre media radzą stronie rządowej „pominąć związkowców i negocjować bezpośrednio z załogami.”
Bo załogi oczywiście związkami zawodowymi nie zawracają sobie głowy. Jednak rzeczywistość jest taka, że polskie górnictwo jest uzwiązkowione do granic możliwości. A nawet powyżej możliwości. Według niektórych autentycznych znawców tematu w Jastrzębskiej Spółce Węglowej pod koniec ub. r.do związków zawodowych należało …150 proc. załóg. Wygląda to na absurd, ale taka jest mniej więcej prawda. Potwierdzona argumentem nie do podważenia – kwotami składek.
Zgodnie z przepisami prawa związkowiec – czyli członek związku zawodowego, a nie działacz związkowy – musi płacić co miesiąc składkę. Tryb wpłaty może być różny – bezpośrednio do Komisji Zakładowej ( niespotykany), osobiście w banku na konto danego związku zawodowego ( ale kto by co miesiąc chodził do banku itd.???). I wreszcie oświadczenie na piśmie złożone do kadr, o potrącanie co miesiąc składki członkowskiej. Ten tryb jest oczywiście zgodny z przepisem ustawy.W ten sposób górnicze związki zawodowe mają niemal 100-procentową opłacalność składek. Jednocześnie jest to wiarygodna informacja o liczbie członków należących po pierwsze do danego związku w danej kopalni,, a po drugie – należących do wszystkich związków zawodowych. w tej kopalni. A potem we wszystkich kopalniach JSW, Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego.
Skąd o tym wiadomo? Każdy związek raz na kwartał musi zdać kierownictwu zakładu, ilu ma członków. Kierownictwu łatwo to sprawdzić – w kadrach jest przecież dowód przekazanych składek zgodnie z dyspozycją każdego związkowca. Czy to jest wiarygodna informacja – na pewno zgodna z księgowością. Statystycznie sprawdzić inaczej się nie da, ustawodawca nie przewidział dodatkowych instrumentów kontrolnych. A warto by jednak skontrolować ile mamy w kopalniach członków związków zawodowych, choć nie ulega wątpliwości, że procent uzwiązkowienia przekracza setkę. Dla porównania – w handlu – około 17 proc.
Kilka dni temu Trybuna Górnicza zacytowała p. Katarzynę Jabłońską-Bajer z JSW: – Przez całe lata uzwiązkowienie oscylowało u nas na poziomie ok. 105 proc., a obecnie wynosi już 148 proc., gdy jeszcze pół roku temu – 125 proc. Podobnie znacznie ponad 100 proc. uzwiązkowienia ma Katowicki Holding Węglowy. Wyjątkowo niecałe 100 proc. wykazała na koniec ub. roku Kompania Węglowa. Ale i tam o dwie wzrosła liczba organizacji związkowych, było ich 115!
Dlaczego jest tak wiele organizacji związkowych? Podstawową przyczyną jest stan prawny – zarejestrowanie nowego związku zawodowego jest proste, jak nowy gwóźdź. Wystarczy zebrać 10 chętnych i napisać ( ściągnąć od innych) statut oraz wymyślić jeszcze nie zarejestrowaną nazwę. Tę „łatwiznę” wyprodukowano zaraz po 1990 r., gdy zwolennicy wprowadzenia „drapieżnego kapitalizmu” obawiali się, że w przedsiębiorstwach powstaną dwa potężne monolity: NSZZ Solidarność i związki należące do OPZZ. Wymyślono, że przed związkokracją uchroni naszą gospodarkę maksymalne rozdrobnienie ruchu związkowego. Ideę wprowadzono w czyn, rozdrobnienie stało się faktem. Nowy związek zawodowy zakładał każdy, kto zaprosił 10 przyjaciół na kilka piw, z knajpy wychodziła tymczasowa komisja założycielska kolejnego nowego związku zawodowego.
Dziś efekt jest taki, że górnicy zapisują się do kilku na raz organizacji związkowych w kopalniach. Zakazu ustawowego nie ma, kontroli też nie ma. Składkę można zadeklarować do kolejnego związku, wysokie nie są, pracodawca potrąca z płacy, przelewa na konto danego związku .
Nie rzadko – jak mi mówiono – górnik płaci składkę do dwóch – trzech związków. Opowiedziano mi, że w pewnej kopalni KW mieli takiego, który zapisał się do bodaj 10 związków. Co wyszło na jaw, gdy zmarł, a rodzina musiała każdej z tych organizacji … spłacać kredyt. Co prawda niskooprocentowany, ale dla 10 kredytodawców. Inny powód podwójnej przynależności związkowej trafił się w Związku Zawodowym Górników w Polsce, który nie tak dawno zmienił strukturę z centralnej na federacyjną, ale dawne organizacje zakładowe nie rozwiązały się, więc są dublowane przez nowe i członkowie – może nieświadomie – należą do dwóch lub więcej.
Socjolodzy z Uniwersytetu Śląskiego uznają zgodnie, że górnicy z lęku przed tym, co przyniesie im dotkliwy kryzys, masowo szukają związkowej ochrony. I często uważają, że ochrona będzie pewniejsza, kiedy się płaci składkę do 2 – 3 związków. Tym bardziej, że działacze związkowi są zbyt często oskarżani o skłonność do kompromisu i ustępliwość wobec rządu. A ci działacze po prostu dużo wiedzą o realiach sektora górnictwa i zwykle zdają sobie sprawę z koniecznych ustępstw. Tyle, że to bardzo trudno wytłumaczyć szeregowym związkowcom, którzy po prostu płacą składki i chcą ochrony przed utratą kopalni-żywicielki.
W celu zmiany sytuacji należałoby zmienić prawodawstwo odnośnie związków zawodowych tak, aby usunąć przezwiązkowienie. Wtedy związki przestaną być niewolnikami żądań załóg i będą bardziej skłonne do współpracy z rządem.