KOMENTARZ
Marcin Szczepański
Współpracownik BiznesAlert.pl
Najbliższa zima będzie pierwszą, w trakcie której Wielka Brytania nie będzie samowystarczalna w zakresie produkcji energii elektrycznej – wynika z najnowszych prognoz brytyjskiego operatora sieci przesyłowej National Grid. Czy Wyspom grozi energetyczny paraliż?
O ryzyku tzw. blackoutu, a więc niedoboru energii elektrycznej w sieci przesyłowej, mówi się w brytyjskich mediach od kilku lat. Postępujące obostrzenia w zakresie norm emisyjnych i inne elementy polityki klimatycznej sprawiają, że z roku na rok ubywa, stanowiących do tej pory podstawę brytyjskiej energetyki, elektrowni węglowych.
Wbrew rządowym zapowiedziom w ich miejsce nie powstają nowe elektrownie zasilane gazem a energetyka odnawialna, choć rozwijająca się na Wyspach do tej pory w szybkim tempie, nie może dać gwarancji wystarczającej produkcji energii w okresach szczytowego zapotrzebowania. Obrazu kryzysu dopełnia starzejąca się flota elektrowni atomowych zaspokajających blisko jedną piątą brytyjskiego zapotrzebowania i problemy z nowymi inwestycjami w tym sektorze energetyki.
Na początku lutego, koncern energetyczny SSE poinformował, że wiosną tego roku wstrzyma produkcję energii w swojej elektrowni Fiddler’s Ferry, choć zgodnie z kontraktem na rządowe dofinansowanie miała ona pozostać czynna do 2019 roku. Firma tłumaczyła swoją decyzję ponoszonymi przez elektrownię stratami a od podjętej decyzji nie odstręczyła jej nawet wizja szacowanej na 33 mln funtów kary za zerwanie rządowego kontraktu. Tym samym z systemu energetycznego ubędzie 1,5 GW mocy wytwórczych. Nie jest to jednak jedyny taki przypadek na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy.
Pod koniec lutego National Grid opublikowała zaktualizowane prognozy dotyczące wielkości mocy wytwórczych w stosunku do zapotrzebowania na energię na najbliższy rok. Wynika z nich jasno, że przez większość grudnia 2016 oraz stycznia i lutego 2017 brytyjskie elektrownie nie będą w stanie wyprodukować wystarczającej ilości energii by zaspokoić krajowy popyt. W szczytowym okresie niedobór mocy może wynieść ponad 2 GW.
Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy od kiedy w 2001 roku rozpoczęto publikowanie takich prognoz. National Grid uspokaja, że niedobór mocy nie oznacza automatycznie blackoutu. W prognozach uwzględniany nie jest bowiem import energii przy pomocy interkonektorów a także moce pozyskiwane w ramach mechanizmów bezpieczeństwa (o nich za chwilę).
Eksperci zgadzają się jednak, że nawet jeśli nie dojdzie do niedoboru energii na dużą skalę (chwilowe, lokalne blackouty zdarzają się na Wyspach niemal każdej zimy) to najbliższa zima będzie z pewnością najtrudniejszą w historii brytyjskiej energetyki i na pewno będzie to wiązało się ze sporymi kosztami dla konsumentów. Zauważają również, że prognozy National Grid opierają się na założeniu, że warunki pogodowe nie będą gorsze niż średnia z ostatnich kilku lat. W przypadku nieprzewidzianego ochłodzenia, choćby takiego jakie miało miejsce w lutym i marcu 2015 roku, niedobór mocy wytwórczych będzie większy niż wskazują prognozy. Ponadto, operator sieci przesyłowej zakłada, że brytyjskie farmy wiatrowe dostarczać będą moce na stabilnym poziomie 3 GW. W przypadku mniej wietrznej pogody również to założenie przestanie być aktualne.
Jakie narzędzia ma do dyspozycji operator sieci by uniknąć kryzysu energetycznego? Po pierwsze import. Łączne moce przesyłowe interkonektorów łączących Wielką Brytanię z Francją, Holandią i Irlandią wynoszą 4 GW ale energia dostarczana tą drogą jest zazwyczaj droższa od produkowanej na Wyspach.
Drugi mechanizm to tzw. rezerwa stabilizacyjna. National Grid może podpisywać kontrakty z wyłączonymi lub działającymi poniżej pełnych mocy elektrowniami i płaci im za pozostawanie w gotowości do uruchomienia produkcji w sytuacji wzrostu zapotrzebowania. Do tej pory firma podpisała takie umowy na najbliższą zimę z elektrowniami o łącznej mocy 3,6 GW. Za sam fakt pozostawania w gotowości zarobią one 122 mln funtów a w przypadku konieczności uruchomienia produkcji dostaną one kolejne miliony za wyprodukowaną energię. Miliony te zostaną rzecz jasna ostatecznie przeniesione na rachunki za prąd. Mechanizm ten pełni rolę przejściową dopóki nie zacznie funkcjonować tzw. rynek mocy wprowadzony ostatnią reformą sektora energetycznego. National Grid nie wyklucza, że w przypadku utrzymywania się niekorzystnych prognoz, będzie podpisywał kolejne takie kontrakty.
Ostatnią opcją jest tzw. mechanizm strony popytowej. Oznacza on po prostu płacenie dużym odbiorcom energii (zakłady przemysłowe) za tymczasowe ograniczenie zużycia w okresie największego zapotrzebowania. Jest on najbardziej kosztowny i póki co stosowany jest na małą skalę. Przede wszystkim jednak jest on dobrowolny, a więc operator nie może zmusić nikogo do ograniczenia konsumpcji.
Brytyjski rząd, a konkretnie Departament ds. Energii i Zmian Klimatu, zapewnia, że ryzyka ogólnokrajowego blackoutu nie ma i nie będzie a bezpieczeństwo dostaw energii jest jego priorytetem. Trudno jednak spodziewać się by w najbliższych miesiącach doszło do boomu na nowe elektrownie gazowe lub by operatorzy nieekonomicznych węglówek chcieli dalej ponosić straty a to oznacza, że prognozy na kolejne zimy mogą być tylko gorsze.