KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Wczoraj (29.03.) w Sejmie Klub Parlamenetarny Nowoczesna zorganizował trwające prawie cztery godziny konsultacje w sprawie projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Konsultacje odbyły się w przeddzień zakończenia pierwszego czytania tego projektu w sejmowej Komisji Infrastruktury, które odbędzie się na dzisiejszym posiedzeniu tej Komisji.
W konsultacjach uczestniczyli mocno zaangażowani zwolennicy energetyki wiatrowej. Nie byli obecni sceptycy, tym bardziej jej krytycy. Jedyny przedstawiciel partii rządzącej, senator Waldemar Bonikowski okazał się zwolennikiem wiatraków.
– Utożsamiam się ze swoją partią, ale ten projekt ustawy godzi w interesy samorządów i gospodarki. Przepisy odległościowe nie rozwiążą żadnego problemu, za to wywołają spory prawne z inwestorami. Energetyka wiatrowa to zastrzyk gotówki dla gmin i budżetu państwa. Wpływy podatkowe dla rządu i samorządów to obecnie 620 mln zł rocznie – powiedział w dyskusji. Podkreślił też, że teraz dzierżawiąc swój teren, rolnik za jeden wiatrak rocznie otrzymuje 15 – 16 tys. zł. O znaczeniu wiatraków dla gospodarki gmin mówili również przedstawiciele władz samorządowych: – Dla gmin, w których nie ma przemysłu, farmy są kurami znoszącymi złote jaja. Na przykład w gminie Jarczów 15 proc. budżetu to wpływy z farmy wiatrowej, czyli 1,5 mln zł rocznie. Te inwestycje są zbawienne – stwierdził Jerzy Wereszczak, wicestarosta powiatu Tomaszów Lubelski. Burmistrz Białego Boru ( woj. zachodniopomorskie) Paweł Mikołajewski wskazywał, że w przypadku jego gminy straty mogą sięgnąć 97 mln zł. co „tak naprawdę grozi nam bankructwem”.
W dyskusji gorąco krytykowano proponowane przepisy dotyczące dopuszczalnej odległości farm wiatrowych od zabudowań i chronionych obszarów przyrody. Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej dowodził, że w odległości 1,5-2 km nie ma żadnego oddziaływania wiatraków na otoczenie, a nowe przepisy sprawią, że „99 proc. powierzchni kraju zostanie wyłączone z możliwości budowy farm wiatrowych”. Przedstawiciele Centrum Zrównoważonego Rozwoju uważają, że „czy odsuniemy wiatrak o 100 czy 200 m, nie ma takiego znaczenia. Zawsze trzeba wpuścić akustyków i niech robią badania”. Nikt nie zauważył, że jeśli badania akustyków wykażą, iż wiatrak powinien stać dalej, to powstanie problem: rozbierać wiatrak, czy zlekceważyć badania akustyków. Wątek lekko krytyczny wniosła jedna z dyskutantek. – Jestem za energią odnawialną, ale nie za wielkimi farmami. Hałas jest ogromny, jak rusza wiatrak, to tak jakby ruszał odrzutowiec, a ludzie są kupowani przez inwestorów, jak Indianie za koraliki.
Inny wątek poruszyli przedstawiciele Centrum Zrównoważonego Rozwoju. Ich zdaniem problem w tym, że „obecnie napychamy niemiecką kiesę, zamiast rozwijać polską technologię i polskie wiatraki. Ten przemysł trzeba rozwijać i być może eksportować polskie turbiny wiatrowe”.
Prezes spółki Polskie Parki Wiatrowe Krzysztof Nadolski wskazywał, że treść projektu ustawy przedłożonego przez posłów PiS nadaje się w całości do odrzucenia. Skutki jej wejścia w życie mogą być „katastrofalne dla całej gospodarki w skali makro”. Ci którzy popierają ten projekt, powinni się zastanowić, jakie będą te skutki dla całej gospodarki. Konkretnie nie bardzo wiadomo, bo w ub.r. turbiny wiatrowe wyprodukowały w Polsce 10 tys. GWh energii. To w skali całej gospodarki właściwie nic w porównaniu z elektrowniami węglowymi, które wyprodukowały 221 tys. GWh. Inny wniosek ekspertów – ich zdaniem projekt poslów PiS zamiast rozwiązywać problemy tej branży doprowadzi do ich eskalacji.
Dyrektor Generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej Beata Wiszniewska wskazywała, że propozycje PiS nie były konsultowane społecznie, tymczasem wiele środowisk zainteresowanych tym tematem domaga się takich konsultacji. Podobnego zdania był prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Cetnarski, który m.in stwierdził: – Nie można wprowadzać regulacji dotyczących branży energetycznej bez konsultacji z branżą energetyczną. Nie uściślił jednak, o którą z branż energetyki mu chodzi, przypuszczam, że nie o górnictwo węglowe czy energetykę konwencjonalną. Mówiąc o konieczności konsultacji, przedstawiciele energetyki wiatrowej nie wzięli pod uwagę, że procedura parlamentarna nie przewiduje konsultacji społecznych dla poselskich projektów ustaw. Jest to t.zw. szybka ścieżka, korzystała z niej koalicja PO – PSL w styczniu ub.r. przy uchwalaniu „ustawy węglowej” ( w sytuacji dużych napięć społecznych na Śląsku ).
W przypadku projektu ustawy wiatrowej konsultacje społeczne zostały przez Klub Parlamentarny Nowoczesna ograniczone do zwolenników energetyki wiatrowej. Co bardziej było spotkaniem lobbystów niż konsultacjami. Nie krytykuję roli lobbystów, przeciwnie, zwykle to oni najlepiej znają problemy swojej branży czy sektora, bez nich trudno byłoby o rzetelny ogląd tych problemów. Ale warto byłoby poznać zastrzeżenia możliwie całej opinii społecznej, której lobbyści nie reprezentują.
Prowadzący wczoraj konsultacje poseł Nowoczesnej Michał Stasiński, prawnik, przedsiębiorca i muzyk ocenił, że energetyka wiatrowa to bardzo dynamicznie rozwijająca się branża. Miał rację, w dodatku branża najtańsza. Jednak poseł pozostawił bez argumentów swój postulat, że tego rodzaju energetyka „powinna być wspierana przez państwo”. Zapowiedział natomiast konfrontacyjne działania polityczne: jeśli w życie wejdzie ustawa w obecnym kształcie, to posłowie Nowoczesnej zaskarżą ją do Trybunału Konstytucyjnego i przedstawią własny projekt ustawy wiatrakowej.