(Novinite/Wojciech Jakóbik)
Bułgarski rząd wraca do projektu ropociągu, który może uniezależnić Rosję od tranzytu ropy przez cieśniny tureckie. Sofia wypuściła nowe obligacje na finansowanie konsorcjum, które będzie odpowiedzialne za budowę.
Ropociąg Burgas-Aleksandroupolis został odrzucony przez rząd premiera Bojko Borysowa w 2010 roku. Parlament zatwierdził zamrożenie projektu pod koniec 2011 roku. Obecnie władze bułgarskie przypomniały, że mają zobowiązanie finansowe jako udziałowiec konsorcjum Trans Balkan Pipeline BV zarejestrowanego w Amsterdamie. Zostało ono powołane przez rządy Bułgarii, Grecji i Rosji. Udziały w nim posiadają Tranieft, Rosnieft i Gazprom Nieft (pakiet kontrolny 51 procent akcji), oraz rządy Bułgarii i Grecji (po 24,5 procent udziałów). Koszt budowy jest szacowany na 1 mld euro. Sofia wstrzykuje w projekt 88 tysięcy lewów za pomocą emisji obligacji. Nie jest to wysoka kwota, ale sygnalizuje zainteresowanie projektem wymierzonym w pośrednictwo Turcji w dostawach rosyjskiej ropy na rynki światowe.
Ropociąg pozwalający słać ropę z Rosji przez Morze Czarne i Bałkany pozwoliłby na pominięcie cieśnin tureckich. W obliczu rosnącego napięcia w relacjach Moskwy z Ankarą jest to rozwiązanie tym bardziej atrakcyjne dla Rosjan. Co ciekawe, projekt wzbudził zainteresowanie amerykańskiego Chevrona. Ropociąg przez Bułgarię mógłby posłużyć do tranzytu kazachskiej ropy słanej z portu w Noworosyjsku.
Projekt zakłada dostawy 15-23 mln ton rocznie w pierwszej fazie, 35 mln w drugiej i potencjalnie do 50 mln ton ropy naftowej rocznie w wersji maksymalnej.
Więcej: Stępiński: Syndrom sztokholmski Bułgarii wobec Rosji