(Wojciech Jakóbik)
Sekretariat Wspólnoty Energetycznej, do której należy Ukraina, domaga się od niej kontynuacji reform energetycznych. Jest to obowiązek Kijowa, który wstępując do Wspólnoty zgodził się na implementację prawa unijnego w sektorze gazu oraz energii elektrycznej.
W komunikacie Sekretariatu można przeczytać, że oczekuje on dużo bardziej ambitnej reformy zarządzania państwową spółką gazową Naftogaz. Obserwatorzy obawiają się, że wpływ oligarchów na rząd ukraiński zahamuje rozdział właścicielski i reformę zarządzania korporacyjnego w spółce. Docelowo mają one pozwolić na ustabilizowanie tranzytu gazu przez Ukrainę, także z udziałem kapitału zachodniego. Spółki z Unii Europejskiej mogłyby zainwestować w akcje operatora gazociągów, albo głównego dostawcy. Obie spółki, które mają zostać wydzielone z Naftogazu, w założeniu miałyby zostać sprywatyzowane. Zachodni kapitał nie wejdzie jednak na Ukrainę, jeżeli reforma zatrzyma się w połowie.
W październiku 2015 roku Ukraina przyjęła ustawę o rynku gazu. W 2016 roku przyjęła już większość aktów wykonawczych tego prawa. Rozdział właścicielski Naftogazu ma się zakończyć w połowie tego roku.
Think tank DiXi Group, który doradzał przy reformie sektora gazowego na Ukrainie, zaleca zwiększenie aktywności kapitału niemieckiego na Ukrainie. Oczekuje, że Berlin wesprze starania ukraińskie o dofinansowanie europejskie dla połączeń gazowych na granicy Ukrainy, np. z Polską. Jednocześnie spodziewa się, że Niemcy zainwestują chętniej w gazociągi ukraińskie, niż Nord Stream 2. Docelowo, dzięki przeniesieniu punktów odbioru gazu z zachodniej na wschodnią granicę Ukrainy, miałoby dojść do rewizji umów gazowych Europejczyków z Gazpromem i pozwolić im na uzyskanie lepszych warunków, z sięgnięciem po inne źródła włącznie.
Nadzieje Ukraińców mogą jednak pozostać płonne, jeżeli zawiedzie reforma sektora gazowego, o której przypomina Sekretariat Wspólnoty Energetycznej. Rząd Wołodymyra Hrojsmana znajduje się pod wpływem oligarchów i ośrodka prezydenckiego. Nie wiadomo jak to wpłynie na dalszy los przemian nad Dnieprem. Inwestorzy mogą obawiać się tej niepewności.
Znamienny jest fakt, że w debacie ukraińskiej nie ma dyskusji o wsparciu ze strony Polski.