– W grudniu Putin obniżył o jedną trzecią ceny gazu dla Ukrainy. Od 2014 r. 1000 m sześc. gazu będzie kosztować 269 dol. Ale ta nowa cena będzie zatwierdzana co kwartał, a bez zatwierdzenia – automatycznie zostanie przywrócona dotychczasowa, wyższa cena. Po ostatnich demonstracjach Gazprom już przypomniał ukraińskim politykom o tej zależności – pisze Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej.
– Koncern ogłosił, że do ostatniej soboty ukraiński koncern Naftohaz powinien spłacić 2,7 mld dol. należności za gaz importowany w zeszłym roku z Rosji. Dodał, że skoro Ukraina dostała obniżkę na gaz, to w tym roku powinna importować do 40 mld m sześc. surowca, nawet o jedną czwartą więcej, niż planował rząd Ukrainy – ocenia publicysta. – Gazprom przewiduje, że w tym roku za 1000 m sześc. gazu eksportowanego do Europy Zachodniej będzie dostawać średnio 372 dol. W tej kwocie jest ok. 100 dol. cła eksportowego. Tego podatku Rosja nie dolicza do ceny gazu dla Ukrainy, płacąc w ten sposób Ukrainie za dzierżawę baz wojennych dla Floty Czarnomorskiej. Ale po jego doliczeniu, „ulgowa” cena gazu dla Ukrainy byłaby niemal równa cenie dla Europy Zachodniej. Hojność Gazpromu dla Ukrainy jest więc pozorna.
– Większość analityków uważa, że Putin był gotowy sypnąć kasą, by tylko powstrzymać Ukrainę przed eurointegracją. Ale analiza skutków obniżki cen gazu dla Ukrainy pokazuje, że „braterską pomocą” dla Ukrainy Putin wspiera gospodarkę Rosji. Kijów rozmawi o 6 mld dol. pożyczek z rosyjski banków na rozbudowę ukraińskich elektrowni atomowych. Znaczna część tych kredytów z pewnością byłaby przeznaczona na import sprzętu z Rosji, zapewniając pracę tamtejszym przedsiębiorstwom – dodaje.
Źródło: Gazeta Wyborcza