icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Milczanowski: Radykalizm vs “strefa umiarkowana” na wojnie z terroryzmem

KOMENTARZ

Maciej Milczanowski

Ekspert ds. bezpieczeństwa

 Seria zamachów jakie w ostatnich miesiącach przeszła przez zachodnią Europę mocno zradykalizowała poglądy wielu Europejczyków. Czytając propozycje osób opowiadających się za radykalnymi rozwiązaniami zwykle napotykamy się na stare dobre “coś”. Trzeba więc “coś” zrobić z tymi Muzułmanami – na pewno “coś” strasznego. Trzeba ich “gdzieś” wywieźć. Trzeba ich “gdzieś” zamknąć by nie mogli dokonywać zamachów. To “coś” i “gdzieś” są zupełnie zrozumiałe, bo ludzie się boją i oczekują widocznych działań.

Gorzej gdy osoby korzystające z tego strachu, świadomie, lub nie znające się na rzeczy, starają się wskazywać bardziej konkretne rozwiązania pozując na ekspertów. Tak więc na twitterze pewien osobnik poradził (niestety zwracając się do mnie) by zastosować politykę Izraela. Oczywiści nie mając pojęcia o tej polityce stwierdził, że to oznacza wyselekcjonowanie WSZYSTKICH Muzułmanów w Europie i zamknięcie ich w gettach otoczonych murami… sugerował chyba coś więcej, ale nie miałem już cierpliwości-nie chciałem tego słuchać i go zablokowałem. Pojawił się też donośny głos jednego z “ekspertów” twierdzącego, że dość już poprawności politycznej – musimy działać radykalnie i rozpocząć wojnę totalną z… Muzułmanami.

Tego typu glosy nie są rzadkością i nawet jeśli wiele osób publicznie tego nie mówi to po cichu po każdym kolejnym zamachu przyznają, że już dość i że trzeba z “TYMI Muzułmanami” zrobić porządek. Mile dla uch brzmią wtedy radykalne hasła o zniknięciu tych “złych ludzi” z Europy. W Europie po każdym zamachu rośnie liczba tzw. poważnych głosów nawołujących do radykalnych rozwiązań i także wojny totalnej.

To właśnie stan jakiego oczekuje tzw. Państwo Islamskie!

Spróbujmy więc obiektywnie (i abstrahując od humanitaryzmu – czysto pragmatycznie) nakreślić obraz takiej wojny totalnej jaką proponują radykałowie prawicowi i jakiej pragnie IS (w skrócie od Islamic State). Mówiąc o wojnie, musimy rozumieć znaczenie tego określenia. Żadne deportacje na masową skalę, czy getta z milionami mieszkańców często czwartego czy piątego pokolenia Muzułmanów mieszkających w Europie, nie zostaną zrealizowane bez ich masowego oporu. Wtedy nie będzie już umiarkowanych i radykałów, wszyscy będą razem. Trudno powiedzieć jaki los wg prawicowych radykałów miałby spotkać tzw. konwertytów a więc osoby która bez korzeni bliskowschodznich przeszły na Islam, a były lata że w USA takich osób było po 300 tys rocznie. Nie potrafię więc do końca wyznaczyć linii podziału jaka by wówczas zaistniała z uwagi poziom szaleństwa takich nawoływań. Mając świadomość o liczbie Muzułmanów w Europie i ewentualnego wsparcia jakie otrzymają od liderów politycznych na Bliskim Wschodzie, którzy w razie takiej wojny włączą się po właściwej sobie stronie, oraz łatwości dostępności broni, oznacza to totalną wojnę DOMOWĄ w skali Europy. Taka wojna spowoduje śmierć wielu ludzi z obu stron i nieopisany chaos w Europie. Lokalni liderzy i żołnierze obu stron będą zmotywowani do bezwzględnej walki, ale pamiętajmy, że we współczesnych konfliktach proporcje ofiar to 99% cywili wobec 1% żołnierzy, nie mówiąc już o stratach materialnych i cywilizacyjnych. Taka wojna miałaby charakter partyzancki czy terrorystyczny mogłaby więc trwać latami a polaryzacja społeczeństw stałaby się trwała. Byłaby realizacją życzenia radykałów z obu stron, ale i zagładą takiej Europy jaką jeszcze mamy.

Wiemy z wielu źródeł, że liderzy polityczni stojący za IS oraz z samego Państwa Islamskiego, oczekują totalnej wojny między wschodem a zachodem. Do tego właśnie dążą by wyżej zarysowany apokaliptyczny dla Zachodu obraz się ziścił. Chodzi więc o likwidację grupy umiarkowanych. Radykalizacja przebiega w sposób zorganizowany w całych dzielnicach Londynu, Brukseli czy Paryża. Osoby sprzeciwiające się indoktrynacji są zastraszane lub nawet zabijane. Oczywiście w takiej sytuacji nie złożą doniesienia na policję ponieważ zapewne nie doczekają prawomocnego wyroku skazującego dla osób ich szantażujących… Nie mając dowodów łamania prawa ani świadków Zachodni wymiar sprawiedliwości, a więc i służby bezpieczeństwa są bezradne. Radykalni propagandziści mogą więc swobodnie szerzyć swoje radykalne ideologie. Za tym nieuchronnie idą zamachy co powoduje radykalizację drugiej strony. Po zamachach na Cherlie Hebdo nie wypadało pisać o rewanżach bojówek prawicowych wrzucających granat do meczetu czy napadających na Muzułmankę odprowadzającą dziecko do szkoły Charlie Hebdo: Islam vs islamism. Nie wypada też mówić o protestach Muzułmanów przeciwko aktom terroryzmu: Muzułmanie przyszli na niedzielną mszę (http://www.tvn24.pl). Zupełnie znaczenia dla wielu z nas nie ma jak funkcjonują dzieci Muzułmańskie w szkołach. Wiele się buntuje i zbliża do radykalizmu co znów łatwo znaleźć na YT.

Ja nie zamierzam więc bronić i zgadzam się że trzeba uderzyć, tyle że w “TYCH” Muzułmanów (a nie “TYCH Muzułmanów”) – którzy podżegają do nienawiści, budują mentalność dżihadysty w młodych ludziach, i którzy czerpią z tego korzyści. Korzyści oczywiście polityczne, a na niższych szczeblach materialne. To nie są “CI Muzułmanie” ponieważ 99% boi się tak samo terroryzmu jak i nie-muzułmanie. Ale wśród tych 99% jest wielu sfrustrowanych niepowodzeniami, zderzeniem kulturowym (inna rola kobiety inny status bezrobotnego itd.), czy traumą wojny, która toczy się w ich krajach – wskutek czego stają się łatwymi obiektami indoktrynacji prowadzonej przez radykałów związanych z IS.

Tymczasem co także ważne, nawet fanatyzm tzw. Państwa Islamskiego to obrazek będący częścią propagandy mającej nas zastraszyć. Widać to wyraźnie w Mosulu, z którego zarówno liderzy jak i żołnierze IS uciekają do Syrii w obliczu nadciągającej ofensywy koalicji. Nie jest to przegrupowanie, ani żaden inny fortel wojenny, ale zwykła paniczna ucieczka dla ratowania życia. Fanatykami są często dzieci i młodzież poddana “praniu mózgu” albo chorzy umysłowo lub będący w stanie silnej depresji spowodowanej wyżej wymienionymi czynnikami. Przy kontakcie ze świetnie przygotowanymi rekruterami, a czasem jedynie tylko (np. w razie choroby umysłowej) materiałami propagandowymi IS takie jednostki czy grupy są narzędziem dla dokonywania zamachów terrorystycznych. Ich celem jest zastraszanie i polaryzacja społeczeństw. Liderzy nie są fanatykami, a politykami potrafiącymi na chłodno kalkulować zyski i straty. Budować strategie i chować się – znikać gdy los się odwraca.

Wnioski

Przedstawię je najbardziej klarownie jak potrafię, aby łatwo można było odróżnić ten teks od nawoływań “ekspertów” do zrobienia “czegoć” i “gdzieś”.

Musimy wyróżnić trzy poziomy działania przeciwnika którego należy zwalczyć:

  1. Największy bo strategiczny problem stanowią liderzy PI.
  2. Taktyczny to cała sieć propagandzistów (czasem zwanych imamami choć uważam że nimi nie są faktycznie) i rekruterów, którzy z bezpiecznych mieszkań czy domów inspirują młodych do brutalnych działań.
  3. Poziom operacyjny – jako jedyny dotąd na poważnie brany pod uwagę w działaniach antyterrorystycznych to ci, którzy zostali zindoktrynowani bowiem stanowią bezpośrednie zagrożenie i właściwie nie da się ich wszystkich wykryć.

Powstrzymywanie terroryzmu na poziomie operacyjnym bez taktycznego i strategicznego to przysłowiowa “walka z wiatrakami” prowadząca do dalszego zaostrzania sytuacji i radykalizacji po obu stronach. IS chce takiego właśnie postępowania. Chce wojny totalnej, w której giną zamachowcy nie przedstawiający dla IS żadnej wartości, podczas gdy ich cele taktyczne (dalsze rekrutowanie i zastraszanie Muzułmanów “umiarkowanych”) i strategiczne (zastraszanie społeczeństw Zachodnich, dążenie do wojny totalnej i chaosu w Europie) są realizowane lub przybliżają się.

Mądra polityka powinna zniszczyć cele strategiczne, jednak jest to bardzo trudne. Tocząca się operacja koalicji na Bliskim Wschodzie dociera do Mosulu, a do zimy powinna upaść także Rakka obracając IS z państwa z powrotem w organizację terrorystyczną. Niemniej bez rozwiązania problemu milionów sunnitów pozostawionych bez własnej reprezentacji politycznej w Iraku i Syrii, problem na poziomie strategicznym będzie trwał. W miejsce IS musi więc powstać nowe rozwiązanie polityczne. Są tu dwie możliwości:

  1. Rządy jedności narodowej w Syrii i Iraku.
  2. Nowe państwa stworzone z terytoriów zamieszkanych przez Sunnitów.

Pierwsze jest chyba nierealne do realizacji, ale wskutek obecnie panujących mechanizmów międzynarodowych będzie dalej forsowane. Drugie rozwiązanie jest łatwiejsze z poziomu ludzkiego, ale trudniejsze z politycznego – tak samo wskutek mechanizmów międzynarodowych. Do tego podziały państw najczęściej także skutkują kolejnymi wojnami. W mojej opinii przy odpowiednim nadzorze międzynarodowym (ONZ wreszcie mógłby spełnić swoją rolę), wariant drugi mógłby w dłuższej perspektywie się powieść. Tak więc poziom strategiczny to problem, który nie zostanie szybko i wystarczająco rozwiązany nawet jeśli upadnie IS.

Pozostaje zatem poziom taktyczny. W krótkookresowej polityce to powinien być cel uderzenia – bezwzględnego i szybkiego. Do tego potrzeba jednak zmiany prawa w Europie na którą bezie bardzo trudno zdecydować się demokratycznym społeczeństwom. Potrzeba bowiem do zakazanych ideologii dołączyć tzw. Islamo-faszyzm. A więc zbrodniczą ideologię nawołującą do zniszczenia innych kultur i w to miejsce wprowadzenie w Europie państw opartych na Szariacie. Demonstracje wzywające do tego są w Wielkiej Brytanii ochraniane przez policję a we Francji ignorowane. Do takiej wersji “Islamu” (w mojej opinii należy używać właśnie określenia “Islamo-faszyzm” w czym nie ma moim zdaniem ani odrobinę przesady) nawołują ideolodzy powiązani z IS, ale też z Salafitami czy Wahabitami. W mojej opinii należy ją uczynić nielegalną na gruncie europejskim, a osoby jawnie czy skrycie głoszące taką ideologią (zgodnie ze zmienionym prawem) powinny być izolowane od społeczeństwa albo jeśli to możliwe deportowane do krajów pochodzenia. Zaznaczam, że izolowanie takich jednostek jest koniecznością. Przykład Andreasa Breivika, który wygrał w tym roku proces oskarżając państwo właśnie o izolowanie go pokazuje, że w Europie terrorysta, który zabił dziesiątki ludzi ma mieć nadal PRAWO do inspirowania swoich naśladowców.

Trudności na poziomie strategicznym niewątpliwie utrudnią zniszczenie terroryzmu na poziomie taktycznym, ale z kolei sukcesy Europy na poziomie taktycznym zadadzą duży cios ideologom i politykom powiązanym z IS. Ale to zależy od polityków Europejskich.

Jestem przekonany, że niniejszy tekst mocno wzburzy obrońców praw człowieka i swobód obywatelskich bezwiednie sprzyjającym IS. Wzburzy też radykałów nie chcących dostrzegać umiarkowanych Muzułmanów a więc spychających ich wszystkich na margines radykalizmu. Ja jednak mam na celu wbrew IS pracować nad umacnianiem umiarkowanych w których jako jedynych jest nadzieja.

Źródło: mmilczanowski.wordpress.com

KOMENTARZ

Maciej Milczanowski

Ekspert ds. bezpieczeństwa

 Seria zamachów jakie w ostatnich miesiącach przeszła przez zachodnią Europę mocno zradykalizowała poglądy wielu Europejczyków. Czytając propozycje osób opowiadających się za radykalnymi rozwiązaniami zwykle napotykamy się na stare dobre “coś”. Trzeba więc “coś” zrobić z tymi Muzułmanami – na pewno “coś” strasznego. Trzeba ich “gdzieś” wywieźć. Trzeba ich “gdzieś” zamknąć by nie mogli dokonywać zamachów. To “coś” i “gdzieś” są zupełnie zrozumiałe, bo ludzie się boją i oczekują widocznych działań.

Gorzej gdy osoby korzystające z tego strachu, świadomie, lub nie znające się na rzeczy, starają się wskazywać bardziej konkretne rozwiązania pozując na ekspertów. Tak więc na twitterze pewien osobnik poradził (niestety zwracając się do mnie) by zastosować politykę Izraela. Oczywiści nie mając pojęcia o tej polityce stwierdził, że to oznacza wyselekcjonowanie WSZYSTKICH Muzułmanów w Europie i zamknięcie ich w gettach otoczonych murami… sugerował chyba coś więcej, ale nie miałem już cierpliwości-nie chciałem tego słuchać i go zablokowałem. Pojawił się też donośny głos jednego z “ekspertów” twierdzącego, że dość już poprawności politycznej – musimy działać radykalnie i rozpocząć wojnę totalną z… Muzułmanami.

Tego typu glosy nie są rzadkością i nawet jeśli wiele osób publicznie tego nie mówi to po cichu po każdym kolejnym zamachu przyznają, że już dość i że trzeba z “TYMI Muzułmanami” zrobić porządek. Mile dla uch brzmią wtedy radykalne hasła o zniknięciu tych “złych ludzi” z Europy. W Europie po każdym zamachu rośnie liczba tzw. poważnych głosów nawołujących do radykalnych rozwiązań i także wojny totalnej.

To właśnie stan jakiego oczekuje tzw. Państwo Islamskie!

Spróbujmy więc obiektywnie (i abstrahując od humanitaryzmu – czysto pragmatycznie) nakreślić obraz takiej wojny totalnej jaką proponują radykałowie prawicowi i jakiej pragnie IS (w skrócie od Islamic State). Mówiąc o wojnie, musimy rozumieć znaczenie tego określenia. Żadne deportacje na masową skalę, czy getta z milionami mieszkańców często czwartego czy piątego pokolenia Muzułmanów mieszkających w Europie, nie zostaną zrealizowane bez ich masowego oporu. Wtedy nie będzie już umiarkowanych i radykałów, wszyscy będą razem. Trudno powiedzieć jaki los wg prawicowych radykałów miałby spotkać tzw. konwertytów a więc osoby która bez korzeni bliskowschodznich przeszły na Islam, a były lata że w USA takich osób było po 300 tys rocznie. Nie potrafię więc do końca wyznaczyć linii podziału jaka by wówczas zaistniała z uwagi poziom szaleństwa takich nawoływań. Mając świadomość o liczbie Muzułmanów w Europie i ewentualnego wsparcia jakie otrzymają od liderów politycznych na Bliskim Wschodzie, którzy w razie takiej wojny włączą się po właściwej sobie stronie, oraz łatwości dostępności broni, oznacza to totalną wojnę DOMOWĄ w skali Europy. Taka wojna spowoduje śmierć wielu ludzi z obu stron i nieopisany chaos w Europie. Lokalni liderzy i żołnierze obu stron będą zmotywowani do bezwzględnej walki, ale pamiętajmy, że we współczesnych konfliktach proporcje ofiar to 99% cywili wobec 1% żołnierzy, nie mówiąc już o stratach materialnych i cywilizacyjnych. Taka wojna miałaby charakter partyzancki czy terrorystyczny mogłaby więc trwać latami a polaryzacja społeczeństw stałaby się trwała. Byłaby realizacją życzenia radykałów z obu stron, ale i zagładą takiej Europy jaką jeszcze mamy.

Wiemy z wielu źródeł, że liderzy polityczni stojący za IS oraz z samego Państwa Islamskiego, oczekują totalnej wojny między wschodem a zachodem. Do tego właśnie dążą by wyżej zarysowany apokaliptyczny dla Zachodu obraz się ziścił. Chodzi więc o likwidację grupy umiarkowanych. Radykalizacja przebiega w sposób zorganizowany w całych dzielnicach Londynu, Brukseli czy Paryża. Osoby sprzeciwiające się indoktrynacji są zastraszane lub nawet zabijane. Oczywiście w takiej sytuacji nie złożą doniesienia na policję ponieważ zapewne nie doczekają prawomocnego wyroku skazującego dla osób ich szantażujących… Nie mając dowodów łamania prawa ani świadków Zachodni wymiar sprawiedliwości, a więc i służby bezpieczeństwa są bezradne. Radykalni propagandziści mogą więc swobodnie szerzyć swoje radykalne ideologie. Za tym nieuchronnie idą zamachy co powoduje radykalizację drugiej strony. Po zamachach na Cherlie Hebdo nie wypadało pisać o rewanżach bojówek prawicowych wrzucających granat do meczetu czy napadających na Muzułmankę odprowadzającą dziecko do szkoły Charlie Hebdo: Islam vs islamism. Nie wypada też mówić o protestach Muzułmanów przeciwko aktom terroryzmu: Muzułmanie przyszli na niedzielną mszę (http://www.tvn24.pl). Zupełnie znaczenia dla wielu z nas nie ma jak funkcjonują dzieci Muzułmańskie w szkołach. Wiele się buntuje i zbliża do radykalizmu co znów łatwo znaleźć na YT.

Ja nie zamierzam więc bronić i zgadzam się że trzeba uderzyć, tyle że w “TYCH” Muzułmanów (a nie “TYCH Muzułmanów”) – którzy podżegają do nienawiści, budują mentalność dżihadysty w młodych ludziach, i którzy czerpią z tego korzyści. Korzyści oczywiście polityczne, a na niższych szczeblach materialne. To nie są “CI Muzułmanie” ponieważ 99% boi się tak samo terroryzmu jak i nie-muzułmanie. Ale wśród tych 99% jest wielu sfrustrowanych niepowodzeniami, zderzeniem kulturowym (inna rola kobiety inny status bezrobotnego itd.), czy traumą wojny, która toczy się w ich krajach – wskutek czego stają się łatwymi obiektami indoktrynacji prowadzonej przez radykałów związanych z IS.

Tymczasem co także ważne, nawet fanatyzm tzw. Państwa Islamskiego to obrazek będący częścią propagandy mającej nas zastraszyć. Widać to wyraźnie w Mosulu, z którego zarówno liderzy jak i żołnierze IS uciekają do Syrii w obliczu nadciągającej ofensywy koalicji. Nie jest to przegrupowanie, ani żaden inny fortel wojenny, ale zwykła paniczna ucieczka dla ratowania życia. Fanatykami są często dzieci i młodzież poddana “praniu mózgu” albo chorzy umysłowo lub będący w stanie silnej depresji spowodowanej wyżej wymienionymi czynnikami. Przy kontakcie ze świetnie przygotowanymi rekruterami, a czasem jedynie tylko (np. w razie choroby umysłowej) materiałami propagandowymi IS takie jednostki czy grupy są narzędziem dla dokonywania zamachów terrorystycznych. Ich celem jest zastraszanie i polaryzacja społeczeństw. Liderzy nie są fanatykami, a politykami potrafiącymi na chłodno kalkulować zyski i straty. Budować strategie i chować się – znikać gdy los się odwraca.

Wnioski

Przedstawię je najbardziej klarownie jak potrafię, aby łatwo można było odróżnić ten teks od nawoływań “ekspertów” do zrobienia “czegoć” i “gdzieś”.

Musimy wyróżnić trzy poziomy działania przeciwnika którego należy zwalczyć:

  1. Największy bo strategiczny problem stanowią liderzy PI.
  2. Taktyczny to cała sieć propagandzistów (czasem zwanych imamami choć uważam że nimi nie są faktycznie) i rekruterów, którzy z bezpiecznych mieszkań czy domów inspirują młodych do brutalnych działań.
  3. Poziom operacyjny – jako jedyny dotąd na poważnie brany pod uwagę w działaniach antyterrorystycznych to ci, którzy zostali zindoktrynowani bowiem stanowią bezpośrednie zagrożenie i właściwie nie da się ich wszystkich wykryć.

Powstrzymywanie terroryzmu na poziomie operacyjnym bez taktycznego i strategicznego to przysłowiowa “walka z wiatrakami” prowadząca do dalszego zaostrzania sytuacji i radykalizacji po obu stronach. IS chce takiego właśnie postępowania. Chce wojny totalnej, w której giną zamachowcy nie przedstawiający dla IS żadnej wartości, podczas gdy ich cele taktyczne (dalsze rekrutowanie i zastraszanie Muzułmanów “umiarkowanych”) i strategiczne (zastraszanie społeczeństw Zachodnich, dążenie do wojny totalnej i chaosu w Europie) są realizowane lub przybliżają się.

Mądra polityka powinna zniszczyć cele strategiczne, jednak jest to bardzo trudne. Tocząca się operacja koalicji na Bliskim Wschodzie dociera do Mosulu, a do zimy powinna upaść także Rakka obracając IS z państwa z powrotem w organizację terrorystyczną. Niemniej bez rozwiązania problemu milionów sunnitów pozostawionych bez własnej reprezentacji politycznej w Iraku i Syrii, problem na poziomie strategicznym będzie trwał. W miejsce IS musi więc powstać nowe rozwiązanie polityczne. Są tu dwie możliwości:

  1. Rządy jedności narodowej w Syrii i Iraku.
  2. Nowe państwa stworzone z terytoriów zamieszkanych przez Sunnitów.

Pierwsze jest chyba nierealne do realizacji, ale wskutek obecnie panujących mechanizmów międzynarodowych będzie dalej forsowane. Drugie rozwiązanie jest łatwiejsze z poziomu ludzkiego, ale trudniejsze z politycznego – tak samo wskutek mechanizmów międzynarodowych. Do tego podziały państw najczęściej także skutkują kolejnymi wojnami. W mojej opinii przy odpowiednim nadzorze międzynarodowym (ONZ wreszcie mógłby spełnić swoją rolę), wariant drugi mógłby w dłuższej perspektywie się powieść. Tak więc poziom strategiczny to problem, który nie zostanie szybko i wystarczająco rozwiązany nawet jeśli upadnie IS.

Pozostaje zatem poziom taktyczny. W krótkookresowej polityce to powinien być cel uderzenia – bezwzględnego i szybkiego. Do tego potrzeba jednak zmiany prawa w Europie na którą bezie bardzo trudno zdecydować się demokratycznym społeczeństwom. Potrzeba bowiem do zakazanych ideologii dołączyć tzw. Islamo-faszyzm. A więc zbrodniczą ideologię nawołującą do zniszczenia innych kultur i w to miejsce wprowadzenie w Europie państw opartych na Szariacie. Demonstracje wzywające do tego są w Wielkiej Brytanii ochraniane przez policję a we Francji ignorowane. Do takiej wersji “Islamu” (w mojej opinii należy używać właśnie określenia “Islamo-faszyzm” w czym nie ma moim zdaniem ani odrobinę przesady) nawołują ideolodzy powiązani z IS, ale też z Salafitami czy Wahabitami. W mojej opinii należy ją uczynić nielegalną na gruncie europejskim, a osoby jawnie czy skrycie głoszące taką ideologią (zgodnie ze zmienionym prawem) powinny być izolowane od społeczeństwa albo jeśli to możliwe deportowane do krajów pochodzenia. Zaznaczam, że izolowanie takich jednostek jest koniecznością. Przykład Andreasa Breivika, który wygrał w tym roku proces oskarżając państwo właśnie o izolowanie go pokazuje, że w Europie terrorysta, który zabił dziesiątki ludzi ma mieć nadal PRAWO do inspirowania swoich naśladowców.

Trudności na poziomie strategicznym niewątpliwie utrudnią zniszczenie terroryzmu na poziomie taktycznym, ale z kolei sukcesy Europy na poziomie taktycznym zadadzą duży cios ideologom i politykom powiązanym z IS. Ale to zależy od polityków Europejskich.

Jestem przekonany, że niniejszy tekst mocno wzburzy obrońców praw człowieka i swobód obywatelskich bezwiednie sprzyjającym IS. Wzburzy też radykałów nie chcących dostrzegać umiarkowanych Muzułmanów a więc spychających ich wszystkich na margines radykalizmu. Ja jednak mam na celu wbrew IS pracować nad umacnianiem umiarkowanych w których jako jedynych jest nadzieja.

Źródło: mmilczanowski.wordpress.com

Najnowsze artykuły