KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Nie można wykluczyć, że powrót do rosyjskiej koncepcji wielkiej magistrali gazowej (cztery nitki) na Południu, to rosyjski „plan B” na wypadek, gdyby Moskwa musiała zrezygnować z Nord Stream 2.
Informacja o uzyskaniu przez Gazprom zezwolenia Ankary na prowadzenie prac badawczych niezbędnych do rozpoczęcia budowy dwóch nitek Turkish Streamu na tureckich wodach terytorialnych wpisuje się w cele geopolityczne zbliżającej się wizyty Putina w Turcji. 29 września rosyjski ambasador w Turcji Andriej Karłow na uroczystości w Uniwersytecie Atılım zapewniał, że „Rosja jest gotowa nawet „do budowy czwartej nitki gazocigu niezbędnego, aby zapewnić Europie bezpieczeństwo energetyczne”.
Rosja i Turcja nie podają żadnych konkretnych terminów, jednak obie strony zapewniają, że realizacja projektu Turkish Stream rozpocznie się tak szybko, jak to możliwe, natychmiast po podpisaniu umowy międzyrządowej między Rosją i Turcją. Szef Gazpromu zapewnia, że Turcja otrzyma pierwsze dostawy gazu pod koniec 2019 r. W wywiadzie udzielonym niedawno kilkakrotnie podkreślał konstruktywną i efektywną współpracę ze stroną turecką. „Nasze wspólne prace nad projektem Turkish Stream przebiegają w dobrym tempie i bez żadnych zahamowań czy wątpliwości” Co kontrastuje z poważnymi trudnościami i protestami państw Europy Środkowej, które dążą do wycofania się Kremla z projektu Nord Stream 2.
Kreml oficjalnie poinformował nader powściągliwie, że trwają przygotowania do wizyty prezydenta Władimira Putina w Turcji w październiku. Dokładnego terminu wizyty nie podano, podobnie jak i programu. Wiadomo tylko, że Moskwa chce pełnego przywrócenia politycznych, handlowych i gospodarczych stosunków z Ankarą. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, na pytanie czy rosyjski prezydent odwiedzi Turcję w przyszłym miesiącu, odpowiedział dziennikarzom, że nie wyklucza takiej możliwości. Co oznaczało, że pośrednio tylko potwierdził zaplanowaną wizytę
Ankara jest bardziej otwarta, wczoraj (29.09) minister energetyki i zasobów naturalnych Turcji, Berat Albayrak w programie kanału telewizyjnego Haber poinformował, że wizyta Putina w Turcji odbędzie się z całą pewnością w październiku, a jednym z jej cełów jest definitywne ustalenie najważniejszych spraw dotyczących realizacji projektu Turkish Stream. Zdaniem Albayraka dialog Turcji i Rosji w sprawie gazociągu jest bliski sformułowania ostatecznego kształtu umowy międzyrządowej i podczas wizyty Putina „podjęte zostaną ważne decyzje”. Są przypuszczenia, że Putin przybędzie do Turcji w czasie 23 Światowego Kongresu Energii, który odbędzie się 9-13 października w Stambule.
Strona rosyjska, według przecieków, także spodziewa się, że październiku podpisze kontrakt z Turcją na budowę rury. W każdym razie wiadomo już, że na Kongres do Stambułu przybędzie szef Gazpromu Aleksiej Miller. Gazociąg ma ustaloną trasę z Rosji pod dnem Morza Czarnego do miejscowości Kıyıköy w europejskiej części Turcji. Odcinek lądowy będzie poprowadzony przez terytorium państwowe Turcji do miasta İpsala na granicy turecko-greckiej. Odcinek na dnie morskim będzie po większej części przebiegać tą samą trasą, jaką wyznaczono dla dawnego South Streamu i będzie mieć długość 660 km. Nowy odcinek morski będzie prowadzić w kierunku europejskiego terytorium Turcji i będzie wynosić 250 km. Odcinek, lądowy o długości 180 lm. zostanie poprowadzony od wybrzeża Morza Czarnego do granicy turecko-greckiej. Ankara i Moskwa liczą, że Unia Europejska zgodzi się na utworzenie w tym miejscu wielkiego hubu, zasilanego przez drugą nitkę Turkish Stream, a według najnowszych spekulacji – także przez trzecią i czwartą nitkę. Dla obu stron to wielkie korzyści. Dla Moskwy – nowy duży rynek zbytu włącznie z tureckim, a zapotrzebowanie tego ostatniego na gaz będzie dynamicznie rosło. Dla Ankary – bezproblemowe dostawy surowca i uzyskanie statusu państwa tranzytowego. Ten status da też Ankarze TANAP, ale docelowo przepustowość tej rury, to tylko 15,75 mln m3 rocznie.
W lutym 2016 roku, Gazprom, włoski Edison i grecka DEPA podpisały protokół ustaleń w sprawie dostaw gazu z Rosji przez Morze Czarne do Grecji oraz z Grecji do Włoch. Na razie nie ma informacji o przepustowości tak powstałego systemu przesyłu. Strony ogłosiły jedynie zamiar maksymalnego wykorzystania wyników prac prowadzonych przez firmy Edisona i DEPA, oraz projektów ITGI Posejdon.
Nie można wykluczyć, że powrót do koncepcji wielkiej magistrali gazowej (cztery nitki, łączna przepustowość ok. 63 mld m3 gazu rocznie ) na Południu, to rosyjski „plan B” przygotowany na wypadek, jeśli okaże się, że ostatecznie Moskwa musi zrezygnować z Nord Stream-2. Do jego realizacji także potrzebna byłaby jednak zgoda krajów Unii Europejskiej na budowę europejskiej odnogi Turkish Stream i zainteresowanie jego gazem.