KOMENTARZ
Mieczysław T. Starkowski
Redaktor BiznesAlert.pl
Prokuratura podjęła śledztwo w sprawie przetargu na dostawę śmigłowców wielozadaniowych dla wojska. To dobrze, bowiem wokół tego postępowania narosło zbyt wiele nieporozumień. Żyjemy nim już od kilku lat, a odnosi się wrażenie, że bierzemy udział w jakimś brazylijskim czy tureckim serialu.
Zasłaniając się tajemnicą negocjacji, uczestnicy sporu dokonują medialnych wrzutek, które praktycznie nie są do sprawdzenia. Przede wszystkim nie wiemy, na co konkretnie opiewało zamówienie. Co ciekawe (raczej przerażające), słuchając rozgorączkowanych polityków dochodzi się do wniosku, że nie mamy pojęcia, ilu śmigłowców potrzebuje polskie wojsko. Padają różne liczby: 70, 50, a ostatnio nawet mniej.
Na razie dowiedzieliśmy się, że prokuratura zajmie się całym procesem zakupu helikopterów typu Caracal, czyli negocjacji zakupu śmigłowców, z podpisaniem kontraktu, a później odstąpieniem strony francuskiej (firmy Airbus) od zobowiązań offsetowych. Prokuratura całościowo zajmie się wyjaśnieniem tej sprawy, od początku, od działań podjętych kilka lat temu, aż do chwili obecnej – powiedział kilka dni temu Bogdan Święczkowski, prokurator krajowy.
W ubiegłym roku prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, ale niedawno decyzja ta została uchylona. Postępowanie jest prowadzone w kierunku przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków – poinformował Informacyjną Agencję Radiową Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Tyle że śledztwo zostało przeniesione z Warszawy do Szczecina. Powodem decyzji Prokuratury Krajowej są względy organizacyjne i znaczne obciążenie warszawskiej prokuratury, głównie sprawami reprywatyzacji.
O możliwych nieprawidłowościach przy przetargu zawiadomił CBA Michał Dworczyk, poseł PiS. Natomiast posłowie PO złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę Skarbu Państwa w sprawie zakończenia przetargu na śmigłowce.
Coraz trudniej zrozumieć, a więc i komentować te sprzeczne doniesienia. Dlatego społeczeństwo jest zupełnie zdezorientowane. A trzeba tę kwestię rozwikłać, skoro mówimy o kwocie zbliżonej do 13,5 miliarda złotych. Ale śledztwo potrwa prawdopodobnie wiele miesięcy (a być może nawet parę lat). Najlepsze byłoby zatem (być może niejawne) posiedzenie Sejmu.