Trump nie zatrzyma rozwoju OZE w USA

7 lutego 2017, 17:00 Alert

Bez względu na nowy kontekst polityczny, nie należy zmieniać prognoz dotyczących rozwoju energetyki w Stanach Zjednoczonych. Udział OZE oraz gazu ziemnego w wytwórstwie energii elektrycznej będzie rósł. Natomiast rola węgla będzie spadała.

Donald Trump. Fot. Flickr
Donald Trump. Fot. Flickr

W 2016 roku na świecie odnotowano rekordowy wzrost wykorzystywania OZE. Według wstępnych szacunków w ubiegłym roku w energetyce wiatrowej oraz słonecznej zainstalowano co najmniej 140 GW nowych mocy (dla porównania jest to więcej niż produkcja energii w Brazylii – przyp. red.). W ciągu 2016 roku w fotowoltaice rozpoczęto budowę ok. 76 GW. Przy czym światowe moce zainstalowane w energetyce słonecznej przekroczyły 300 GW.

Nowa retoryka

Energetyka słoneczna w USA również pobiła wszystkie dotychczasowe rekordy i zajęła pierwsze miejsce pod względem wzrostu zainstalowanych mocy (14 GW), wyprzedzając pod tym względem energetykę gazową i wiatrową, a także pozostałe źródła produkcji energii elektrycznej. Jednak wybór Donalda Trumpa na prezydenta podał w wątpliwość przyszłość zielonej energetyki.

Niepewności dodaje opublikowany na stronie Białego Domu dokument pt.: „An America First Energy Plan”. Zdaniem RBK jest to zestawienie wzajemnie wykluczających się tez, w których nie ma miejsca zarówno na rewolucję energetyczną, energetykę wiatrową czy słoneczną, jak i na efektywność energetyczną w największych sektorach amerykańskiego rynku energetycznego, w których stworzono setki tysięcy miejsc pracy.

Istota planu sprowadza się do zwiększenia możliwości wydobycia ropy i gazu na terytorium USA, budowy rurociągów, a także odrodzenia sektora węglowego opartego o technologie czystego węgla, co w ostatecznym rozrachunku ma zapewnić Amerykanom niezależność energetyczną.

Mimo wszystko już teraz można dojść do wniosku, że bez względu na polityczne tło, nie należy zmieniać prognoz rozwoju elektroenergetyki w Stanach Zjednoczonych. Udział OZE oraz gazu ziemnego będzie wzrastał, a węgla spadał.

Lobbyści OZE

Po pierwsze, możliwości zmiany polityki energetycznej przez nową administrację są ograniczone. W USA brak jest oficjalnych celów rozwoju OZE. W większości struktura elektroenergetyki jest kształtowana przez stany. Na przykład Kalifornia określiła, że do 2030 roku udział OZE w produkcji energii ma wynieść 50 procent. Obecnie w 38 stanach ustalone są kwoty (obowiązkowego udziału OZE w produkcji energii) i/lub długoterminowe cele rozwoju tego rodzaju źródeł. Za przykład może posłużyć stan Maryland, gdzie 2 lutego zwiększono cel udziału OZE z dotychczasowych 20 procent do 2022 roku do 25 procent do 2020 roku, i to wbrew sprzeciwowi gubernatora.

Po drugie, z ekonomicznego punktu widzenia unicestwianie energetyki odnawialnej jest nieracjonalne i byłoby poważnym ciosem w interesy amerykańskiego biznesu i tamtejszych pracowników, których dobro nieustannie podkreśla Donald Trump.

Już teraz w energetyce solarnej w USA zatrudnionych jest ponad dwukrotnie więcej Amerykanów niż w sektorach: gazowym, węglowym oraz naftowym razem wziętych. Również energetyka wiatrowa jest dużym pracodawcą zatrudniającym ponad 100 tys. osób.

Węgiel w produkcji energii wyraźnie przegrywa w całych Stanach z konkurencją w postaci gazu i OZE, a wykorzystanie technologii czystego węgla będzie możliwe tylko przy ogromnych dotacjach.

Co może Trump?

Nowa administracja może pogorszyć warunki rozwoju OZE przez redystrybucję przepływów budżetowych. Podstawową formą wsparcia odnawialnej energetyki w USA na poziomie federalnym są ulgi podatkowe. Zbyt wczesna rezygnacja z tych subsydiów opóźni rozwój OZE w Stanach Zjednoczonych, ponieważ pozbawi inwestorów dodatkowych bodźców. Prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji istnieje, ale jest niewielkie, ponieważ okres działania programów został niedawno przedłużony przez Kongres, przy zgodzie zarówno Demokratów, jak i Republikanów. Jednak jeżeli dojdzie do realizacji obietnic Trumpa o znaczącej obniżce podatków korporacyjnych, to wszelkie ulgi stracą na znaczeniu.

Zmniejszenie wydatków budżetowych na badania i rozwój w obszarze OZE to również prawdopodobny rozwój wydarzeń, który może wpłynąć na spadek konkurencyjności amerykańskich technologii oraz znaczne spowolnienie redukcji cen podobnego osprzętowania na świecie.

Rezygnacja z Clean Power Plan Barcka Obamy, który do tej pory nie wszedł w życie, nie wpłynie na obecnie zaplanowane projekty. Może jednak doprowadzić do wydania decyzji o zgodzie na budowę bądź modernizację mocy bez uwzględnienia planowanego poziomu emisji, co teoretycznie może opóźnić rozwój OZE w Stanach Zjednoczonych.

Jednocześnie wpływ wymienionych wyżej hipotetycznych zmian na dynamikę rynku będzie stosunkowo nieznaczny. Może oznaczać wyłącznie spowolnienie transformacji energetycznej i stopniową utratę udziałów Ameryki na światowym rynku OZE. Obecnie wynosi on 20 procent, a jego wartość jest szacowana na 200 mld dolarów rocznie. Inaczej mówiąc, spadek aktywności gospodarczej w sektorze OZE w USA wpłynie na amerykański przemysł i zatrudnienie, ale będzie miał niewielkie znaczenie dla rynku globalnego.

RBK/Piotr Stępiński