icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Rewolucja łupkowa może zneutralizować wzrost popytu na ropę

Inwestorów, którzy są zaniepokojeni nadpodażą ropy na rynku, mogą czekać dobre wiadomości dotyczące zużycia surowca. Przy czym ich entuzjazm osłabi nowa fala rewolucji łupkowej w Stanach Zjednoczonych, która może pogrzebać porozumienie naftowe.

Popyt będzie rósł

Według The Wall Street Journal, w ciągu ostatnich siedmiu lat w swoich wyliczeniach Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) podniosła prognozy o 880 tys. baryłek dziennie. Zdaniem ekspertów i analityków niewykluczone, że w tym roku MAE mogła niedoszacować strony popytowej. To z kolei może mieć wpływ na wzrost cen ropy.

– W ciągu ostatnich lat po dokonaniu rewizji ocena zapotrzebowania na ropę zawsze rosła i prawdopodobnie w tym roku będzie podobnie. Oczywiście wpłynie to pozytywnie na ceny surowca – powiedział zarządzający portfelem Tortoise Capital Advisors Robert Thummel.

Różnice w szacunkach dowodzą, że handel na rynku naftowym często odbywa się w oparciu o niepełne dane. Codziennie na świecie sprzedawane jest ok. 97 mln baryłek ropy, a w wyniku rewizji prognoz zużycia surowca wolumen ten wzrósł o ponad 1 procent. W tym roku różnica może okazać się niezwykle istotna, ponieważ za cały 2016 rok nadpodaż na rynku była szacowana na ok. 1-2 procent.

Oczywiście w tym roku MAE może przedstawić bardziej dokładaną prognozę. Inwestorzy kierują się również wyliczeniami innych specjalistów. Niemniej jednak jest mało prawdopodobne, aby pozostałe prognozy były bardziej precyzyjne. W ciągu ostatnich siedmiu lat U.S. Energy Information Administration podniosło swoje pierwotne prognozy dotyczące dziennego wydobycia o 2,3 mln baryłek. Co więcej, analitycy opierają się często na danych MAE.

Wśród powodów niedoszacowania zapotrzebowania na ropę przedstawiciele Agencji wskazują na opóźnienie związane z otrzymywaniem danych oraz brak odpowiednich informacji od niektórych państw.

Jak podkreśla The Wall Street Journal, korekcie ulegają również prognozy dotyczące podażowej strony rynku. Jednak nie zmieniają się one tak mocno i często zmierzają w kierunku obniżenia. W ciągu ostatnich siedmiu lat MAE obniżyła swoje prognozy średnio o 60 tys. baryłek dziennie, co również ma wpływ na wzrost cen.

Zdaniem analityka Międzynarodowej Agencji Energii Matta Parry’ego znacznie trudniej jest oszacować zapotrzebowanie niż podaż surowca.

– Zużycie zależy od miliardów ludzi oraz milionów spółek na całym świecie, a podaż można określić na podstawie wcześniej przedstawionych planów znacznie mniejszej liczby podmiotów – uważa ekspert, zaznaczając jednocześnie, że w ostatnim czasie dokładność wyliczeń uległa poprawie.

W tym roku MAE już raz podniosła prognozę zużycia ropy o 200 tys. baryłek dziennie, a analitycy spodziewają się dalszego, znaczącego wzrostu. Jak zauważają eksperci UPS, Międzynarodowa Agencja Energii w trakcie minionych 35 kwartałów aż w 31 przypadkach niedoszacowała zapotrzebowanie na surowiec. Przy czym specjaliści UPS przyznają, że szacowanie popytu jest bardzo trudne, ponieważ około połowa światowego zużycia ropy przypada na państwa niebędące częścią Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Obecnie rewizja danych jest niezwykle ważna dla rynku naftowego. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku państwa OPEC oraz pozostali najwięksi wydobywcy ropy spoza kartelu porozumieli się co do redukcji poziomu wydobycia, aby tym samym zmniejszyć nadpodaż surowca na rynku i wpłynąć na wzrost jego cen.

Większość inwestorów koncentruje się na razie na danych dotyczących podaży, ale nie mogą zapominać o zapotrzebowaniu na surowiec. Jak zauważa analityk DNB Bank Torbjorn Kjus, jeżeli uczestnicy rynku będą bardziej świadomi co do stałego podnoszenia prognoz zapotrzebowania, to znacząco może to wpłynąć na ceny ropy.

Rewolucja łupkowa może pogrzebać porozumienie naftowe

Optymizm rynku naftowego może jednak szybko minąć. Ma to związek z odradzającą się za Oceanem rewolucją łupkową, która może zniweczyć wszelkie wysiłki odejmowane w ramach porozumienia naftowego. Co ciekawe na początku marca szef przywołanej wcześniej MAE Fatih Birol otwarcie mówił o drugiej fali rewolucji łupkowej w USA, która w ciągu najbliższych pięciu lat będzie miała znaczący wpływ na światowy rynek naftowy oraz ceny surowca.

– Wzrost wydobycia z łupków w USA może bardzo szybko zniweczyć większość jeśli nie wszystkie wysiłki OPEC oraz państw spoza kartelu dotyczące zmniejszenia poziomu wydobycia. Ma to związek z tym, że w przypadku złóż łupkowych wydobycie z odwiertów może rozpocząć się już rok po rozpoczęciu działań, w odróżnieniu od tradycyjnych inwestycji w wydobycie ropy, które zaczynają przynosić zyski dopiero po kilku latach – uważają eksperci MFW.

W związku z tym określają oni złoża łupkowe jako „największe zagrożenie dla próby osiągnięcia ustabilizowania cen”. Zdaniem ekspertów porozumienie naftowe przyśpieszyło zrównoważenie sytuacji na rynku, co wpływa na stabilizację notowań surowca. Według nich osiągnięte porozumienie powinno doprowadzić do zmniejszenia nadpodaży ropy na rynku. Przy czym proces ten jest zagrożony przez wzrost wydobycia łupków w USA.

Działaniom sektora naftowego w Stanach Zjednoczonych dokładnie przygląda się OPEC, a w szczególności Arabia Saudyjska, która jasno stwierdziła, że nie zamierza przyczynić się do rozwoju wydobycia z amerykańskich łupków. Ta deklaracja wywołała obawy dotyczące przyszłości porozumienia naftowego.

Przypomnijmy, że w listopadzie ubiegłego roku wraz z państwami spoza kartelu OPEC uzgodniło zmniejszenie wydobycia ropy o 1,2 mln baryłek dziennie w porównaniu z październikiem ubiegłego roku. Ponadto w grudniu 11 państw spoza kartelu zgodziło się na redukcję wydobycia o 558 tys. baryłek dziennie, z czego 300 tys. przypada na Rosję. Według MAE zgodnie ze stanem na koniec lutego, państwa OPEC wypełniły plan zmniejszenia wydobycia ropy w 98 procentach. Pozostałe kraje, które przystąpiły do porozumienia naftowego, zrobiły to jedynie w 37 procentach.

The Wall Street Journal/Finanz.ru/Piotr Stępiński

Inwestorów, którzy są zaniepokojeni nadpodażą ropy na rynku, mogą czekać dobre wiadomości dotyczące zużycia surowca. Przy czym ich entuzjazm osłabi nowa fala rewolucji łupkowej w Stanach Zjednoczonych, która może pogrzebać porozumienie naftowe.

Popyt będzie rósł

Według The Wall Street Journal, w ciągu ostatnich siedmiu lat w swoich wyliczeniach Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) podniosła prognozy o 880 tys. baryłek dziennie. Zdaniem ekspertów i analityków niewykluczone, że w tym roku MAE mogła niedoszacować strony popytowej. To z kolei może mieć wpływ na wzrost cen ropy.

– W ciągu ostatnich lat po dokonaniu rewizji ocena zapotrzebowania na ropę zawsze rosła i prawdopodobnie w tym roku będzie podobnie. Oczywiście wpłynie to pozytywnie na ceny surowca – powiedział zarządzający portfelem Tortoise Capital Advisors Robert Thummel.

Różnice w szacunkach dowodzą, że handel na rynku naftowym często odbywa się w oparciu o niepełne dane. Codziennie na świecie sprzedawane jest ok. 97 mln baryłek ropy, a w wyniku rewizji prognoz zużycia surowca wolumen ten wzrósł o ponad 1 procent. W tym roku różnica może okazać się niezwykle istotna, ponieważ za cały 2016 rok nadpodaż na rynku była szacowana na ok. 1-2 procent.

Oczywiście w tym roku MAE może przedstawić bardziej dokładaną prognozę. Inwestorzy kierują się również wyliczeniami innych specjalistów. Niemniej jednak jest mało prawdopodobne, aby pozostałe prognozy były bardziej precyzyjne. W ciągu ostatnich siedmiu lat U.S. Energy Information Administration podniosło swoje pierwotne prognozy dotyczące dziennego wydobycia o 2,3 mln baryłek. Co więcej, analitycy opierają się często na danych MAE.

Wśród powodów niedoszacowania zapotrzebowania na ropę przedstawiciele Agencji wskazują na opóźnienie związane z otrzymywaniem danych oraz brak odpowiednich informacji od niektórych państw.

Jak podkreśla The Wall Street Journal, korekcie ulegają również prognozy dotyczące podażowej strony rynku. Jednak nie zmieniają się one tak mocno i często zmierzają w kierunku obniżenia. W ciągu ostatnich siedmiu lat MAE obniżyła swoje prognozy średnio o 60 tys. baryłek dziennie, co również ma wpływ na wzrost cen.

Zdaniem analityka Międzynarodowej Agencji Energii Matta Parry’ego znacznie trudniej jest oszacować zapotrzebowanie niż podaż surowca.

– Zużycie zależy od miliardów ludzi oraz milionów spółek na całym świecie, a podaż można określić na podstawie wcześniej przedstawionych planów znacznie mniejszej liczby podmiotów – uważa ekspert, zaznaczając jednocześnie, że w ostatnim czasie dokładność wyliczeń uległa poprawie.

W tym roku MAE już raz podniosła prognozę zużycia ropy o 200 tys. baryłek dziennie, a analitycy spodziewają się dalszego, znaczącego wzrostu. Jak zauważają eksperci UPS, Międzynarodowa Agencja Energii w trakcie minionych 35 kwartałów aż w 31 przypadkach niedoszacowała zapotrzebowanie na surowiec. Przy czym specjaliści UPS przyznają, że szacowanie popytu jest bardzo trudne, ponieważ około połowa światowego zużycia ropy przypada na państwa niebędące częścią Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Obecnie rewizja danych jest niezwykle ważna dla rynku naftowego. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku państwa OPEC oraz pozostali najwięksi wydobywcy ropy spoza kartelu porozumieli się co do redukcji poziomu wydobycia, aby tym samym zmniejszyć nadpodaż surowca na rynku i wpłynąć na wzrost jego cen.

Większość inwestorów koncentruje się na razie na danych dotyczących podaży, ale nie mogą zapominać o zapotrzebowaniu na surowiec. Jak zauważa analityk DNB Bank Torbjorn Kjus, jeżeli uczestnicy rynku będą bardziej świadomi co do stałego podnoszenia prognoz zapotrzebowania, to znacząco może to wpłynąć na ceny ropy.

Rewolucja łupkowa może pogrzebać porozumienie naftowe

Optymizm rynku naftowego może jednak szybko minąć. Ma to związek z odradzającą się za Oceanem rewolucją łupkową, która może zniweczyć wszelkie wysiłki odejmowane w ramach porozumienia naftowego. Co ciekawe na początku marca szef przywołanej wcześniej MAE Fatih Birol otwarcie mówił o drugiej fali rewolucji łupkowej w USA, która w ciągu najbliższych pięciu lat będzie miała znaczący wpływ na światowy rynek naftowy oraz ceny surowca.

– Wzrost wydobycia z łupków w USA może bardzo szybko zniweczyć większość jeśli nie wszystkie wysiłki OPEC oraz państw spoza kartelu dotyczące zmniejszenia poziomu wydobycia. Ma to związek z tym, że w przypadku złóż łupkowych wydobycie z odwiertów może rozpocząć się już rok po rozpoczęciu działań, w odróżnieniu od tradycyjnych inwestycji w wydobycie ropy, które zaczynają przynosić zyski dopiero po kilku latach – uważają eksperci MFW.

W związku z tym określają oni złoża łupkowe jako „największe zagrożenie dla próby osiągnięcia ustabilizowania cen”. Zdaniem ekspertów porozumienie naftowe przyśpieszyło zrównoważenie sytuacji na rynku, co wpływa na stabilizację notowań surowca. Według nich osiągnięte porozumienie powinno doprowadzić do zmniejszenia nadpodaży ropy na rynku. Przy czym proces ten jest zagrożony przez wzrost wydobycia łupków w USA.

Działaniom sektora naftowego w Stanach Zjednoczonych dokładnie przygląda się OPEC, a w szczególności Arabia Saudyjska, która jasno stwierdziła, że nie zamierza przyczynić się do rozwoju wydobycia z amerykańskich łupków. Ta deklaracja wywołała obawy dotyczące przyszłości porozumienia naftowego.

Przypomnijmy, że w listopadzie ubiegłego roku wraz z państwami spoza kartelu OPEC uzgodniło zmniejszenie wydobycia ropy o 1,2 mln baryłek dziennie w porównaniu z październikiem ubiegłego roku. Ponadto w grudniu 11 państw spoza kartelu zgodziło się na redukcję wydobycia o 558 tys. baryłek dziennie, z czego 300 tys. przypada na Rosję. Według MAE zgodnie ze stanem na koniec lutego, państwa OPEC wypełniły plan zmniejszenia wydobycia ropy w 98 procentach. Pozostałe kraje, które przystąpiły do porozumienia naftowego, zrobiły to jedynie w 37 procentach.

The Wall Street Journal/Finanz.ru/Piotr Stępiński

Najnowsze artykuły