Po ataku chemicznym w Syrii amerykańskie siły zbrojnie wystrzeliły ponad 50 pocisków Tomahawk w kierunku bazy wojskowej sił prezydenta Baszara Asada. Miała być to odpowiedź na atak, za który Waszyngton oskarża dyktatora.
Prezydent USA Donald Trump twierdzi, że nie ma wątpliwości, że to Asad jest odpowiedzialny za tak. Miał użyć do tego celu zakazanych gazów bojowych.
59 Tomahawków wystrzelono z USS Ross i USS Porter. Trafiły w bazę Szajrat w środkowej Syrii, skąd miały pochodzić samoloty, które potem użyły broni chemicznej.
Sekretarz stanu USA Rex Tillerson oskarżył Rosję o nieskuteczność w pozbawieniu Syrii broni chemicznej, do czego zobowiązała się w porozumieniu z 2013 roku.
Atak Tomahawkami odbył się w czasie wizyty prezydenta Chin Xi Jinpinga na Florydzie. Waszyngton podkreśla jednak, że nie jest to zapowiedź dalszych działań, ale jedynie próba zmuszenia reżimu w Damaszku do zaprzestania ataków chemicznych.
Associated Press/Wojciech Jakóbik