Niemcy i USA współpracują w sektorze bezpieczeństwa pomimo obaw o losy tej współpracy po zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa. Mimo to spór o wydatki na obronność staje się ważnym tematem kampanii wyborczej – pisze Mieczysław T. Starkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
– Nie doszło do zapowiadanego konfliktu między Niemcami a Stanami Zjednoczonymi. Przeciwnie, jak się wydaje, państwa te weszły na drogę pragmatycznej współpracy. Ciągle brakuje porozumienia, szczególnie w kwestii niemieckiego budżetu obronnego, ale widać szanse na bliskie partnerstwo – pisze Ulrich Speck, ekspert ds. międzynarodowych.
Podobnie jak wiele stolic, Berlin nie spodziewał się wyboru Donalda Trumpa. Oczekiwał płynnego przekazania władzy Hillary Clinton. Pierwszą reakcją kanclerz Angeli Merkel była zatem rezerwa. Zaproponowała ona ścisłą współpracę „na podstawie wspólnych wartości”, takich jak demokracja, wolność i prawa człowieka. Później wyglądało na to, że oboje znaleźli się na antypodach. Amerykańskie liberalne media zaczęły nazywać niemiecką kanclerz „przywódczynią wolnego świata”, by podkreślić rzekome oderwanie Trumpa od amerykańskich wartości. Najlepszym dowodem miała być odmowa uściśnięcia ręki Merkel przez Trumpa w czasie konferencji prasowej w Białym Domu 17 marca tego roku.
W stronę porozumienia
Jak się jednak wydaje, stosunki niemiecko-amerykańskie powoli wracają na właściwe tory. Obie strony chcą pokonać napięcia i pracować razem. Merkel dobrze przygotowała się do spotkania z Trumpem, chcąc zrozumieć jego światopogląd. Stany Zjednoczone są przecież najważniejszym partnerem dla Niemiec. Przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo, zwłaszcza gdy Moskwa zachowuje się agresywnie, strasząc swym potencjałem nuklearnym.
Porozumienie z Ameryką jest niezbędne, by osiągać cele w regionach ważnych dla Niemiec: Rosji i wschodniej Europie, na Bliskim Wschodzie oraz w rejonie Azji-Pacyfiku. Poza tym USA najlepiej pilnują międzynarodowego porządku. Dlatego w zglobalizowanym świecie znakomicie wspomagają niemiecką potęgę gospodarczą.
Również po stronie amerykańskiej dominuje pragmatyzm, przynajmniej w dziedzinie polityki zagranicznej. Zespół odpowiedzialny za narodowe bezpieczeństwo zdaje sobie sprawę z obecnych wyzwań i decyduje o kontynuacji polityki. Pragmatycy w Białym Domu rozumieją, że USA nie mogą poróżnić się z sojusznikami, a jednocześnie liczyć na współpracę.
Budżet obronny kością niezgody
Głównym punktem spornym w stosunkach niemiecko-amerykańskich jest niemiecki budżet obronny. Donald Trump zwraca uwagę na zbyt niski wkład tego kraju do budżetu NATO. Podkreślił to również na Twitterze po spotkaniu z Angelą Merkel. Wspomniał o tym także w wywiadzie dla tygodnika Time: „(…) powiedziałem: będziemy mieli wspaniałe stosunki z Niemcami, ale musicie płacić swoje rachunki w NATO. I oni nie dyskutują na ten temat (…)”.
Prezydent uważa, że od dawna istnieje poważna nierównowaga między Ameryką a jej sojusznikami pod względem wpłat do budżetu NATO. Dotyczy to zwłaszcza Niemiec. To stanowisko podzielają zarówno członkowie zespołu bezpieczeństwa narodowego, jak i wielu demokratów.
Podobnie jak inni członkowie NATO, Niemcy powinny opracować szczegółowy plan wzrostu budżetu obronnego, by osiągnąć 2 procent PKB. Ta sprawa niewątpliwie pojawi się jako kontrowersja w czasie kampanii wyborczej. Centrolewicowa SPD jest obecnie w wielkiej koalicji z centroprawicową CDU. Jednak kandydat tej pierwszej chciałby wygrać wybory we wrześniu tego roku. Tymczasem w SPD nie ma zgody co do konieczności wzrostu wydatków na zbrojenia.
Na marginesie, wygląda na to, że Merkel i Trump osiągnęli porozumienie w sprawie Ukrainy. W czasie konferencji prasowej prezydent chwalił „(…) przywództwo Merkel, wraz z francuskim prezydentem, w celu rozwiązania konfliktu na Ukrainie”, zaś pani kanclerz dziękowała mu za „osobiste zaangażowanie w proces miński”. Daje to nadzieję na kontynuację współpracy Unia Europejska-USA w tej sprawie. Podobnie ma się rzecz z Afganistanem.
Generalnie wydaje się, iż dobre stosunki niemiecko-amerykańskie będą kontynuowane. Są nadal pewne nieporozumienia, ale Biały Dom widzi w Angeli Merkel wartościowego, ważnego sojusznika. A jej strategia poszukiwania porozumienia daje rezultaty. Są więc szanse na pragmatyczną współpracę.
Straszenie sąsiadów
Natomiast w serwisie euobserver.com czytamy: Martin Schulz, centrolewicowy kandydat na kanclerza Niemiec powiedział, że nie będzie dążył do wzrostu wydatków na zbrojenia. Osiągnięcie tego długoterminowego celu oznaczałoby dodatkowe nakłady rzędu 20 miliardów euro w najbliższych latach. To nie może być celem mojego rządu, stwierdził Martin Schulz.
Również Sigmar Gabriel, poprzednik Schulza jako szef SPD, a obecnie minister spraw zagranicznych stwierdził, że ten cel nie jest obowiązujący. Jego zdaniem wzrost wydatków militarnych jest „totalnie nierealny”. Zwrócił też uwagę na kontekst historyczny.
Czy to uspokoi sąsiadów Niemiec, jeżeli staniemy się potęgą militarną i będziemy wydawać 60 miliardów euro rocznie na zbrojenia, pytał Sigmar Gabriel (jak twierdzi agencja Reuters), dodając, że ma „wątpliwości”. To ciekawa opinia w ustach polityka niemieckiego.
Zaś Dalibor Rohac, analityk American Enterprise Institute przypomniał, że gdyby Niemcy wydawały 2 proc. PKB na zbrojenia, przegoniłyby Rosję i stały się czwartą potęgą militarną świata. To prawdopodobnie zelektryzowałoby sąsiadów i partnerów Niemiec w Europie, napisał w komentarzu dla euobserver.com.
Wypełnić zobowiązanie
Tymczasem trzy lata temu na szczycie NATO w Walii uzgodniono, że do 2024 roku każdy członek Paktu będzie wydawał 2 procent PKB na zbrojenia. Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Amerykanie wielokrotnie przypominali europejskim sojusznikom, że większość z nich ma wiele do zrobienia w tej dziedzinie. Obecnie Estonia, Grecja, Polska i Wielka Brytania są jedynymi europejskimi członkami NATO, które dotrzymują tej obietnicy. Niemcy, największe państwo w Unii Europejskiej, planuje wydać w tym roku na zbrojenia 37 mld euro. Będzie to tylko 1,2 proc. PKB. Ale główna rywalka Schulza, kanclerz Angela Merkel z centroprawicowej CDU podkreśliła, że Niemcy „czują się zobligowane do osiągnięcia tego celu”.
Zrobimy wszystko, co możliwe, by wypełnić to zobowiązanie – powiedziała Angela Merkel w czasie monachijskiej konferencji bezpieczeństwa w lutym tego roku.