W „Rzeczpospolitej” prezes PKP SA Jakub Karnowski przypomniał m.in., że kolej w czasach PRL posiadała 30% rynku przewozów pasażerskich przy średniej 10-14% dla Europy Środkowej. Obecnie: 5,2% w Polsce i 6-11% w pozostałych krajach regionu. Z drugiej strony kolej jest niedoinwestowania: przeznaczono na nią w latach 2000-2013 30 mld zł, a na transport drogowy – 160 mld zł. Czy te proporcje mogą się odwrócić?
– Przypomnę, że wówczas, gdy było naprawdę dużo pieniędzy, musieliśmy negocjować z Unią przesunięcie części środków z kolei na drogi. Na nie można było środki przeznaczyć, Tymczasem nasza kolej nie była przygotowana do przyjęcia tych dotacji – uważa rozmowie z naszym portalem pos. Leszek Aleksandrzak (SLD), wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury.
Wobec tego, uważa dalej pos. Leszek Aleksandrzak, niech prezes Karnowski nie opowiada teraz głupot, bo przecież to Unia wymagała, by więcej środków w budżecie przeznaczyć na kolej. W ten sposób zwolnione zostałoby miejsce na drogach, na których nie musiałoby się pojawiać tak wiele pojazdów, jak obecnie.
– Niestety, część pieniędzy została w taki sposób wydatkowana, że dziś już nie da się wiele zrobić – twierdzi poseł. – Mamy takie odcinki, że pociągi mogą w nich jeździć z prędkością 160 km/godz., a z kolei na innych, bo czegoś nie zamontowano – tylko 30 km/godz. Więc trudno zachęcać pasażerów, by jeździli koleją skoro np. z Kalisza do Warszawy pociągi jeżdżą 5 godz., podczas, gdy jeszcze nie tak dawno temu ekspres „Odra” podóżował na tym odcinku z prędkością 3 godz. 15 min. Jeszcze raz powtórzę: kolej nie przygotowała się do tego, co było niezbędne czyli do nowoczesności.
Poseł pyta retorycznie, kto w tej sytuacji będzie jeździł koleją. Jego zdaniem kolej mogła spokojnie utrzymać swój udział w przewozach pasażerskich na poziomie 7-8 proc. Było to możliwe.
– Tylko trzeba było przystosować się do zmieniających się warunków i dokonywać modernizacji – uważa Aleksandrzak. – Jeżeli kolej nie przygotuje dziś prawidłowo projektów – w końcu przecież do 2020 r. mają być największe środki m.in. na infrastrukturę do wydania, to w następnych latach ze środków własnych, tzn. z budżetu nie będzie to możliwe. W związku z tym kolej musi się spiąć i przygotować prawidłowo niezbędne projekty inwestycyjne – zatem choćby główne trasy przelotowe, ale także przejazdy międzywojewódzkie, gdzie wciąż miejscami trasy wyglądają jak w latach 60. ub. wieku.
Zdaniem posła tu tkwi problem. Szlaki te wciąż nie zostały zmodernizowane, kupiono ileś Pendolino, które co chwila się psuje. Ponadto wydano wiele miliardów zł, gdy można było inwestować w polskie pociągi i należało przeznaczyć więcej środków na ruch międzywojewódzki.
– Wobec tego będzie bardzo trudno w sytuacji takich zaniedbań przekonać zbyt wielu pasażerów, by powrócili na kolej. Raczej należy się spodziewać, że jeszcze więcej osób wybierze transport drogowy – kończy pos. Leszek Aleksandrzak.