Polska nie chce być zależna od dostaw rosyjskiego gazu i chce dywersyfikować źródła dostaw surowca – stwierdził w rozmowie z agencją TASS ambasador Polski w Rosji Włodzimierz Marciniak.
Kontrakt – nie. Gaz – zobaczymy
– Dążymy do dywersyfikacji źródeł dostaw gazu. Sami również go wydobywamy. Obecnie znaczną część surowca importujemy z Rosji, ale kierunek polityki dywersyfikacji jest publicznie znany – powiedział. – Chcemy kupować gaz z Norwegii, który będzie dostarczany przez Morze Bałtyckie. Jest to jeden z naszych kierunków. Drugi to import LNG, który można kupić od różnych dostawców – dodał.
– Mamy możliwość pozyskiwania takich wolumenów LNG, które wystarczą w celu zabezpieczenia Polski i regionu – powiedział polski dyplomata.Według Marciniaka ,,nie chodzi o rezygnację z dostaw gazu z Rosji, ale o to, aby nie być od nich zależnym”. Zwrócił uwagę, że Polska zamierza zbudować gazociąg z Norwegii, a w przypadku, gdy ceny LNG z USA będą zbyt wysokie, kupi paliwo od innych dostawców.
Zmiany w 2022 roku
Import surowca do Polski jest realizowany głównie w oparciu o tzw. kontrakt jamalski, podpisany w 1996 roku, a rewidowany w 2010 roku. Wygasa on 2022 roku, a więc w momencie, gdy zgodnie z planem ma zostać uruchomiony gazociąg Baltic Pipe o przepustowości 10 mld m sześc. rocznie. i zakończy się rozbudowa gazoportu do 7,5 mld m sześc. rocznie. Wtedy teoretycznie Polska mogłaby zrezygnować z zakupu paliwa od Gazpromu.
Warszawa nie przekreśla jednak możliwości dalszego importu rosyjskiego surowca i współpracy z Gazpromem. Według deklaracji jej urzędników jest ona możliwa, ale nie w oparciu o dotychczasowe założenia kontraktu długoterminowego. Rosyjski monopolista musi zaoferować jasne, przejrzyste warunki. Z danych przedstawionych przez PGNiG wynika, że zależność od importu rosyjskiego surowca w porównaniu z 2015 rokiem spadła z 87 do 70 procent w 2017 roku.