Saudyjczycy poinformowali we wtorek, że dwie przepompownie ropy naftowej zostały zaatakowane z pomocą dronów z materiałami wybuchowymi. Iran odrzuca oskarżenia o jego związku z atakiem terrorystycznym. Nie trzeba było długo czekać na reakcję światowych rynków.
Według doniesień Arabii Saudyjskiej, największego eksportera ropy naftowej na świecie, zaatakowana infrastruktura krytyczna należy do państwowego koncernu naftowego Saudi Aramco, a zleceniodawcami ataków terrorystycznych byli jemeńscy rebelianci Huti wspierani przez Iran. W jego skutek zostały poważnie uszkodzone przepompownie obsługujące rurociąg Wschód-Zachód. Arabia Saudyjska ma obawy o bezpieczeństwo infrastruktury energetycznej ze względu na napięte relacje między USA, jej sojusznikami, a Iranem.
Dziennik Financial Times powołując się na saudyjskich urzędników informuje, że wtorkowe ataki nie spowodowały wielkich szkód. Ich autorzy poinformowali, że są w stanie przeprowadzić je na większą skalę. Arabia Saudyjska przekonuje międzynarodową opinię publiczną, że atak pokazuje tylko znaczenie walki z siłami terrorystycznymi. Arabia Saudyjska wraz z koalicjantami walczy z Huti w Jemenie. Ugrupowanie słynie z posługiwania się dronami do atakowania celów. Warto zwrócić uwagę, że jeszcze dzień przed atakiem dwa duże saudyjskie tankowce zostały zniszczone wskutek „ataku sabotażowego” w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w pobliżu Cieśniny Ormuz.
Arabia Saudyjska uspokoiła, że nie zatrzymała wydobycia i eksportu ropy oraz produktów ropopochodnych, jednak doszło do czasowego wstrzymania dostaw surowca zaatakowanym rurociągiem. Minister energii Arabii Saudyjskiej Chalid al-Falih ocenił, że atak był wymierzony w globalny rynek ropy naftowej.
Rynki zareagowały na wydarzenia w Arabii Saudyjskiej wzrostem cen ropy do 71,32 dolarów za baryłkę (wzrost o 1,09 procent). Baryłka ropy Brent według danych z wtorku z godziny 15:00 (14.05) była wyceniania na 71,22 dolarów (wzrost o 1,4 procent), baryłka ropy WTI podrożała do 61,71 dolarów (wzrost o 1,10 procent).
Rbc.ru/Financial Times/Patrycja Rapacka