Arabia Saudyjska ignoruje USA?

15 maja 2015, 08:57 Alert

(Associated Press/Teresa Wójcik)

Sekretarz Stanu USA John Kerry i poprzedni król Arabii Saudyjskiej Abd Allah ibn Abd al-Aziz Al Su’ud. Fot. Wikipedia

Rozpoczynając w środę w Białym Domu spotkanie z dwoma wysokimi politykami Arabii Saudyjskiej prezydent Obama oświadczył, że dobre relacje Waszyngtonu i Rijadu miały wielkie znaczenie w czasach wielkich wyzwań w niedawnej historii. Ale pominął zupełnie fakt, że w tych relacjach wielką rolę odgrywały bezpośrednie osobiste kontakty króla Saudyjczyków i kolejnych prezydentów USA. Według amerykańskich źródeł w czasie tego spotkania Obama ani razu nie wspomniał o negocjacjach z Iranem w sprawie ograniczenia programu nuklearnego Teheranu. Nie wiadomo jednak, czy saudyjscy ministrowie obrony oraz  spraw wewnętrznych pominęli ten bardzo ważny dla Rijadu problem. Na wieczornym przyjęciu wydanym przez prezydenta USA dla przedstawicieli Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kuwejtu, Omanu oraz  Bahrajnu głównymi tematami były rozszerzająca się agresja Państwa Islamskiego oraz niebezpieczny konflikt zbrojny w Jemenie.    

Cały przebieg dwudniowego spotkania Obamy i przedstawicieli arabskich państw Zatoki Perskiej dowiódł, że kluczową rolę w tym regionie pełni Arabia Saudyjska. Nieobecność zapowiadanej wcześniej obecności na spotkaniu króla Salmana musi budzić poważne obawy. Wprawdzie zarówno prezydent USA jak i obaj saudyjscy politycy (obaj wysoko notowani w panującej dynastii i bardzo blisko spokrewnieni z monarchą) podkreślali oficjalnie, że nieobecność króla Salmana nie jest dowodem ignorowania Obamy, ale też przyznawali, że ta nieobecność bardzo pomniejsza efekt i znaczenie całego spotkania. Jednak w środowiskach Republikanów tę nieobecność uznano za afront, sprowokowany nieudolnością Białego Domu.

Arabia Saudyjska jest najbardziej zdecydowanym przeciwnikiem Teheranu, nie tylko dlatego, że irańska polityka nuklearna stanowi poważne zagrożenie. Także dlatego, że Iran dąży do odgrywania decydującej roli w całym regionie Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej.

Obama powiedział mediom, że o bardzo dużym znaczeniu spotkania z przywódcami państw arabskich zdecydowały przede wszystkim takie tematy jak dążenie do zawieszenia broni w Jemenie i stabilizacji w tym „zubożałym kraju” oraz eliminacji „zewnętrznego wspierania rebeliantów”. Tymczasem wiadomo, że szyickich rebeliantów, czyli Huti wspiera Iran. Drugim tematem było rosnące zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego i roli w zwalczaniu tego zagrożenia Arabii Saudyjskiej, która zdaniem Obamy „odgrywa czołową rolę w wojnie z terroryzmem”. Nie wiadomo jednak, czy ze strony prezydenta padły konkretne zobowiązania większego wsparcia dla Rijadu i jego sojuszników w kampanii przeciwko Państwu Islamskiemu. Nie wiadomo, jak się Biały Dom odniósł np.  do postulatów króla Salmana o wspólne ćwiczenia sił USA i Arabii Saudyjskiej w regionie Zatoki Perskiej oraz wysłanie amerykańskich instruktorów wojskowych do armii saudyjskiej.

Zupełnie pominiętym tematem była bardzo ważna dla USA polityka naftowa Arabii Saudyjskiej, decydująca dla kierunku działania państw OPEC. Tymczasem jest to bardzo ważny temat, zwłaszcza, że w czerwcu odbędzie się kolejne oficjalne spotkanie kartelu.