Arabia Saudyjska rzuciła Rosji koło ratunkowe na rynku ropy. Zapłaciła za to rozczarowaniem. Relacje Rijadu i Moskwy mogą być minorowe, a ceny ropy zamiast rosnąć zgodnie z intencjami potęg naftowych – spadają. To temat Spięcia w tym tygodniu.
– Przyjaźń przyjaźnią, ale pieniądze ze sprzedaży ropy muszą płynąć. Arabia Saudyjska i Rosja współpracują w ramach grupy państw porozumienia naftowego OPEC+ – przypomina Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Ta współpraca nie układa się za dobrze, bo Arabia umówiła się, że tak jak Rosja ograniczy zużycie ropy o 500 tysięcy baryłek dziennie. Tymczasem Rosjanie przycięli mniej. Dziennikarze zachodni ustalili, że ten fakt wywołał rosnące napięcia między tymi potęgami.
– Saudyjczycy przycięli tyle, co deklarowali, a Rosjanie mają więcej ropy do dyspozycji i mogą się rzucić do rywalizacji o rynki. Przed porozumieniem naftowym OPEC+ Arabia i Rosja prowadziły wojnę cenową i walczyły o rynki, szczególnie w Azji. Teraz to relacja zwana w świecie anglosaskim Frenemies. Rywalizują na rynku ropy, choć chcą podnieść razem jej cenę – powiedział Wojciech Jakóbik. Tymczasem ciężar wpływu na rynek ropy przenosi się do Azji, bo cena baryłki coraz bardziej zależy od sytuacji gospodarczej Chin.
– Inflacja w maju wynosiła 0,2 procent wróżąc ryzyko deflacji. To zaś oznacza mniejszy popyt wewnętrzny odpowiadający za 60 procent chińskiego Produktu Krajowego Brutto. Spadek PKB w Chinach będzie miała skutki dla gospodarki globalnej – tłumaczy Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.
– Do tego dochodzi spadek aktywności przemysłowej notowany od kilku miesięcy oraz ucieczka firm zachodnich z Chin. Perspektywy gospodarcze Chin są na razie kiepskie.
Całą rozmowę można znaleźć na naszych kanałach YouTube, Spotify oraz SoundCloud.